Władza to słowo „nie”

„Zło nie istnieje” jest opowieścią o ludziach tłamszonych przez rządzących, ale i o tym, jaka może być cena indywidualnego wyboru w totalitarnym państwie.

01.06.2020

Czyta się kilka minut

Mohammad Valizadegan (żołnierz Javat) i Mahtab Servati (jako jego narzeczona Nana)  w filmie „Zło nie istnieje” / MATERIAŁY PRASOWE
Mohammad Valizadegan (żołnierz Javat) i Mahtab Servati (jako jego narzeczona Nana) w filmie „Zło nie istnieje” / MATERIAŁY PRASOWE

Kiedy trzy miesiące temu podczas finałowej gali Berlinale przewodniczący jury Jeremy Irons ogłosił werdykt, kamery skupiły się na żywiołowych reakcjach ekipy z Iranu. Ten widok cieszył i jednocześnie łamał serca. Aktorki, aktorzy, producenci płakali bowiem nie tylko ze szczęścia. Również dlatego, że Mohammad Rasoulof, reżyser i scenarzysta nagrodzonego Złotym Niedźwiedziem filmu, nie mógł być wtedy z nimi.

Irańskie władze odmówiły mu wydania paszportu z powodu ciążącego na nim wyroku za działalność antypaństwową. Ów dokument pojawia się zresztą w scenariuszu jako karta przetargowa. „Zło nie istnieje” jest opowieścią o ludziach tłamszonych przez władzę, ale i o tym, jaka może być cena indywidualnego wyboru w totalitarnym państwie.

Porównywanie sytuacji w Iranie do czasów PRL-u uważa się za nadużycie, lecz w filmach Rasoulofa („Rękopisy nie płoną”, „Uczciwy człowiek”) czuje się pokrewieństwo z naszym kinem moralnego niepokoju – świadome lub nie, ze wszystkimi osiągnięciami i ograniczeniami tego nurtu. Jednak najnowszy tytuł, aż dwuipółgodzinny, podzielony na cztery oddzielne, choć zazębiające się nowele, przynosi dylematy, które odżywają nie tylko tam, gdzie mamy do czynienia z autorytarnymi rządami.

Czy dobro rodziny jest ważniejsze niż przyzwoitość? Czy można sobie kupić niewinność? Gdzie przebiega granica między konstruktywnym buntem a samo­zatraceniem? Irański ­filmowiec-dysydent stawia te sprawy na ostrzu brzytwy, albowiem „Zło...” krąży wokół zagadnienia kary śmierci. Perfidia systemu polega na tym, że naciśnięcie przycisku zapadni podczas egzekucji wykonują nie tylko profesjonalni kaci, ale także młodzi rekruci. Niewykonanie rozkazu oznacza represje: przedłużenie służby wojskowej, pozbawienie prawa jazdy, zawodowej licencji czy wreszcie – paszportu. Nawet chcąc uciec z kraju, trzeba się najpierw mocno ubrudzić.

Rasoulof konstruuje etyczne zagwozdki z udziałem przedstawicieli różnych grup społecznych. W pierwszej nowelce czujemy się trochę jak w filmie rumuńskiej Nowej Fali. Obserwowana z dystansu krzątanina rodziny z teherańskiej klasy średniej – zakupy w hipermarkecie, odbieranie dziecka ze szkoły, wspólna pizza w restauracji – podczas nocnego finału odkrywa szokujący rewers tej nudnej normalności. Słynne powiedzenie Stefana Kisielewskiego o urządzaniu się w sytuacji beznadziejnej pasowałoby tu jak ulał, gdyby nie fakt, że chodzi o życie ludzkie w sensie ścisłym. I że banalni funkcjonariusze opresyjnych systemów zawsze znajdą racjonalne wytłumaczenia. Bywają wszak przykładnymi obywatelami, którzy dbają o starych rodziców, ratują kotki i pomagają żonom przy farbowaniu włosów.

„Twoja władza to słowo »nie«” – słyszymy w innej noweli z ust intelektualisty, który żyje na emigracji wewnętrznej. Rasoulof dramatyzuje i radykalizuje te sytuacje, w których powiedzenie tego „nie” staje się aktem zgoła samobójczym. Największą jednak grozą przeszywa właśnie pierwsza z opowiadanych historii, w której ktoś świadomie i dobrowolnie stanął po ciemnej stronie mocy. Inspiracją dla tego wątku był moment, w którym Rasoulof jeżdżąc autem po Teheranie rozpoznał w szarym człowieku wychodzącym z banku brutalnego oficera śledczego, który go kiedyś przesłuchiwał.

„Zło nie istnieje” sięga po różne perspektywy i różne języki filmowe, tempa i nastroje, by jeszcze bardziej sproblematyzować zachowania swoich bohaterów. Historia, w której rekrut wyznaczony do egzekucji musi zmierzyć się z podwójnym szantażem moralnym, zamienia się w ostre, desperackie kino akcji, aczkolwiek z ironicznie baśniowym finałem. W noweli pod tytułem „Urodziny” historia miłosna zostaje zatruta przez czyjś konformizm i czyjąś śmierć, skazując narzeczonych na wieczne obcowanie z duchem.

W ostatnim rozdziale pozornie telenowelowa intryga z wątkiem emigranckim, której bohaterem jest zdegradowany lekarz z górzystej prowincji, ukazuje tragiczną cenę bohaterstwa, doświadczaną potem przez młodsze pokolenie. Chociaż zróżnicowani klasowo i wiekowo, poszczególni bohaterowie stają się wariantami postaci z innej historii, podejmując odmienne decyzje i ponosząc odmienne ich konsekwencje.

Można zapytać, czy wewnętrzne konflikty, tak ostro zarysowane w irańskim filmie, nie są zbytnio wypreparowane z życia, w myśl nośnego politycznie manifestu. Czy wieziony w bagażniku wór z zakładowym przydziałem ryżu musi tak bardzo przypominać ludzkie zwłoki? Rasoulof nie ukrywa, że chciał maksymalnie uwypuklić napięcie między moralną odpowiedzialnością a uczuciami wobec bliskich, między wyznawanymi ideałami a praktycznym wymiarem troski o innych. Jego film powstawał w warunkach półkonspiracyjnych, bo reżyser, podobnie jak Jafar Panahi, miał zakaz wykonywania zawodu, nadal nie może opuszczać kraju i grozi mu więzienie.

W ostatniej noweli mężczyzna, który podążył ongiś za swym sumieniem, wskutek czego nie zrobił kariery lekarskiej i został pszczelarzem, przyjmuje w swoim wiejskim domu bratanicę z Niemiec. Gra ją młodziutka Baran Rasoulof, córka reżysera, która mieszka na co dzień w Hamburgu, i to właśnie ona w imieniu ojca odbierała złotą statuetkę podczas gali w Berlinale Palast. Jego nieobecność na scenie nabiera w kontekście filmu jeszcze mocniejszej wymowy, podobnie jak i sam film w kontekście tego, jakie prywatne doświadczenia twórców za nim stoją.

W pewnym momencie słyszymy z ekranu „Bella ciao”, pieśń włoskich partyzantów, ponadczasowy symbol buntu. Przypomniał o niej niedawno hiszpański serial „Dom z papieru”, a ostatnio popłynęła z minaretów zhakowanych w tureckim Izmirze, co przez władzę zostało uznane za prowokację. Okazuje się, że piosenka, film czy wiersz mogą mieć jeszcze wpływ na ten świat. ©

ZŁO NIE ISTNIEJE (Sheytân vojūd nadârad) – reż. Mohammad Rasoulof. Prod. Iran/Niemcy/Czechy 2020. Film jest pokazywany w ramach internetowego festiwalu „Wiosna Filmów” na platformie MOJEeKINO.PL. Najbliższy pokaz 6 czerwca. Data premiery kinowej nie jest jeszcze znana.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23-24/2020