Wina domniemana

W artykule Piotra Mucharskiego ("TP" nr 12/07) przeczytałem zdanie, które tylko z pozoru jest prawdziwe: "Jeśli chcemy, by Polska była państwem prawa, powinniśmy respektować prawo". Rzecz dotyczy najnowszej ustawy lustracyjnej. Możemy ją krytykować, protestować przeciwko niej - twierdzi autor - ale powinniśmy się jej poddać, dopóki Trybunał Konstytucyjny nie orzeknie inaczej.

Nie tędy droga. Równie dobrze można budować szacunek do szkoły, każąc uczniom wykonywać polecenia złych i głupich nauczycieli, czekając, aż zmieni się grono pedagogiczne. Ręczę, że skutek będzie odwrotny do zamierzonego. Analogicznie - obywatel, który dobrowolnie podda się upokarzającej go procedurze prawnej, prędzej zostanie anarchistą niż zwolennikiem państwa prawa. Nie można stosować się do prawa, które gwałci podstawową normę cywilizowanego świata - zasadę domniemania niewinności. Każdy obywatel, niezależnie od wykonywanego zawodu, jest niewinny z definicji i nie musi tego pisemnie potwierdzać. Nie może być tak, że rolnik już jest niewinny, a profesor ewentualnie będzie niewinny, kiedy złoży stosowne oświadczenie.

Źle się stanie, jeżeli osoby objęte obowiązkiem składania deklaracji niewinności zastosują się do ustawy lustracyjnej. Dla naszych posłów, autorów tej fuszerki, sygnał będzie jasny: "Gadali, gadali, a jak przyszło co do czego, każdy podpisał. Można iść za ciosem". Przy obecnym składzie Sejmu wszystko jest do pomyślenia. A może by tak zmusić obywateli RP narodowości niemieckiej do składania deklaracji, że nigdy nie działali na szkodę Polski? Przecież Niemcy wiele złego zrobili nam w przeszłości, podobnie jak komunistyczni kapusie. A gdyby tak mieszkańcy Pruszkowa złożyli deklaracje, że nigdy nie należeli do mafii? Trzeba jakoś oczyścić kraj z przestępczości zorganizowanej. A może kazać Romom pisać oświadczenia, że nigdy nikogo nie ocyganili? A Żydzi? Wiadomo - powinni podpisywać deklaracje, że nigdy nie używali krwi niemowląt chrześcijańskich do produkcji macy.

Ustawa lustracyjna to tylko czubek góry lodowej. Zasada domniemanej winy jest wręcz regułą w stosunku polskiego państwa do swojego obywatela. Trucizna tkwi nie w zasadniczych aktach prawnych tworzących demokratyczne instytucje RP, ale w gąszczu drobnych przepisów, z którymi obywatel musi borykać się na co dzień. Wystarczy pomyłka w rocznym zeznaniu podatkowym, by spokojnego zjadacza chleba postawić w jednym szeregu z mordercami i gwałcicielami, jako "przestępcę". Nieustannie jesteśmy zmuszani do udowadniania, kim jesteśmy lub nie. Stając przed urzędnikiem w swojej ludzkiej postaci, muszę przedstawić papier, że nie jestem wielbłądem dwugarbnym, bo inaczej mi nie uwierzy. Ustawa lustracyjna napisana z coraz powszechniejszą w Polsce arogancją urzędniczo-prawniczą to dobry pretekst, by przestać respektować złe prawo. Z biurokratycznej despocji może nas już tylko uwolnić akcja obywatelskiego nieposłuszeństwa.

Nim zastosujemy się do przepisów jakiegokolwiek prawa, trzeba je poddać ocenie moralnej i oglądowi zdrowego rozsądku. To nie są normy absolutne, do których można się stosować bezkrytycznie. Nie należy, nawet nie wolno, w imię pięknej idei państwa prawa godzić się na upokarzanie siebie i krzywdzenie ludzi. Nie wolno, w imię pięknej idei, uczestniczyć w zbiorowym szaleństwie. Obsesja lustracyjna jest bowiem rodzajem zbiorowego szaleństwa umiejętnie podsycanego przez polityków dla doraźnych celów. Demokracja bez szacunku dla praw człowieka może stać się - w zgodzie z prawem - brutalną dyktaturą większości nad mniejszością.

Najpierw dobre prawo, potem posłuszeństwo obywatelskie. Nie odwrotnie. Tak widzę drogę do państwa prawa.

MAREK GROCHOLSKI (Zakopane)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2007