„Wątpią niepokorni..."

W północnej Jutlandii, w Danii, 20 kilometrów od nadmorskiego kurortu Skagen, znajduje się wśród nadbałtyckich wydm niezwykły zabytek: wystająca wieża kościoła, którego mury zasypał piasek. Gdy byłem tam w maju, w obrazie zasypanego kościoła Den Tilsandede zobaczyłem puste kościoły w Niemczech, agnostyków i ateistów z Holandii, ogólnie nieciekawą sytuację Kościoła na Zachodzie Europy. Może nawet na chwilę pojawiły się nieco snobistyczne myśli, że w moim kraju takich zabytków nie uświadczysz, ale teraz się tych myśli wstydzę.

Do Danii wróciłem po niespełna dwóch miesiącach, by razem z kolegą co nieco zarobić m.in. na­ koncert Rolling Stonesów i resztę wakacji z ukochaną. W wielokulturowej Kopenhadze katolicy stanowią ok. 1 proc. W Niedzielę Świętojańską poszliśmy z Pawłem do z trudem odnalezionego kościoła Sakraments Kirke. Duńczyków było chyba niewielu, przeważali imigranci z Ameryki Południowej, Afryki, Filipin. Liturgię, w języku angielskim, sprawował ksiądz z kolczykiem w uchu, w otoczeniu ministrantek i imigracyjnej scholi. Po nieudolnych próbach zrozumienia przeze mnie czytań rozpoczęła się homilia: ambitna, ale głoszona w amerykańskim stylu - ksiądz chodził między ławkami, mówił, nawet krzyczał. Zaprzeczenie Trydentu. Po Mszy ksiądz stał przy wyjściu, by każdemu uczestnikowi podać rękę, życząc: "Have a nice week!". Tydzień później, w niedzielę Piotra i Pawła, sytuacja się powtórzyła: ten sam ksiądz, z kolczykiem w uchu, tym razem z ikoną paradował między ławkami, głosząc mądrą homilię. Uczestnicy Mszy - przeważali młodzi - na znak pokoju podawali sobie ręce i pokazywali znak wiktorii, mówiąc "peace". Podczas modlitwy "Ojcze Nasz" wszyscy trzymali się za ręce. Miałem wrażenie, że dobrze znam tych ludzi, choćby tego czarnoskórego mężczyznę, który bezinteresownie podał mi książeczkę z pieśniami, kiedy wypadła mi z ręki. Komunię pod dwiema postaciami rozdawały dwie kobiety i dwóch mężczyzn; blisko 70 proc. uczestników Mszy ją przyjęło.

Rok wcześniej byłem w Wielkiej Brytanii i uczestniczyłem w "polskiej" Mszy, potem jednak chodziłem już tylko na "angielskie". Mimo że nie wszystko rozumiałem, wśród obcokrajowców czułem się lepiej. Nie była to chyba kwestia wyboru "swoich" czy "innych", tylko atmosfery, więzi, bliskości...

7 lipca wróciłem do Polski. Dzień później włączyłem telewizor, usłyszałem homilię i przemówienia, w tym pewnego księdza i premiera rządu wygłoszone podczas XV Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. Na błoniach częstochowskich zgromadziło się ok. 150 tys. ludzi. Religia zdawała się być żywa, mocna, narodowa, masowa. Anonimowa. A ja zatęskniłem za zlaicyzowaną, dla wielu bezbożną Kopenhagą i Worcester w Anglii. Przypomniałem też sobie fragment wiersza "Homilia" Zbigniewa Herberta: "może tak należy mówić ludziom cichym ufającym/obiecywać - deszcze łaski - światło - cud/lecz są także tacy którzy wątpią niepokorni/bądźmy szczerzy - to jest także boży lud".

MATEUSZ SZYMULA

(Gdańsk)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2007