Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A czy może swobodnie i anonimowo lżyć, pomawiać i posługiwać się mową nienawiści, czyli hejtować? Naczelny Sąd Administracyjny wydał właśnie ważny wyrok.
W lipcu zeszłego roku „Tygodnik” apelował do ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego o ukrócenie bezkarności internetowych hejterów oraz przyzwolenia na hejt. Zwracaliśmy uwagę, że posługiwanie się językiem nienawiści rasowej, narodowościowej i wyznaniowej, językiem oszczerstw i pomówień, zbyt często jest lekceważone przez organa ścigania. Tłumaczyliśmy, dlaczego oddziaływanie sieciowej nienawiści trzeba brać serio. Pod naszym apelem podpisali się ludzie kultury i mediów, autorytety prawne i obrońcy praw obywatelskich. Skutek: Andrzej Seremet wydał wówczas specjalną instrukcję dla prokuratorów.
Sprawy, które na jednym końcu mają wolność wypowiedzi, a na drugim dobra osobiste, wymagają szczególnej wrażliwości. Właśnie wykazał ją NSA, rozstrzygając spór w sprawie między Agorą jako właścicielem forum internetowego, a Generalnym Inspektorem Danych Osobowych. GIODO nakazał wydanie numerów IP 36 komputerów, z których dyskutowano nad jakością usług firmy Promedica24. Istota rozstrzygnięcia dotyczyła tego, czy takie dane mają prawo otrzymać tylko prokurator bądź sąd, czy może o nie wystąpić podmiot prywatny (np. firma, ale też każdy obywatel), jeśli jest to niezbędne dla realizacji uzasadnionych celów – tu: ochrony dobrego imienia. Otóż NSA uznał, że owszem, może. Oznacza to, że podmioty, które poczują się obrażone wpisami w sieci, nie będą już musiały zwracać się o pomoc w dotarciu do danych autora wpisu do policji i sądu, lecz bezpośrednio do administratora danej strony. A jeśli ten odmówi – do GIODO. Część komentatorów uznała wyrok za młot na hejterów. Część – za młot na uprawnioną krytykę. Bo zbyt często zdarza się, że firmy czy lokalne władze domagają się usuwania negatywnych opinii na swój temat. Zyskując możliwość identyfikowania autorów krytycznych wpisów, bez wątpienia zaprzęgną przeciw nim swoje działy prawne. Polski internet żyje jeszcze sprawą blogera Piotra Ogińskiego, którego firma Sokołów pozwała o ogromne pieniądze po tym, jak skrytykował tatar jej produkcji.
To jednak nie koniec – bo w rozstrzyganej sprawie NSA przyznał rację... Agorze, uznając, że GIODO nie wyważył interesów stron. Sąd sformułował regułę, że w każdym takim przypadku należy indywidualnie ocenić zasadność żądania i wyważyć wartości – ochronę dóbr osobistych z jednej i wolności słowa z drugiej. Bo opinia, nawet ostra, to jeszcze nie hejt. Krytyka, nawet miażdżąca, niekoniecznie oznacza mowę nienawiści. A prawo to nie automat. NSA domaga się zdrowego rozsądku oraz odpowiedzialności od stosujących prawo organów państwa i od internetowych adwersarzy. Nienawiść – nie. Krytyka – tak.