Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Świąteczne popołudnie
Znowu wspominamy Oświęcim i nasze szczęśliwe łąki
to jak się chodziło do żab perkozów kto gdzie mieszkał
jak nazywali się sąsiedzi (Fariaszewscy). Na spacerach rwaliśmy
szczaw margerytki rumianku nie wolno było zrywać. Koc nad Sołą
płytka woda nawet jej nie pamiętam w powietrzu bezpieczny
dym z domów w kościele zapach chrztu. Ojciec mówi: coraz częściej
śni mi się że wracam do Oświęcimia z Krakowa z różnych innych miejsc.
Krzysztof Siwczyk
Ruch postaci
Ruch cyrkla skreśla czas na początku Sondy,
liczy się właśnie trwanie muzyczki i dzieło stworzenia,
vibovit i saletra, harce w kosmosie osiedlowej spółdzielczości,
wszystko dostępne w zmysłach, kategoryczne jak dom.
Smętne dostawy kościelnych darów, zrzut nabiałowej fantastyki,
po jaką, o czarnym świcie, ustawiały się ogacone cienie, my,
mieszkańcy tymczasowych nastrojów, sinej zimy, naród dzieci,
który poszedł się kochać razem z tekturową architekturą,
małpią generalicją i klockami z utraconego onegdaj raju,
kiedy znaczenie było języczkiem u wagi, było jakimś wyborem,
czego czasem nie myślimy o życiu,
też ma prawo okazać się niczym.
Wiersz pochodzi z tomu "Koncentrat", WBPiCAK w Poznaniu, 2010
Marcin Kurek
Ten wielki żółty parasol
na podwórku kamieniarza
najlepsze
przed tobą
Bohdan Zadura
Amerykańska kuzyneczka
Gdybyś pisał
na chwałę Boga
a nie swoją
miałbyś też
sukces finansowy
mówi
nie przeczytawszy
żadnego
mojego wiersza
Wiersz pochodzi z tomu "Nocne życie", Biuro Literackie, Wrocław 2010
Ewa Lipska
Solista
Droga pani Schubert, coraz bardziej dokucza mi
nadmiar ludzkości. Jestem popychany, trącany,
ginę w czyichś ramionach. Straszy mnie miasto.
Biegnę wzdłuż ognia do pobliskiej opery.
Na scenie
jestem sam. Błazen Rigoletto. Otwieram usta
i przekręcam w gardle kontakt.
Wiersz pochodzi z tomu "Pogłos", Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010
Krzysztof Niewrzęda
(...)
To, co się zdawać mogło jedynie pomyłką,
Zadość uczyniło immanentnym wysiłkom.
Trwała nieokiełznana niczym wyobraźnia.
Rozsądek, jak archaizm, stale zaś się spaźniał.
W ciągłej burzy synaptycznego połączenia,
Nie było już nic, co by nie mogło się zmieniać.
Wieść się wciskała w połączenia neuronowe.
Prawda wciąż rodziła potomstwo dwulicowe.
Aksjomat się stawał tandetną imitacją.
Imaginacja była dogmatu mutacją.
Najmniejszej nie można było dostrzec różnicy,
W jawnym obrazie i tym, który był ukryty.
W błysku pozorów gubiła się pewność cała.
Lecz jedna fantazja w istocie wystarczała,
By wymknąć się na zawsze z objęcia rutyny,
By przeciąć pępowinę skutku i przyczyny,
Porzucić koherencję nawet dla cierpienia
I znaleźć residuum, które się nie zmienia.
Fragmenty powieści poetyckiej "Second life", Wydawnictwo Forma, Szczecin 2010
Marcin Sendecki
[Ja]
Jabłko gruszka marchewka bez
dodatku cukru Wzbogacony zawiera
z teorią przymierze? Furda, oto kieszenie,
mes enfants z
"My Sister’s Hand in Mine" pod poduszką Prezent
ładnego rodzaju Ty śpisz, a ja sam na dworze
Kieszenie po rajdzie przez sad grządki bez
Tego ci nie powiem deszcze biją o beton
Grzechoczą posłowie elewacja jaśnieje
od starożytności przychodzi do mnie mara
wieczorami w gości
Zygzak jak
wczesny pociąg ja do niego wsiadam
Konduktor mnie całuje nic nie odpowiadam bo
słowa są tylko dla ciebie
Powiem im co innego Słowa mam dla ciebie
Darek Foks
Pan Cogito w Milanówku
Poeta na przykład musi poezją utrzymywać swoje ciało, tak jak tartak parowy karmić swoje kotły strużynami, które sam zheblowuje.
H.D. Thoreau, "Życie bez zasad"
Przyjechał wczesnym rankiem, żeby naprawić
wiersz kolegi. Miał nadzieję, że wystarczy
utwór umyć i nakarmić, w ostateczności
zrobić mu zastrzyk. Zawsze tak postępował
z zepsutymi utworami i nikt nie narzekał.
Okazało się, że tym razem jest za późno.
Utwór uciekł z domu, najpewniej przyłączył się
do partyzantów i słuch o nim zaginął.
Wieczorem przy winie powiedział koledze,
że zachód słońca był lepszy od wczorajszego.
W nocy nie mógł sobie znaleźć miejsca.
Długo myślał o zepsutych utworach,
które marzną w okolicznych lasach
albo wypadają z okna na pierwszym piętrze
i zdychają. Wziął latarkę, obszedł dom
i zebrał kartki. O świcie postanowił wywieźć je
na wysypisko. Poszedł alejką do auta,
wlokąc za sobą dwa czarne plastikowe worki.
1 maja 2011
Renata Senktas
Wiewiórka
przyniosła żołądź i wyrósł
dąb (ma już dziesięć
centymetrów), a dalej
sam z siebie wyrósł klon -
jak u ciebie przed domem,
kiedyś, tyle że ten tu
ma dziesięć centymetrów
i jest za.
Wiersz pochodzi z tomu "Bardzo",
Wydawnictwo Austeria, Kraków 2010
Kira Pietrek
jestem plagiatorem
bzdury
ciągną przez mrowiska mowy
neony grabieży
jestem pluginem
Wiersz pochodzi z tomu "Język korzyści", WBPiCAK w Poznaniu, 2010