Wewnętrznie rozdwojeni

Publicystyka rocznicowa i spory o powstańczy zryw Warszawy obecne były w Tygodniku Powszechnym od początku istnienia pisma. Czytając dziś tamte teksty warto pamiętać nie tylko o ograniczeniach cenzury, ale także o chwili historycznej, w której powstawały.

01.08.2004

Czyta się kilka minut

Cmentarz Powązkowski, lata 80.: "Dopiero rok 1989 przyniósł pogrobowe zwycięstwo poległych w Powstaniu" /
Cmentarz Powązkowski, lata 80.: "Dopiero rok 1989 przyniósł pogrobowe zwycięstwo poległych w Powstaniu" /

W pierwszą rocznicę w tekście sygnowanym przez redakcję czytamy: “Uczciwość w myśleniu każe rozróżnić dwie strony powstania: polityczną i wojskową. Nie znamy całości politycznych warunków powstania. (...) Dlatego sąd o politycznej stronie należy do czasu zawiesić. Inaczej jest z powstaniem warszawskim jako zbrojnym czynem ludności stolicy. (...) Był to naprzód krzyk zadręczanego na śmierć narodu: żyję i chcę żyć... (...) To powiedziała światu Warszawa 1944 r. Na tym polega jej piękno moralne. I dlatego ją czcimy" (“TP" nr 19/1945).

Dwa tygodnie później Wojciech Kętrzyński pisze, że wizja oddzielająca politycznych decydentów od walczącego miasta jest uproszczeniem: “W świadomości społeczeństwa warszawskiego powstanie musiało wybuchnąć, było oczywistą konsekwencją pięcioletniej walki z okupantem. Od pierwszego dnia wojny jasnem było, że Warszawa weźmie w toczącej się walce udział czołowy i bezkompromisowy. Społeczeństwo warszawskie zdawało sobie sprawę z faktu, że walka całego narodu została zogniskowana w stolicy. (...) Naród poświęcił stolicę, gdyż sądził, że jest to potrzebne w obronie honoru i suwerenności Polski. Powstanie stolicy było więc koniecznością. Jeśli jednak byli ludzie, którzy w ogniu powstania chcieli upiec własną pieczeń, to trzeba stwierdzić, że społeczeństwo postawiło sobie świadomie cele znacznie wyższe. (...) Trzeba sobie więc postawić dylemat - jeśli powstanie miało stać się faktem, to tylko wówczas gdy wybuchło. W tym zaś układzie wypadków wojskowych uratowanie stolicy było nieprawdopodobne" - pisał Kętrzyński (nr 21/1945).

W podobny tonie wypowiadała się Zofia Starowieyska-Morstinowa: jej zdaniem gdyby przywódcy polskiego Podziemia nie mieli poparcia w ludności stolicy, nie byliby w stanie poderwać 1 sierpnia do walki całego miasta.

Jednak gdy Warszawa leży w gruzach i trwają ekshumacje powstańczych grobów w “Tygodniku" mocniej brzmią teksty podkreślające niepotrzebny rozlew krwi.

W artykule “Porachunki narodowe" (nr 24/1945) Kętrzyńskiemu odpowiada Stefan Kisielewski. Redakcja, świadoma kontrowersyjnośći tekstu i najwyraźniej podzielona, wypowiedź Kisielewskiego opatrzyła nagłówkiem “artykuł dyskusyjny". W istocie, wywołał on wielką burzę.

Kisiel oskarża bowiem Kętrzyńskiego o jednostronność: zdaniem Kisielewskiego społeczeństwo było przekonane, że “walka potrwa krótko i zakończy się sukcesem". Gdyby było inaczej, wtedy “dziewięć dziesiątych Warszawian opowiedziałoby się przeciwko rozpoczynaniu powstania. Tę jedną dziesiątą stanowiła młodzież. Bo tragedia powstania warszawskiego, to przede wszystkim tragedia - warszawskiej młodzieży". Zdaniem Kisiela wychowana podczas okupacji młodzież żyła tylko myślą o walce, która w końcu stała się jej “koniecznością psychologiczną". Opętani tą ideą młodzi warszawiacy na ołtarzu tejże walki złożyli polską kulturę, “której pomnikami były warszawskie gmachy, kościoły, biblioteki". W imię fałszywie rozumianego honoru powstańcy sprzeniewierzyli się najwyższej wartości: trwaniu narodu. “Powstanie warszawskie tak jak i inne nasze powstania nie było aktem dojrzałej męskości: było aktem zniecierpliwienia, młodzieńczej niepowściągliwości. I dlatego przyniosło szkodę podstawowemu aksjomatowi patriotyzmu jakim jest - istnienie narodu ponad wszystko". Kisiel atakował, dowodząc, że Polacy mają instynkt śmierci, który sprawia, iż “Polska jest zawsze żebrakiem i płaczką Europy".

Kisiel polemizował też z poglądem, że powstańczy zryw był demonstracją polityczną i miał podkreślić pragnienie niepodległości. Gdyby to miała być demonstracja, twierdził, wówczas powinna trwać trzy dni, a jej charakter nie powinien być militarny. Trwająca 63 dni beznadziejna walka politycznie nie miała znaczenia, a cena okazała się zbyt wysoka. Polakom brak realizmu.

W 1946 r., w drugą rocznicę, Antoni Gołubiew pisze o tych skrajnych sądach (nr 31//1946): “Każdy Polak, myśląc o powstaniu odczuwa wewnętrzne rozdwojenie; prawie każdy głuszy je w sobie, stara się ugruntować jednostronny sąd, a więc wyraźny sąd". To “rozdwojenie" jest postawą Polaków wobec tragedii Warszawy. Gołubiew nie uchyla się od prezentacji swojego zdania, że zryw stolicy był tragicznym w skutkach błędem: “Powstania nie można traktować jako demonstracji (...), nie wolno bowiem dla celów demonstracyjnych skazywać na śmierć półtoramilionowego miasta. Powstanie trzeba traktować jako czyn bojowy". A ponieważ ten czyn bojowy nie miał szans, “nie wolno go było rozpoczynać". Z drugiej strony, argumentuje Gołubiew, “powstanie - niezależnie od tego, jak będziemy je oceniali z punktu widzenia jego celowości - jest wspaniałym objawem jednolitości narodu w walce o wolność". Gołubiew rozróżnia dwa realizmy: “realizm narodu" (irracjonalne czasem dążenie do celów) i “realizm wobec narodu" (dobieranie odpowiednich narzędzi dla realizacji tych celów). Tym drugim powinni kierować się politycy i przywódcy. Tymczasem “straty przewyższyły zyski" - pisze Gołubiew.

W późniejszych dekadach rocznicowe spory na łamach “Tygodnika" jakby złagodniały: krytyka nie jest już tak zdecydowana, pojawiają się głosy broniące przywódców podziemia. Zaważyły tu przede wszystkim teksty Władysława Bartoszewskiego (zwłaszcza “Sierpień i wrzesień Warszawy 1944", nr 30/1957; “Powstanie Warszawskie", nr 31/1964). Bartoszewski dowodził, że powstańczy zryw stał się sprawą ogółu i zyskał “podstawę społeczną szerszą niż którekolwiek z dotychczasowych powstań polskich".

Próbę syntezy podejmuje wreszcie w 50. rocznicę Jan-Nowak Jeziorański. Wskazuje na międzynarodowy aspekt sprawy: “Na to, by przesłanki decyzji Powstania zrozumieć, trzeba je rozpatrywać zarówno w kontekście panujących nastrojów, jak też gry o Polskę toczącej się między Londynem, Moskwą i Warszawą". Gra ta sprowadzała się do negowania przez Stalina walki Polaków z Niemcami. Polacy musieli zaprzeczyć temu czynami. Jeziorański pisze: “Akcja »Burza« na Ziemiach Wschodnich miała stać się dla Londynu i Waszyngtonu dowodem ich polskości. Wojskowo wymierzona była przeciwko Niemcom, a politycznie przeciwko terytorialnym roszczeniom Związku Sowieckiego. Ponieważ Warszawa była pierwotnie wyłączona z akcji »Burza«, oddziały AK w stolicy zostały ogołocone ze szczupłych zapasów broni i amunicji. (...) Jeszcze 7 lipca na rozkaz »Bora« transport 900 pistoletów maszynowych i zapas amunicji wysłano z Warszawy do Okręgów Wschodnich".

Jednak niepowodzenie “Burzy" sprawiło, że przywódcy AK doszli do wniosku, iż tylko zaatakowanie Niemców w stolicy może zapewnić rozgłos walce o Polskę i tylko przez walkę w Warszawie można zamanifestować dążenie narodu do wolności i niepodległości. “Ponadto - dowodzi Nowak-Jeziorański - nie można było nie brać pod uwagę nastrojów w Warszawie, która całe lata szykowała się do rozprawy z okupantem. Wreszcie: czyż można było przypuszczać, że Stalin wstrzyma ofensywę, by kazać wykrwawić się walczącemu miastu?".

Nowak-Jeziorański przekonuje, że walka miała “dalekosiężne, ujemne skutki polityczne dla Rosji i wpłynęła w sposób istotny na powojenny układ sił w Europie". Stalin nie mógł bowiem ruszyć z ofensywą zaraz po klęsce powstańców, gdyż to potwierdziłoby podejrzenia, iż nie pomógł im celowo; potem jesień uniemożliwiła natarcie Armii Czerwonej. Dzięki temu Sowieci dotarli do Berlina pół roku później i nie uprzedzili w zajęciu Niemiec aliantów, którzy w sierpniu 1944 r. dopiero umacniali się w Normandii.

Z polskiego punktu widzenia ważniejszy wydawał się jednak wpływ Powstania na przyszłość: “W ciągu następnych 45 lat pamięć hekatomby Powstania Warszawskiego i obawy przed jeszcze jednym daremnym upływem krwi wywierała w chwilach niebezpiecznych wpływ hamujący na społeczeństwo" - pisze były dyrektor Radia Wolna Europa. Z drugiej strony “zapamiętano w Moskwie, że Polacy są niebezpiecznym narodem, który w obronie imponderabiliów gotów jest iść na wszystko".

Skutek? To rok 1989 - konkludował Nowak-Jeziorański - przyniósł “pogrobowe zwycięstwo poległych w Powstaniu Warszawskim, w pięcioletniej walce w podziemiu i na wszystkich frontach II wojny światowej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej