Wikingowie katastrofy się nie boją

Kurczą się norweskie i islandzkie lodowce. Topnieje biała czapa na Grenlandii i w Arktyce. Ocieplenie klimatu budzi powszechny niepokój. Ale w krajach północnych otwiera też nieznane dotąd perspektywy.

18.04.2007

Czyta się kilka minut

Zima w Norwegii  /fot. H. Oppitz /
Zima w Norwegii /fot. H. Oppitz /

Ponieważ rosną ceny i popyt na nośniki energii, rysują się nowe możliwości eksploatacji bogatych złóż ropy i gazu na mało dotychczas dostępnych terenach - z dna Morza Barentsa, a w przyszłości także Oceanu Lodowatego (szacuje się, że znajduje się tam aż jedna czwarta nieodkrytych jeszcze globalnych zasobów tych cennych surowców). Czy czeka nas coś w rodzaju arktycznej gorączki złota?

Anthony Giddens, jeden z najwybitniejszych socjologów europejskich, twierdzi, że w XXI w. ludzkość będzie musiała stawić czoło dwóm kluczowym problemom - szokowi klimatycznemu i szokowi energetycznemu. Ich rozwiązanie wymaga społecznej mobilizacji, zmian technologicznych i zmian w stylu życia. Jeśli się z nimi nie uporamy, znaczna część ludzkości prawdopodobnie nie przetrwa.

Oba te zagadnienia na pewno interesują Norwegię. Temperatura na Ziemi rośnie ostatnio około dwa razy szybciej w rejonie arktycznym niż w pozostałych częściach globu, tymczasem aż jedna trzecia Norwegii leży powyżej kręgu polarnego. Dodajmy, że położone na północnych rubieżach Europy obszary morskie pozostające pod norweską jurysdykcją (w postaci stref ekonomicznych i połowowych) są sześć razy większe od Norwegii kontynentalnej. Jeśli więc globalne ocieplenie jest współczesnym dramatem, to potomkowie Wikingów obserwują go z pierwszego rzędu.

Z drugiej strony, od wielu już lat ten niewielki ludnościowo kraj (4, 5 mln mieszkańców) jest trzecim na świecie eksporterem zarówno ropy naftowej, jak i gazu. Ma także długą tradycję promowania ekologii. Opracowany w 1987 r. pod kierunkiem norweskiej premier Gro Harlem Brundtland głośny raport na temat środowiska i rozwoju ukuł powszechnie dziś stosowane pojęcie zrównoważonego rozwoju (sustainable development), pokazując jego ścisłe powiązanie także z kwestiami energetycznymi.

Wielka odwilż

Arktyka i północne rejony Europy długo były traktowane jedynie jako teren wypraw wielorybniczych i ekspedycji polarnych. Dopiero w okresie zimnej wojny zyskały na strategicznym znaczeniu: na granicy norwesko-radzieckiej NATO stykało się z Układem Warszawskim, pobliskie akweny penetrowały atomowe okręty podwodne, a w powietrzu wiodła tędy najkrótsza trasa rakiet balistycznych i bombowców między głównymi celami w ZSRR i USA.

Potem była odwilż polityczna, a dziś puszczają tu prawdziwe lody. Pokrywająca Ocean Arktyczny wieczna zmarzlina w sierpniu zeszłego roku wyraźnie popękała, a według NASA kurczy się ona o kilkanaście procent na rok. Znika lód o powierzchni 720 tys. km kwadratowych - to więcej niż dwie Polski.

Zmniejszanie się pustyni lodowej powoduje dodatkowe ocieplenie, gdyż śnieżnobiała pokrywa odbija promienie słoneczne jak lustro, natomiast ciemna powierzchnia wody absorbuje energię. Topniejący lód uwalnia ponadto masy metanu potęgującego efekt cieplarniany. Wielu naukowców przewiduje, że najdalej do 2050 r. zmarzlina zniknie. Przestanie działać naturalny system klimatyzacji zapobiegający nagrzewaniu się Ziemi.

Prawdziwą bombą ekologiczną może okazać się Grenlandia, pokryta 2,6 mln km sześciennych lodu. Gdyby stopniał, poziom mórz na świecie podniósłby się aż o 7 metrów.

Na szczęście prognozy zawarte w lutowym raporcie powołanego przez ONZ Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych (IPCC) zakładają, że w ciągu najbliższych stu lat, wskutek spodziewanego wzrostu średniej temperatury na Ziemi od 1,8 do 4 stopni Celsjusza, poziom oceanów podniesie się o 28-43 cm. Tylko czy aż? Nawet taki nadmiar może zagrozić wielu wysepkom Pacyfiku, zalaniem części Holandii czy naszych Żuław.

Zmiany klimatyczne już dzisiaj zagrażają wielu gatunkom zwierząt. Odwilż na Spitsbergenie tworzy lodowe wysepki, na których polarne niedźwiedzie dryfują daleko w morze i giną. Populacja misiów w kanadyjskiej Zatoce Hudsona spadła w ostatnich 15 latach aż o jedną piątą. Ucierpieć z niedoboru pożywienia mogą także zwierzęta morskie, dla których zawarty w wodzie z lodu fitoplankton jest początkiem łańcucha pokarmowego. Może go wkrótce zabraknąć, a żywią się nim ryby, które są z kolei zjadane przez foki, a te następnie stają się pokarmem m.in. dla niedźwiedzi.

Obok czarnych scenariuszy klimatologów i ekologów, są jednak i scenariusze pozytywne. Dobrą wiadomością może być powstanie nowych i udrożnienie starych szlaków żeglugowych między Atlantykiem i Pacyfikiem - to może być przełom porównywalny z tym po wybudowaniu kanałów Panamskiego i Sueskiego. Mówi się o "Moście Arktycznym", łączącym rosyjski Murmańsk z Churchill nad Zatoką Hudsona. Ważnym szlakiem może stać się tzw. Droga Północno-Zachodnia, najkrótsze przejście z Europy do Azji wzdłuż krawędzi Ameryki, dziś otwarta tylko przez kilka tygodni w roku. Jeśli będzie można statkiem dotrzeć do bieguna północnego, zapewne ożywi to polarną turystykę...

Rybacy będą mogli dłużej wypływać na połowy i wykorzystywać nowe łowiska. Przewiduje się np., że w efekcie zmian klimatycznych wzrośnie obfitość śledzia i dorsza na wodach przylegających do norweskich wybrzeży (choć nie brakuje i pesymistów wieszczących, że słodka woda z topniejących lodowców może zahamować Prąd Zatokowy, wywołując gwałtowne ochłodzenie o fatalnych skutkach dla rolnictwa w całej Skandynawii).

Wreszcie - co wzbudza dziś największe nadzieje i emocje - północne akweny staną otworem dla firm wydobywających ropę, gaz i inne surowce naturalne.

Nowa ziemia obiecana?

Tzw. Obszary Północne (norw. Nordomradene) przekształcają się w najważniejszą "prowincję energetyczną". Obejmują tereny powyżej koła podbiegunowego (nie tylko norweskie, ale i szwedzkie, fińskie oraz rosyjskie). Za pół wieku, zapewniają niektórzy, to nie Ameryka, lecz właśnie ten region będzie określany mianem Nowego Świata.

1 grudnia 2006 r. w Tromsoe, największym mieście norweskim położonym za kręgiem polarnym, premier Jens Stoltenberg ogłosił przygotowywaną od dłuższego czasu rządową strategię dotyczącą tych obszarów. Chodzi m.in. o zdynamizowanie współpracy transgranicznej i międzyregionalnej, w której kluczowym partnerem ma być Rosja. A także o dalszą ekspansję w sektorze energetycznym na Morzu Barentsa.

Norweska "epoka ropy" rozpoczęła się w końcu lat 60., kiedy to po uzgodnieniu z Brytyjczykami podziału szelfu na Morzu Północnym amerykańska firma Philips natrafiła na obfite pokłady tego paliwa na polu Ekofisk. Gospodarka Norwegii, oparta do tej pory przede wszystkim na rybach, surowcach mineralnych i energetyce wodnej, zyskała nieznany wcześniej wymiar. Bonanzę w nowej branży przyspieszył światowy kryzys naftowy oraz kolejne odkrycia, także gazu, w szelfie. Wyczerpywanie się starszych złóż kieruje uwagę jeszcze dalej na północ. Wydobycie z nowego, odkrytego w 1980 r. pola gazowego Snoehvit (Królewna Śnieżka) na Morzu Barentsa ruszy pełną parą pod koniec tego roku.

Gaz z tego złoża będzie skraplany w supernowoczesnym terminalu na wyspie Melkoeya koło Hammerfest i eksportowany najpierw do USA, ale przewiduje się także dostawy, przy pomocy okrętów-gazowców lub podmorskich rurociągów, do Europy. Do 2012 r. cały eksport norweskiego gazu na ten rynek ma wzrosnąć o połowę, tj. z obecnych 85 do około 130 mld m sześć. rocznie (tyle dostarcza dziś Rosja). Już dzisiaj Norwegowie w jednej czwartej zaspokajają gazowe potrzeby państw Europy Zachodniej.

Szczęściarze

O Norwegii mówi się: Arktyczny Eden, Raj za Mgłą, Północne Eldorado. Od początku tego wieku w rankingach ONZ państwo to jest uważane za najlepsze na świecie miejsce do życia. Gospodarka w świetnym stanie, bezrobocie ma przez kilka najbliższych lat wynosić poniżej 3 proc., inflacja nie przekracza 2 proc. Do skarbu państwa płynie rzeka petrodolarów.

Tego bogactwa nie widać jednak na ulicach. Potomkowie Wikingów mają swój sposób na jego absorpcję. W 1990 r. powołali specjalny Fundusz Ropy (od roku stanowi jedną z dwóch części Rządowego Funduszu Emerytalnego), na który trafiają środki pochodzące z eksportu surowców energetycznych - i są one następnie inwestowane za granicą. Żelazną zasadą jest, że tylko 4 proc. rocznych zysków z ulokowanego kapitału można przeznaczyć na wydatki budżetowe. Inaczej mówiąc, Norwegowie nie przejadają swych fantastycznych dochodów, lecz odkładają dla przyszłych pokoleń. Wartość aktywów zgromadzonych na tym największym dziś funduszu emerytalnym świata zbliża się do imponującego poziomu 300 mld dolarów. To znacznie więcej niż cały norweski PKB.

To instytucjonalne rozwiązanie w jakimś sensie odzwierciedla dominujące tu podejście do życia, bogactwa i rozwoju: kult skromności, zapobiegliwości i oszczędności, wrażliwość na potrzeby innych, silny egalitaryzm. Jest w tym nieco kultury chłopskiej - z jej prostotą i zamiłowaniem do samowystarczalności, a nawet skąpstwa (istnieje norweskie powiedzenie: "zaoszczędzać się na śmierć"), i trochę tradycji luterańskiej - z niechęcią do ostentacji i luksusu. A wreszcie i oznaka socjaldemokratycznego etosu.

Więc zasobami gospodaruje się roztropnie. Także żywą przyrodą. Stąd, niezależnie od skandynawskiego zamiłowania do kontaktów z naturą, tak wyśrubowane w tym kraju standardy ochrony przyrody. Jest w tym podejściu filozofia odroczonej gratyfikacji - konsumpcji odłożonej w czasie. Oto jedna z tajemnic sukcesów tego kraju - prawdziwe złoto byłych Wikingów, a co najmniej skuteczna szczepionka przeciwko tzw. chorobie holenderskiej. Zaraza ta dotyka wiele krajów bogatych w zasoby, które mało racjonalnie nimi gospodarują.

Nazwę tę wymyślił w 1977 r. tygodnik "The Economist". Znaczne dochody z eksportu holenderskiego gazu, jakie trafiły na rynek wewnętrzny, nadmiernie wzmocniły narodową walutę, osłabiając konkurencyjność przemysłu przetwórczego. Dużo mniej łagodne - i nie tylko ekonomiczne (np. zepsucie w instytucjach publicznych, korupcja) - objawy demoralizującego wpływu nagłej obfitości obserwujemy dzisiaj w wielu "petropaństwach" arabskich, Wenezueli czy Rosji. Klątwa drogocennych surowców polega na tym, że na dłuższą metę kraje, które je posiadają, rozwijają się na ogół wolniej od tych, które muszą polegać na pracowitości mieszkańców.

Zdarzają się naturalnie złośliwcy, którzy "norweski cud" przypisują po prostu łutowi szczęścia. Zwracają uwagę, że kraj nieraz korzystał z niezasłużonej koniunktury lub mimowolnie zbijał kapitał na międzynarodowych kryzysach. Dorabiano się na produkcji aluminium i przemyśle morskim, ale nawet doniesienia o zachorowaniach na ptasią grypę w Europie czy choroba szalonych krów odczuwalnie zwiększyły za granicą popyt na norweskiego łososia.

Teraz zaś - ciągną zazdrośnicy - narastające lęki przed ociepleniem mogą być równoważone rachubami i nadziejami na profity, jakie przyniesie Norwegom eksploatacja bogactw na odmrożonych - dosłownie i symbolicznie - obszarach. Nie mówiąc już o tym, że wywołany ociepleniem potop i tak oszczędzi Norwegię. Nie zagrozi krajowi licznych gór i wznoszących się nad wysokimi fiordami płaskowyżów.

Geologia i geopolityka

Wielki wyścig do skarbów Północy już się rozpoczął i będzie nabierał rozpędu. Nowe szanse dostrzega dla siebie wiele państw, koncernów energetycznych, firm rybołówczych, armatorów. Raczej akademicka do tej pory dyskusja wokół suwerenności i kontroli nad rozległymi obszarami morskimi w rejonie arktycznym nabiera realnego znaczenia. Wiele nieuregulowanych, nierzadko spornych kwestii wymagać będzie rozstrzygnięć - zanim zaroi się tu od statków poszukiwawczych, platform wydobywczych, terminali ropy i gazu.

Zwiastunem i namiastką potencjalnych konfliktów mogą być ostatnie incydenty w specjalnych strefach na Morzu Barentsa. Zdarza się, że norweskie patrolowce zatrzymują rosyjskie czy hiszpańskie statki rybackie pod zarzutem nielegalnych połowów. W 2005 r. głośna stała się sprawa trawlera "Elektron", który uciekł do rosyjskiego portu z dwoma "porwanymi" norweskimi inspektorami na pokładzie.

W zeszłym roku Norwegia i Dania porozumiały się w sprawie podziału szelfu i stref rybołówczych pomiędzy Svalbardem a Grenlandią oraz - razem z Danią i Wyspami Owczymi - szelfu w południowej części Morza Norweskiego. Jednak od ponad 30 lat ciągną się rokowania między Norwegią i Rosją w sprawie spornej "strefy niczyjej" na Morzu Barentsa o powierzchni 175 tys. km kw. Istotą sporu jest przyjęcie odmiennych zasad rozgraniczania: Oslo uznaje prymat stosowanej najczęściej w podobnych sytuacjach tzw. linii środkowej. Moskwa - tzw. linii sektora. Kontrowersją pozostają prawa własności do dna morskiego na obszarach wykraczających poza dwustu milową strefę ekonomiczną. Dziś nie wiadomo dokładnie, jak w Oceanie Lodowatym przebiega szelf, a zwłaszcza łańcuchy podwodnych gór.

***

Minister spraw zagranicznych Norwegii Jonas Gahr Stoere lubi pokazywać rozmówcom swój kraj na mapie, w której centrum znajduje się biegun północny. Powtarza, że przedstawiające Europę telewizyjne mapy pogody (naturalnie za wyjątkiem tych na kanałach nordyckich) niemal zawsze urywają się na 60. równoleżniku, bo w jego okolicach położone są trzy skandynawskie stolice: Oslo, Sztokholm i Helsinki. A to przecież tylko fragment Norwegii, Szwecji i Finlandii.

Wiele zależy od kształtu mapy i od punktu widzenia. Łatwiej to sobie uświadomić patrząc na globus - od strony bieguna północnego.

WŁODZIMIERZ ANIOŁ jest profesorem nauk humanistycznych, wykłada na UW; obecnie jest chargé d'affaires RP w Królestwie Norwegii i Republice Islandii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2007