Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Większość głosujących we wczorajszym referendum – 52 proc. – opowiedziała się za wyjściem Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej. Głosowanie ujawniło również podziały wśród Brytyjczyków. Za opuszczeniem UE zagłosowała większość okręgów w Anglii i Walii; za pozostaniem – Szkocja, Londyn, a także większość młodego pokolenia.
Po podliczeniu wszystkich głosów wiadomo już, że o wyniku referendum zdecydowało ok. 1,2 mln głosów. Frekwencja wyniosła 72 proc. Premier David Cameron przegrał najważniejszy jak dotąd polityczny spór w swojej karerze; w występując przed dziennikarzami zapowiedział, że przed październikiem ustąpi ze stanowiska. Negocjacje ws. wyjścia z UE będzie już prowadził nowy rząd. Wartość funta spadła w ciągu ostatniej nocy do najniższego poziomu od 1985 r.
„Wynik referendum oznacza, że przez najbliższe dwa lata, zamiast zajmować się problemami świata, Unia Europejska i Zjednoczone Królestwo będą skoncentrowane na swoim rozwodzie. On zaś, po 43 latach członkostwa we wspólnej Europie będzie bardzo trudny” – mówi „Tygodnikowi” Ian Bond z think-tanku Centre for European Reform. – „Wystarczy spojrzeć na znaczenie londyńskiego City dla europejskich finansów – stan niepewności, jaki teraz nastąpi, wywrze złe skutki nie tylko na brytyjskiej, ale i na europejskiej gospodarce.”
Zdaniem Bonda, b. ambasadora Wielkiej Brytanii na Łotwie, wyraźnie widać, że w ostatnich latach w Europie przybywa mieszkańców, którzy podejrzliwie patrzą na proces integracji. „Unia Europejska nie będzie już dążyć do głębszej politycznej integracji. Wyjście Wielkiej Brytanii osłabi głos też znaczenie Europy, także np. w relacjach z Rosją” – mówi Bond.