Wielkanoc w Afganistanie

W polskim obozie w bazie Bagram Wielkanoc to dzień prawie zwyczajny.

   Czyta się kilka minut

Wielkanoc w bazie Bagram, Afganistan / fot. Andrzej Meller /
Wielkanoc w bazie Bagram, Afganistan / fot. Andrzej Meller /

- Jak długo jedzie się z Kabulu do Bagram? - zapytałem Afgańczyka, który kazał się nazywać z francuska Honore.

- Jeśli jest duży ruch, to 90 minut. A jak nie ma, to jakieś półtorej godziny - odparł Honore, afgański Tadżyk, z typową dla miejscowych precyzją dotyczącą czasu i przestrzeni.

Rzeczywiście: minęło póltorej godziny, i znajomy Khan Ahmed wysadzał mnie ze swego auta pod bramą numer 1 w Bagram - najwiekszej bazie wojsk międzynarodowych w Afganistanie. Okazało się jednak, że powinienem jechać jeszcze 10 kilometrów dalej, do bramy numer 3. Wsiadłem więc do podłużnej rikszy, pełzającej przez okoliczne błota, które zalały okolicę, od kiedy przyszła wiosna. Wokół rozpościerał się majestatyczny Hindukusz, przypruszony jeszcze śniegiem.

Na obsadzonym przez afgańskich policjantów posterunku przy bramie numer 3, Afgańczycy zaprosili mnie na zieloną herbatę. Po chwili podjechały trzy kuloodporne Toyoty Land Cruiser z polskimi żołnierzami. - Pan wsiądzie - rzucił oficer w kamizelce i hełmie.

Po chwili wjechaliśmy do ogromnej bazy Bagram, gdzie - jak mówi się nieoficjalnie - na stałe przebywa około 30 tysięcy żołnierzy z wielu narodowości oraz personelu cywilnego, i gdzie codziennie przyjeżdża albo wyjeżdża do dwóch tysięcy osób. Bo Bagram, to także główny międzynarodowy punkt logisytyczny w Afganistanie: tu lądują i stąd wylatują transporty z żołnierzami z USA, Niemiec, Francji,. Włoch, Kanady, Wielkiej Brytanii, Holandii, także Polski.

- Zapraszamy na Wielkanoc, jutro o 10 rano - pożegnał mnie kapitan Krzysztof Hurtak. Wszedłem do wielkiego białego namiotu numer 9. Był pełen żołnierzy, którzy dzień wcześniej przyjechali do Afganistanu na swoją pierwszą, a niektórzy na drugą bądź jeszcze kolejną zmianę. Czekając na dalszy transport - do frontowych posterunków w "polskiej" prowincji Ghazni - leżeli na pryczach, przepakowywali rzeczy, oglądali na laptopach filmy.

Nagle nad naszymi głowami rozległ się przeraźliwy ryk silników wzbijającego się samolotu. - Pan tu się nie wyśpi, w nocy tak ze trzy razy startują i lądują - zaśmiał się starszy szeregowy Marcin z Kielc. - A poza tym, my juz wiemy, że o trzeciej trzydzieści lecimy dalej do Ghazni. Na pewno będzie głośno.

Do odlotu mieli więc jeszcze sporo czasu, ale zaczęli już dokładne pakowanie plecaków i plastikowych "boxów". Sprawdzali broń, dopasowywali kamizelki kuloodporne. Chłopcy sms-owali z żonami, z dziećmi. Niektórzy dzwonili z komórek.

- Powiedziałem swojej, że dam znak życia za tydzień, bo tyle mniej więcej zajmuje dojazd z Balic do Ghazni, po wszystkich przesiadkach w Manasie, Bagram i Ghazni - powiedział mi podporucznik Marek. - Życzenia świąteczne złożyłem przed odlotem, a prezenty dla dzieci "od zajączka" da żona.

Późnym wieczorem do namiotu wszedł dowódca. - Uwaga, czytam listę osób, które w nocy lecą do Ghazni. Mogę przekręcać nazwiska, ale proszę potwierdzić obecność komunikatem "jestem"!

- Pęciak!

- Jestem!

- Kiełbasa!

- Jestem!

- Malinowski...

Tu dowódca przerwał, bo znów przeraźliwie zawarczał samolot. Potem odczytał jeszcze kilkadziesiąt nazwisk chłopców, którzy skoro świt wstali, złapali bagaż i ruszyli na startowy.

Zostałem sam w namiocie. Ostatnie godziy nocy minęły szybko. Rankiem w Niedziele Wielkanocną wsiadłem w autobus wahadłowy i dojechałem na ulicę Disney’a (lub, jak niektórzy wolą: McDonald’s Street). Na chodniku amerykańcy żolnierze uprawiali poranny joging, inni szli na zakupy, zawsze z przewieszoną bronią.

Doszedłem za szpital wojskowy. Tu znajduję się PMC: polski obóz wojskowy, czyli po prostu polska "dzielnica" w bazie Bagram.

O pół do jedenastej pułkownik Roman Karpiński zebrał na małym placyku między prowizorycznymi domkami żołnierzy: Narodowy Element Wsparcia Logistycznego (w skrócie: NSE), Samodzielną Grupę Powietrzną (SGP), Grupę Oficerów Łącznikowych, Grupę Łączności, a także jedną kobietę: chor. Elżbietę Grodzką - starszą pielęgniarkę Narodowego Elementu Wsparcia. Za chwile na placu zjawił się gen. Janusz Adamczak, aby wręczyć 103 żołnierzom Medal za służbę w operacjach NATO. - Chiałem Wam serdecznie podziękować za ogromny trud i zaprosić na wielkanocny poczęstunek - powiedział na koniec apelu.

W małej świetlicy, ozdobionej napisami "Happy Easter", żołnierze mogli - po drugi raz w roku, obok Wigilii - skosztować polskich przysmaków, które podobnie jak do innych polskich kontyngentów rozsianych po świecie przyleciały specjalnie z kraju.

Koledzy obejmowali się, życzyli zdrowych i wesołych świąt.

Potem niektórzy poszli odpoczywać, inni zagrali w siatkówkę. W świetlicy zostali internauci, rozmawiający na komunikatorach z ukochanymi dziewczynami i ci, którzy chcieli z korzystać z darmowych minut telefonicznych do bliskich.

- Mamo - tłumaczył starszy szeregowy Marcin Sikorski - jedni pracują w Angli, a inni tutaj, jak chce się coś osiagnąć, to trzeba pracować. Dopóki nie mam dzieci, to się nie boję i ty też się nie bój. Wszystko będzie dobrze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]