W USA rośnie ruch chrześcijańskich nacjonalistów

Dążą do zniesienia rozdziału Kościoła od państwa. A z ich zaangażowania korzystają niektórzy prawicowi politycy.

28.11.2022

Czyta się kilka minut

Grupa chrześcijan ewangelikanych na marszu „White Lives Matter”, Huntington Beach, Kalifornia, kwiecień 2021 r. / DAVID MCNEW / GETTY IMAGES
Grupa chrześcijan ewangelikanych na marszu „White Lives Matter”, Huntington Beach, Kalifornia, kwiecień 2021 r. / DAVID MCNEW / GETTY IMAGES

Casey, żona gubernatora Florydy Rona DeSantisa, jest tego pewna: Bóg ósmego dnia stworzył jej męża jako „wojownika”, który ma obronić Amerykę. To nie żart, ale treść reklamy wyemitowanej przed wyborami 8 listopada, w których wyłoniono członków Izby Reprezentantów, jedną trzecią Senatu oraz kluczowych urzędników w administracjach stanowych.

Polityków posługujących się podobną retoryką, co żona DeSantisa, było więcej: kongresmenka Lauren Boebert i walczący o urząd gubernatora Pensylwanii Doug Mastriano wykrzykiwali, że konstytucyjny rozdział Kościoła od państwa jest „głupotą” i „mitem”. Oliwy do ognia dolewała kongresmenka Marjorie Taylor Greene: przypięła sobie łatkę „chrześcijańskiej nacjonalistki” i przekonywała, że jest za to atakowana przez „bezbożną lewicę”. „Oni pokazali, kim tak naprawdę są. Nienawidzą Ameryki, nienawidzą Boga i nienawidzą nas” – wypisywała na Twitterze.

Jezus 2020

Choć część kandydatów, jak np. Doug Mastriano, poniosła w tych wyborach porażkę, tegoroczna kampania pokazała, że amerykańska prawica chce zbijać kapitał polityczny na „chrześcijańskim nacjonalizmie”. Wizja zwolenników tego nurtu jest prosta. Ameryka powinna być narodem oficjalnie chrześcijańskim, a obowiązkiem rządu federalnego jest promowanie religijnych wartości. Niektórzy uważają wręcz, że Stany Zjednoczone zostały wybrane przez Boga, a ich zadaniem jest obrona amerykańskiej tożsamości, nawet jeśli w grę wchodzi użycie przemocy.

Zwolennikami „wojowniczego” nurtu są m.in. członkowie ruchu Nowej Reformacji Apostolskiej (NAR), który głosi „teologię dominionizmu”. Według niej Bóg zesłał do Stanów Zjednoczonych apostołów i proroków, by ci zwalczali demony, jakie owładnęły światem. W tym celu wybrańcy mają zdobyć „siedem gór”, czyli siedem sfer kluczowych dla życia politycznego i społecznego.

Liderów ruchu NAR, wywodzącego się z nurtu charyzmatycznego i zielonoświątkowego, nie zabrakło przed szturmem na Kapitol 6 stycznia 2021 r. Na dzień przed zamieszkami, które miały „odkręcić” wynik wyborów prezydenckich, grupa chrześcijańskich nacjonalistów zorganizowała w Waszyngtonie marsz nawiązujący do biblijnego oblężenia Jerycha. Okrążając budynki Kapitolu, aktywiści dęli w trąby i śpiewali pieśń o słowach: „Jak wspaniały jest nasz Bóg”.

Nawiązania do religii chrześcijańskiej pojawiły się również w dniu waszyngtońskich zamieszek: w tłumie zwolenników Donalda Trumpa roiło się od krzyży i flag z napisami „Jezus zbawia”, „Jezus 2020” i „Uczyńmy Amerykę Znów Pobożną”. W sieci krążyły liczne nagrania: na jednym z nich widać kwiaciarkę z Teksasu, która wykrzykiwała, że „Bóg i państwo to dla niej nierozerwalna jedność”. „Zbudowaliśmy ten kraj na chrześcijańskich fundamentach i zobaczcie, jak bardzo od tego odeszliśmy. Jeśli nie odzyskamy naszego boskiego kraju, nic nie będzie miało znaczenia” – grzmiała kobieta podczas szturmu na Kapitol.

Tej retoryki używał również mający powiązania z ruchem NAR Doug Mastriano. Podczas spotkania online Mastriano pod koniec grudnia 2020 r. krytykował lokalnych polityków za niezablokowanie certyfikacji wyników wyborczych w Pensylwanii, gdzie zwyciężył Joe Biden. „Boże, pomóż nam przetrwać te mroczne czasy. Pójdziemy w ślady Gedeona i królowej Estery. Weźmiemy odpowiedzialność za republikę i nie będziemy się wahać” – grzmiał Mastriano, odnosząc się do dwóch postaci biblijnych, które uciekły się do przemocy, gdy w grę wchodziło dobro Izraelitów.

Trump wybawca

Pamiętnego 6 stycznia jako obrońca chrześcijańskich wartości jawił się Donald Trump, który podczas swojej prezydentury nominował do Sądu Najwyższego trzech konserwatywnych sędziów. Tym ruchem zabetonował ideowy układ sił i utorował drogę do przełomowego werdyktu, który w czerwcu zniósł konstytucyjne prawo do aborcji. Ostatnie miesiące przyniosły także serię innych decyzji z entuzjazmem przyjętych przez chrześcijańskich nacjonalistów. Głośnych echem odbił się wyrok ws. Josepha Kennedy’ego, licealnego trenera drużyny futbolu amerykańskiego. Sędziowska większość – w tym trzech sędziów nominowanych przez Trumpa – uznała, że mężczyzna miał prawo do odmawiania modlitwy po każdym meczu i dyrekcja szkoły nie powinna go za to zwalniać. Sąd tym samym podważył obowiązującą w szkołach publicznych zasadę neutralności światopoglądowej i stwierdził, że wypowiedzenie umowy mężczyźnie było „przejawem wrogości wobec religii”.

Powodem do świętowania był również dla amerykańskiej prawicy wyrok ws. dofinansowywania prywatnych szkół religijnych. Sąd uznał, że władze stanu Maine nie miały prawa odmówić wsparcia dla rodziców uczennicy szkoły katolickiej. Po tym wyroku pozostająca w mniejszości sędzia Sonia Sotomayor grzmiała, że jej koledzy „rozmontowują mur między Kościołem a państwem”, gwarantowany przez pierwszą poprawkę do konstytucji. „W ciągu zaledwie kilku lat sąd odszedł od konstytucyjnej doktryny zezwalającej stanom na odmowę dofinansowywania dla organizacji religijnych. Zamiast tego zmusza się władze do subsydiowania indoktrynacji z pieniędzy podatników” – podkreślała Sotomayor.

Diabelskie moce

Skręt w prawo Sądu Najwyższego idzie w parze z radykalizacją w szeregach Partii Republikańskiej. Widać to było nie tylko podczas szturmu na Kapitol i tegorocznej kampanii przed wyborami do Kongresu. Wielbicielem retoryki wpisującej się w nurt chrześcijańskiego nacjonalizmu od dawna jest Ron DeSantis, który koncertowo wygrał bój o gubernatorską reelekcję, zdobywając 19 proc. przewagi nad swoim rywalem. Polityk podczas swoich rządów niejednokrotnie zagrzewał Amerykanów, by ci zbroili się duchowo przeciwko „diabelskim mocom”, czyli liberalnym wartościom.

Gubernator sam konsekwentnie z nimi walczy: w marcu tego roku podpisał ustawę „Don’t Say Gay” („Nie mów o gejach”), która zabrania omawiania w szkołach kwestii związanych z orientacją seksualną i tożsamością płciową. Polityk próbuje również przeforsować w szkołach teorię, jakoby amerykańscy ojcowie założyciele nie popierali rozdziału Kościoła od państwa. DeSantis nie jest w tej walce osamotniony. Gubernatorzy innych republikańskich stanów od lat prześcigają się we wprowadzaniu „prochrześcijańskich” przepisów, takich jak np. nakaz zamieszczania hasła „In God We Trust” („Ufamy Bogu”) na budynkach administracji publicznej, a nawet na tablicach rejestracyjnych.

Politycy inspirują się przy tym podręcznikiem wydanym przez koalicję Project Blitz. Chrześcijańscy nacjonaliści zaproponowali w nim 20 modelowych projektów ustaw forsujących wizję Ameryki, w której w imię wolności religijnej można dyskryminować osoby LGBT, a w szkołach publicznych studiuje się Biblię i wywiesza na ścianach tekst Dekalogu. Jak wskazują eksperci, narodowe motto Stanów Zjednoczonych stało się wygodnym orężem do walki nie tylko z ruchem LGBT, ale także imigrantami i wszelkimi innymi „siłami” zagrażającymi wizji chrześcijańskiego narodu.

Już ponad 150 lat temu gniew religijnej prawicy dosięgnął nawet ojców założycieli, którzy rzekomo popełnili „śmiertelny grzech”, nie umieszczając w konstytucji zapisu o „narodzie chrześcijańskim”. W 1863 r. z propozycją stosownej poprawki wystąpił prezbiterianin John Alexander: chciał, by ustawa zasadnicza mówiła o zwierzchnictwie Chrystusa i prymacie prawa boskiego nad ziemskim. Alexandrowi się nie udało, ale przetarł szlaki dla tych, którzy wierzą, że w Ameryce można jeszcze zatrzymać postępującą sekularyzację społeczeństwa. Jeśli wierzyć sondażom, to wcale nie jest taka mała grupa. Według badania na zlecenie Politico aż 61 proc. republikańskich respondentów deklaruje, że poparłoby formalne ogłoszenie Ameryki chrześcijańskim narodem, nawet jeśli jest to niekonstytucyjne. Jak widać, w kraju, gdzie rozwścieczony tłum wdziera się do budynku Kapitol, niekonstytucyjność miewa drugo­rzędne znaczenie.©

Autorka jest dziennikarką „Press”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2022

W druku ukazał się pod tytułem: W imię Boga