Wizjoner i jego dzieci

Gdy w Berlinie przywódcy 27 krajów świętowali 50 lat istnienia Wspólnoty, kilkaset kilometrów na południe garść eurozapaleńców także świętowała. Ale inaczej.

14.04.2007

Czyta się kilka minut

- To nieprawda, że "Europa ma 50 lat"! - eurodeputowany z ramienia bawarskiej CSU Bernd Posselt powtarza to zdanie kilkakrotnie w wigilię rocznicy podpisania Traktatów Rzymskich. - Europa jest starsza, zdecydowanie starsza.

Posselt od 1994 r. współorganizuje chrześcijańskie "Dni Europejskie" w klasztorze benedyktynów w Andechs. W tym roku odbyły się już po raz dwudziesty siódmy i gościły kilkuset uczestników z krajów Unii i z państw, które chętnie znalazłyby się we Wspólnocie.

Klasztor z XV w. wznosi się na Świętej Górze. Z daleka można dostrzec ogromny niebieski sztandar z wieńcem gwiazd. Od flagi Unii różni go umieszczony pośrodku czerwony, równoramienny krzyż w złotym kole. Słoneczny krzyż, "symbol ludzkości i rozumu", jest godłem Ruchu Paneuropejskiego - założonej w 1922 r. najstarszej organizacji działającej na rzecz zjednoczenia Europy. A Posselt jest prezesem jej niemieckiego oddziału. - Europa jest nie tylko związkiem ekonomicznym czy monetarnym - zaznacza. - To wspólny los, doświadczenie, historia, wspólne prądy intelektualne i artystyczne. To również wspólne zagrożenia i wspólne projekty.

Postulat Zjednoczonej Europy, opartej na greckiej filozofii, rzymskim prawie i wartościach chrześcijańskich, przedstawił Richard Coudenhove-Kalergi: austriacki hrabia, pisarz, filozof i polityk, a przede wszystkim wizjoner. W książce "Pan-Europa", która miała "obudzić wszystkie narody Europy" po okropnościach Wielkiej Wojny, proponował wielką zjednoczoną Paneuropę, opartą na wspólnych wartościach i interesach. Od Lizbony po Tallin i Warszawę. Projekt miał być też odpowiedzią na szybko rozwijające się USA, Rosję i Azję.

"Jak długo w Paneuropę wierzą tysiące - pisał Coudenhove - jest ona utopią. Kiedy uwierzą w nią miliony, stanie się programem politycznym. Skoro tylko uwierzy w nią sto milionów, będzie to jej urzeczywistnieniem". Początkowo projektem zainteresowali się intelektualiści i arystokracja. Ale niebawem, w 1929 r., szef francuskiej dyplomacji Aristide Briand nawoływał w Lidze Narodów do podjęcia dyskusji nad federacją europejską. Niestety, Wielki Kryzys i wzrost nacjonalizmów nie doprowadziły do planowanej debaty. Za rządów Hitlera zakazano działalności niemieckiego oddziału Paneuropy, a Coudenhove wyemigrował do Francji, a potem do USA.

Po II wojnie światowej, w 1947 r., Coudenhove powołał Europejską Unię Parlamentarną, złożoną z tych deputowanych, których zainteresowało utworzenie Federacji Europejskiej w ramach ONZ. Przewodniczącym został Georges Bohy, przywódca belgijskich socjalistów, a sekretarzem sam Coudenhove. Młodzi Paneuropejczycy zniszczyli, w symbolicznym geście, słupki graniczne na granicy francusko-niemieckiej.

Jednakże Coudenhove'a spotkał los typowy dla awangardy: utworzenie Unii Parlamentarnej było jego ostatnim osiągnięciem. Inicjatywa zaczęła być przejmowana przez nowe, bardziej masowe organizacje i przez nowych ludzi - jak Robert Schuman, Alcide de Gasperi czy Konrad Adenauer, których działalność, choć niekiedy odbiegała od postulatów Coudenhove'a, to jednak wywodziła się ze sformułowanej przez niego doktryny.

Coudenhove-Kalergi zmarł w 1972 r. Do końca życia piastował funkcję szefa międzynarodowego oddziału Unii Paneuropejskiej. Po jego śmierci na czele ruchu stanął Otto von Habsburg (syn ostatniego cesarza Austro-Węgier i wieloletni eurodeputowany z Bawarii), a od 2004 r. Alain­ Terrenoire.

Otwartość Ruchu na różnorodność poglądów, przy jednoczesnym odwoływaniu się do wspólnego dziedzictwa, nie zawsze przysparzała mu zwolenników. Przed wojną, w kipiącej od nacjonalizmów Europie, działaczy Ruchu oskarżano o sprzyjanie masonerii; dziś lewica krzywo patrzy na elitarne stowarzyszenie, które podkreśla chrześcijańskie korzenie kontynentu. - 85 proc. mieszkańców Unii przyznaje się do chrześcijańskich korzeni, dlaczego więc w preambule dyskutowanej konstytucji nie zostało to uwzględnione? - pyta Posselt. - Przecież bez chrześcijaństwa nie byłoby socjalizmu czy liberalizmu, nie byłoby nawet laicyzmu. A bez św. Jakuba - uśmiecha się - trudno byłoby mówić o jakobinach...

Już 14 lat temu Paneuropa zaapelowała o umieszczenie wartości chrześcijańskich w przyszłej europejskiej konstytucji (wizja opasłego, rozwodnionego dokumentu również nie jest tym, o czym marzą Paneuropejczycy).

Posselt jest zadowolony ze współpracy z polskimi europosłami w ramach chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej, z Jackiem Saryuszem-Wolskim i Bogdanem Klichem, szczególnie wobec Białorusi i Ukrainy. - To, co robi Putin, pokazuje, że Europa powinna mówić jednym głosem i doprowadzić do wspólnej polityki energetycznej - mówi.

Bawarczyk nie zostawia suchej nitki na byłym kanclerzu Gerhardzie Schröderze, który "zamiast myśleć w kategoriach Unii, ubijał własne interesy". - Ale - dodaje - tarcza antyrakietowa również powinna być wspólnym, europejskim przedsięwzięciem.

Ponad 80 lat temu Coudenhove przestrzegał państwa europejskie przed słabością występowania w pojedynkę wobec bolszewickiej Rosji i USA.

Dziś Paneuropejczycy opowiadają się za modelem federacji; odrzucają podział na "starą" i "nową" Europę. - Czym było rozszerzenie Unii w 2004 r., jeśli nie ponownym włączeniem starych części Europy? - mówi Stephan Bethlen, prezes węgierskiego oddziału.

Europejskość symbolizują według niego obaj papieże - Jan Paweł II­ i Benedykt XVI. A postaci takie jak św. Stefan Węgierski, Batory, Sobieski, Lajos Kossuth (który w 1849 r. wystąpił z ideą stworzenia konfederacji państw naddunajskich), wreszcie kard. József Mindszenty są nie tyle "wschodnim wkładem" w budowę tożsamości kontynentu, co jednymi z jego filarów. - A mało kto zdaje sobie sprawę, jak bardzo zachodnim państwem jest Chorwacja - mówi Bethlen.

Przed wojną organizacja rozrastała się w wielu krajach, w 1927 r. powstał jej polski oddział. Ale w Polsce nie miała wielu sympatyków: trzon jej stanowili Austriacy i Niemcy, co w odrodzonej Rzeczypospolitej działało odstraszająco. Dziś polski oddział Ruchu działa jedynie na Górnym Śląsku. Strach przed "niemiecką Mitteleuropą" dostrzegany jest też w Czechach. Prezesem tamtejszego oddziału jest prof. Rudolf Kučera, jeden z sygnatariuszy "Karty 77". Za swą otwartość wobec Niemców i "kwestii sudeckiej" nie jest dobrze widziany przez część polityków i opinii publicznej.

***

Stworzony przez hrabiego-wizjonera Ruch był zaczynem. Po nim przyszły konkretne kroki - 50 lat temu Traktaty Rzymskie, a dziś wspólnota 27 państw. Jednak dla Paneuropejczyków to nie wszystko: czekają na "powrót" kolejnych krajów.

- A najgorsze jest to - mówi Benedikt Steinschulte, współpracownik Papieskiej Rady ds. Mediów - że granice nadal istnieją w świadomości, choć dawno ich nie ma. Jesteśmy dziećmi swego czasu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2007