Wiara i upadek z konia

Grzegorz Chrzanowski OP: Samo doświadczenie obecności Chrystusa nie uczyniło z Szawła chrześcijanina. Najpierw jest objawienie i związana z nim przemiana. Potem przyjęcie chrztu jako otwarcie na kolejny etap, na otrzymanie powołania: "poślę cię daleko do pogan". Rozmawiał Tomasz Ponikło

24.06.2008

Czyta się kilka minut

Tomasz Ponikło: Po Mszy św. zaczepiam Ojca i przekonuję, że miałem niezwykłe doświadczenie: padła na mnie wielka, przenikająca jasność. Odczytuję to jako znak od Boga. Pytam, jak rozumieć to doświadczenie.

Grzegorz Chrzanowski OP: Powiedziałbym panu, trochę przekornie, żeby się tym za bardzo nie przejmować. Musiałbym się dowiedzieć, jakie towarzyszyły temu okoliczności. Zdarza się, że w grę wchodzi choroba psychiczna, halucynacje czy wizje po użyciu narkotyków.

...więc dodaję, że doszło do tego w momencie upadku z konia.

Wtedy pytam o diagnozę wystawioną przez lekarza pierwszego kontaktu. Oczywiście żartuję, chociaż takie procedury są niezbędne.

Jednak nie ma lepszego sposobu rzetelnej weryfikacji doświadczeń mistycznych niż ewangeliczna zasada "po owocach ich poznacie". Dlatego zapytam pana o życie sakramentami, stosunek do nauki Kościoła, lekturę Pisma Świętego. I wreszcie o relacje z innymi ludźmi.

Tego typu przeżycia nie są najważniejsze same w sobie. Dopiero w momencie, kiedy w ich wyniku człowiek zmienia się na lepsze, znajduje kontakt z Bogiem, buduje wspólnotę z bliźnimi, możemy mówić o doświadczeniu łaski. Jeśli natomiast w imię doświadczonego widzenia w jakikolwiek sposób krzywdzi się drugiego człowieka albo prowadzi na jakieś sekciarskie manowce, neguje to jego wartość jako przeżycia religijnego.

Należy szukać podobnych doświadczeń?

Każdy chrześcijanin powinien pracować nad integralnym rozwojem swojej wiary i doświadczenia duchowego. Nie ma szukać specyficznych przeżyć mistycznych dla nich samych...

Szaweł, faryzeusz, prześladowca chrześcijan, bynajmniej ich nie szukał. A jednak w drodze do Damaszku upadł, miał uczucie oślepiającej jasności i rozmawiał z Bogiem.

To był pierwszy krok - padło ziarno. Ale wzrost rozpoczął się dopiero wraz z powołaniem, o którym jest mowa później, podczas modlitwy Pawła w świątyni jerozolimskiej i wraz z chrztem. Dopiero to przyniosło owoce (przynosi nadal!) i pozwala nam powiedzieć, że wówczas, na drodze, grzesznik doświadczył kontaktu z Bogiem. Gdyby Szaweł nie przyjął konsekwencji objawienia na drodze do Damaszku, nie moglibyśmy powiedzieć, czy faktycznie przemówił do niego Chrystus.

Trudność tkwi w tym, że Bóg się Szawłowi narzucił. A podobno chce, żebyśmy sami Go odkrywali. Czyżby pogwałcił wolność człowieka?

W jakimś sensie, faktycznie, narzucił się. Anglosaska filozofia religii tłumaczy, że Pan Bóg ma możliwość "spowodowania" w człowieku wiary przez bezpośrednie objawienie, ale Bóg nie ukazuje się nam bezpośrednio, bo to by zniosło naszą wolność, która jest potrzebna do aktu wiary.

Często powołuję się na Pascala, który opisuje świat jako niejednoznaczny religijnie. Przemieszane są w nim dobro i zło, argumenty za istnieniem Boga i przeciw. Jest dość światła, żeby chcący odnaleźć Boga odnaleźli Go. I dość ciemności dla tych, którzy nie szukają. Świat daje nam możliwość realizacji ludzkiej wolności również w wymiarze religijnym.

Sądzę, że Szaweł również zachował swoją wolność. Spotkał Boga, ale nie musiał za Nim pójść. Resztę drogi do Damaszku przebył prowadzony przez współtowarzyszy jako ślepiec. To był zapewne czas, kiedy w pełni wolny podejmował decyzję co do swoich przyszłych losów.

Bezpośredni kontakt z Jezusem, ujrzenie Go już czyni człowieka chrześcijaninem?

Oczywiście, że nie. Przecież wiele osób, które spotkały Chrystusa bezpośrednio, nie uznały w Nim Boga. Podobnie dzisiaj: czytanie Ewangelii jako tekstu literackiego nie powoduje narodzin wiary.

Żeby stać się chrześcijaninem, potrzebna jest wiara i podjęcie pewnych kroków. Jak w przypadku Szawła. Dwuetapowy przebieg jego metamorfozy podkreśla niemiecki teolog Joachim Gnilka: najpierw jest objawienie i związane z nim nawrócenie. A w jego rezultacie przyjęcie chrztu jako otwarcie na kolejny etap, czyli na otrzymanie powołania: "poślę cię daleko do pogan".

Szaweł nie mając takiej woli, doświadczył kontaktu z Bogiem. Co z tymi, którzy przychodząc na spotkania z Chrystusem, pragnęli uzdrowienia? Uzdrowiony zostawał jeden. Czym się wyróżnił? Czego zabrakło pozostałym?

Trzeba być Wszechwiedzącym, żeby na to odpowiedzieć. Ale przypomina mi się pewna scena uzdrowienia. Tłok wokół Jezusa. Przychodzi kobieta cierpiąca na krwotok. Mówi: "żebym chociaż dotknęła Jego szaty, na pewno będę uzdrowiona". Czyni to. Jezus poczuł dotyk. Odnalazł wzrokiem kobietę i powiedział: "twoja wiara cię uzdrowiła". Można więc powiedzieć, że uzdrowienie wynikało z wiary.

Tylko proszę zauważyć, że to uzdrowienie od razu doprowadziło do dialogu Jezusa i kobiety, do utwierdzenia jej w wierze. Uzdrowienie fizyczne stało się znakiem uzdrowienia duchowego. Być może było tak, że brak uzdrowienia innych osób w tłumie wynikał z braku szczerej wiary?

Czy ludzie pozbawieni doświadczenia mistycznego, mają większe problemy z doświadczeniem łaski? Tej samej, którą otrzymał Szaweł, choć nie szukał?

Każdy na swój sposób przeżywa więź łączącą go z Bogiem. Chociaż popularny jest podział na tych, którzy wierzą "rozumowo", i tych, którzy wierzą pod wpływem mocnego przeżycia wewnętrznego. Czy słusznie?

To echo książki Williama Jamesa, który badał doświadczenia religijne od strony psychologicznej. Dobrał grupę "geniuszy religijnych", czyli ludzi o mocnym indywidualnym doświadczeniu wiary (doświadczenie z pierwszej ręki), i uznał, że ta grupa przekazuje wiarę innym (doświadczenie z drugiej ręki). Ma to sens. Ale ma też poważny mankament. Tym mankamentem jest niedocenianie doświadczenia religijnego zwykłego człowieka, które występuje o wiele częściej i jest również autentyczne, choć może nie tak silne. Doświadczenia religijnego nie należy też rozumieć wyłącznie jako silnego przeżycia emocjonalnego.

Na wiarę człowieka składają się przecież, u każdego w innych proporcjach, doświadczenia intelektualne, wolitywne (czyli np. nasze decyzje) i emocjonalne. Wiara jako akt całej osoby zawiera wszystkie trzy aspekty z różnie rozłożonymi akcentami. Ludzie różnie szukają.

Czytam Ewangelię "na rozum" i z czymś pogodzić się nie mogę. Budzi się mój sprzeciw. Mam jednak uruchomić zawór bezpieczeństwa, że skoro nie rozumiem, to muszę po prostu zaakceptować?

To znaczy, że pojawił się dobry czas na rozmowę, na lekturę, na poszukiwania. I na kwestionowanie własnego rozumienia danych słów po to, aby dojść do głębszego zrozumienia Ewangelii.

Czyli można wierzyć "rozumowo" nawet przy wątpliwościach, nie mając doświadczenia mistycznego?

Akurat osobiście uważam, że przeżycia mistyczne występują powszechnie. Dlatego przeciwstawienie, jakiego dokonał James, jest fałszywe.

Czytelnicy, pan czy ja też je mamy. Każdy akt modlitwy zmierza do tego. Człowiek opierając się na jakiejś formie modlitwy, na psalmie, pacierzu, własnej rozmowie z Bogiem, wychodzi poza samo tylko spełnianie praktyki religijnej w kierunku Boga. Dlatego każda modlitwa ma wymiar mistyczny...

Ma czy może mieć?

Ma. Bo człowiek czuje, że dzieje się coś więcej niż wypełnianie formy. Jego intencją jest dosięgnięcie samego Boga.

Nawet jeśli modlitwy "klepie"?

Nawet "klepiąc" wierzy, czy ma nadzieję, że w modlitwie dokonuje się coś więcej niż wypowiedzenie słów. Budowana jest więź z Bogiem. Każdy człowiek ma predyspozycje, żeby prowadzić głębokie życie duchowe.

Wiara nie musi rodzić się nagle, jak u Szawła. Łaska jest dostosowana do nas. Dla Szawła odpowiednim impulsem był gwałtowny przełom, dla innych najważniejszy będzie konsekwentny rozwój.

Wiara, która wzrasta powoli i łagodnie, może prowadzić do wiary równie silnej jak Pawłowa. Kościół jest środowiskiem, w którym wiarę buduje się przede wszystkim żyjąc sakramentami i czynną miłością bliźniego. To daje możliwość niesłychanego rozwoju. A przy tym nie naraża człowieka na upadek z konia...

Ma Ojciec swój ulubiony cytat z Pawła?

"Nieszczęsny ja człowiek!" (Rz 7, 24)(śmiech).

Grzegorz Chrzanowski OP (ur. 1965) jest dominikaninem, teologiem, regensem polskiej prowincji dominikanów i wykładowcą Papieskiej Akademii Teologicznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2008