Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Im bardziej puchną sejfy w Zurychu, tym bardziej jesteśmy pewni, że nasze życie stało się niestabilne. Tak nas nauczyła historia Szwajcarii - kraju, który wielka i mała finansjera od stuleci uznaje za najpewniejszy globalny skarbiec. Szybko zachodzące zmiany gospodarcze, a w efekcie społeczne i polityczne, wzmagają potrzebę bezpieczeństwa. Stąd wielu ludzi próbuje ochronić część swoich majątków przed skutkami postkryzysowej gospodarki, szukając spokoju w pancernych kasach Szwajcarii. Kupują franka, wierzą, że on nie straci na wartości. Rzeczywiście nie traci, rośnie w siłę.
Paradoksalnie to nadmierne zaufanie rodzi kolejną niestabilność. Miliony ludzi - także Polaków - uwierzyły, że najlepiej opłaca się brać długoletnie pożyczki na mieszkanie nie we własnej walucie, ale właśnie w szwajcarskiej. Jednak to, co przez lata było regułą, teraz wymownie podkreśla jej brak. Nie dość, że kryzys wielu kredytobiorcom odebrał pewność zatrudnienia i stałe zarobki, to jeszcze podbił cenę franka, a tym samym wysokość rat kredytu. Problemy ze spłatą stały się codziennością nie tylko w USA, w których kryzys się zaczął - są powszechne w Europie.
Zabierane masowo przez banki mieszkania czy domy to apokaliptyczna wizja dla społeczeństwa i zła przepustka dla rządzących do wygranej w kolejnych wyborach. Kluczem do spokoju stał się wskaźnik bezrobocia - jeśli nie rośnie, ryzyko niewypłacalności bankowej obywateli maleje. Ale gdy jest wysoki, a gospodarka słaba, wówczas nęci droga na skróty. Premier Węgier Viktor Orban znalazł niedawno dziurę w płocie. Aby ulżyć rodakom w spłacie kredytów - wielu z nich ma już z tym problemy - postanowił wyznaczyć stały kurs szwajcarskiej waluty. Raty nie będą rosły, nawet jeśli frank zdrożeje. W zamian banki dopiszą różnicę (między kursem rynkowym a rządowym) do sumy pożyczki i o tyle wydłużą jej spłatę. Proste, tylko czy skuteczne? Ekonomiści twierdzą, że usztywnianie płynnego kursu w UE jest bezprawne. Ponadto to tylko odłożone w czasie problemy.
Rząd Orbana ma wkrótce ogłosić szczegóły planu. Pierwszą jego ocenę wystawią inwestorzy, którzy kupują węgierskie obligacje, by władze w Budapeszcie miały pieniądze na wydatki zapisane w budżecie. Jeśli za te papiery inwestorzy zażądają więcej, to chyba lepiej, by inni nie szukali dziur we własnych płotach. Droga na skróty może bowiem okazać się bardzo kosztowna.