W szarej strefie

Każde fałszywe oskarżenie o gwałt może szkodzić sprawie MeToo, ale i każdy film próbujący pokazać problem w nieco innym świetle może zostać uznany za niezgodny z ideami tego potrzebnego ruchu. Yvan Attal ryzykował więc sporo.

07.02.2022

Czyta się kilka minut

Charlotte Gainsbourg i Pierre Arditi w filmie „Oskarżony” / JÉRÔME PRÉBOIS / GALAPAGOS FILMS
Charlotte Gainsbourg i Pierre Arditi w filmie „Oskarżony” / JÉRÔME PRÉBOIS / GALAPAGOS FILMS

Z pobieżnych streszczeń można by wnioskować, że film Yvana Attala jest efektem backlashu – konserwatywnej reakcji na MeToo, odbywającej się również na gruncie kina. Że „Oskarżony” w najlepszym razie problematyzuje, a nawet relatywizuje gwałt. W takich przypadkach istotne jest zarówno to, kto w filmie przemawia zza kamery, jak i to, kto go ogląda. Czyli perspektywa płci, światopoglądu, życiowych doświadczeń.

Tu akurat trudno zarzucić reżyserowi męskocentryczny punkt widzenia – scenariusz pisał wraz z Yaël Langmann na podstawie powieści Karine Tuil z 2019 r., nagrodzonej francuskojęzycznym Goncourtem. Do współpracy zaprosił także doświadczoną montażystkę Albertine Lasterę. Co do pozostałych okoliczności, udała się rzecz wyjątkowa i dziś szczególnie trudna: film nie zajmuje twardego stanowiska, a jednocześnie nie stosuje prostych uników. Za to w roli tytułowej obsadził reżyser własnego syna, Bena Attala, zaś rolę jego matki powierzył matce aktora i zarazem swojej życiowej partnerce, Charlotte Gainsbourg. I ma to swoje konsekwencje.

Historia komplikuje się już w punkcie wyjścia. Telewizyjny dziennikarz i celebryta (Pierre Arditi) w momencie, kiedy ma otrzymać order Legii Honorowej, dowiaduje się, że jego syn został zatrzymany pod zarzutem gwałtu. Alexandre, obiecujący student Uniwersytetu Stanforda, miał dokonać tego czynu na siedemnastoletniej Mili (Suzanne Jouannet), która jest córką nowego partnera jego matki. I na dodatek religijną żydówką. Chłopak próbuje dowieść swej niewinności, dziewczyna przeżywa traumę, a jedni i drudzy rodzice, co naturalne, stają murem za swoimi dziećmi. Nawet matka domniemanego sprawcy, znana – jak na ironię – feministyczna eseistka, postanawia bronić syna za wszelką cenę. Chłopakowi grozi piętnaście lat więzienia.

Namnożenie tych problemów z czasem znajduje zasadność. Uruchamiają one bowiem istotne konteksty społeczne (rodzina chłopaka to wpływowa paryska burżuazja) czy kulturowe. Wiemy na przykład, że oskarżony prowadził się nader swobodnie, jego ojciec ma reputację kobieciarza i zachowuje się jak typowy „tłumaczysta”, a matce zarzuca się rozbicie innego małżeństwa; tymczasem Mila pochodzi ze środowiska, gdzie panuje kult dziewictwa i rodziny. Niemal każda scena i każdy detal dokładają znaczących informacji oraz przesuwają punkt widzenia to w jedną, to w drugą stronę. Skoro Alexandre ma ciągoty intelektualne i ładnie gra na pianinie, zapewne nie byłby w stanie dopuścić się gwałtu; skoro bywa arogancki, wysyła pieprzne esemesy i czyta do poduszki transgresyjnego Bataille’a, musi mieć skłonność do zachowań przemocowych – mniej więcej w ten deseń. Tylko co tak naprawdę zdarzyło się w altance śmietnikowej podczas młodzieżowej imprezy?

Film podzielono na rozdziały i drugi z nich nosi tytuł „Ona”. Poznajemy więc sprawę bardziej od strony Mili – nastolatki pod presją judaistycznej tradycji. Zanim wraz z matką zgłoszą gwałt na policję, zapytają o radę rabina. A może dziewczyna zmyśliła wszystko, chcąc odzyskać ojca, któremu nowy związek w sytuacji, gdy „twój syn zgwałcił moją córkę”, właśnie zaczyna się sypać? Albo zemściła się za doznane upokorzenie?

Attal pokazuje, z jaką łatwością chwytamy się kolejnych podsuwanych nam na tacy argumentów, żeby zobaczyć na ekranie swoją wizję świata. I dotyczy to zarówno położenia Mili, jak i Alexandre’a. Scenariusz zbudowany został na kształt kameralnej sądowej batalii „słowo przeciwko słowu”, a trzecia część „Oskarżonego” już dosłownie przenosi nas na salę rozpraw.

Fascynujący jest sam ekranowy proces tworzenia rozmaitych, często sprzecznych portretów psychologicznych obojga bohaterów. W sądzie konstruują go wedle swoich reguł świadkowie i eksperci (oskarżyciel, obrońca, psycholog). W filmie Attal coś nam podpowiada, podrzuca kolejne tropy i zarazem zachęca do kontrolowania własnej percepcji. Chodzi o to, żebyśmy nie wyrokowali zbyt pochopnie, pod wpływem własnych wyobrażeń i osobistych sympatii. Bo są momenty, gdy pozycja Alexandre’a czy Mili zmienia się nagle o 180 stopni. Sprzyjają temu wyrafinowane strategie oskarżenia czy obrony, w której druga strona zostaje zapędzona pytaniami w kozi róg i nieświadomie zaczyna grać przeciwko sobie.

Grzebanie w życiu prywatnym celem znalezienia haków, szukanie towarzysko-politycznych powiązań między rodziną „strony” a świadkami, miażdżąca retoryka – to wszystko w „Oskarżonym” wyznacza charakterystyczne dla dramatu sądowego napięcia i punkty zwrotne. Widać też, że język bywa czasem złym doradcą. Kiedy na przykład ojciec przed sądem bierze w obronę syna, używając „dziaderskiej” argumentacji i frazeologii, brzmi wówczas niczym typowy adwokat diabła i oddaje w gruncie rzeczy niedźwiedzią przysługę. Dlatego nie chodzi o to, by widz stał się samozwańczym sędzią, a raczej by dostrzegł mechanizmy manipulowania i gospodarowania prawdą.

Lecz tak jak każde fałszywe oskarżenie o gwałt może szkodzić sprawie MeToo, tak każdy film, który próbuje pokazać problem w nieco innym świetle, może zostać uznany za niezgodny z ideami tego potrzebnego ruchu. Attal ryzykował więc sporo, chociażby obsadzając swoją rodzinę po jednej ze stron konfliktu, co automatycznie określa albo przynamniej sugeruje, jakie przyjął stanowisko. Możliwe, że urodzony w Tel Awiwie francuski reżyser załatwia również tym filmem swoje porachunki z żydowską tradycją, choćby polemizując z okrucieństwem ukazanego na ekranie „salomonowego prawa”. Jednemu trudno zaprzeczyć – znany wcześniej jako aktor, a potem twórca komedii, nakręcił ten dojrzały, wieloznaczny obraz z pełną świadomością wagi (i w tym przypadku całej złożoności) tematu. Niuansując kwestie wrażliwe i drażliwe, usiłował mimo wszystko „nie zdradzić sprawy”.

Spowodował jednak, że przez dwie godziny i kwadrans widz grzęźnie w szarej strefie. Między tak zwanym gwałtem okazjonalnym a nieudaną randką, między „prawdą sądową” a prawdą obiektywną, między projekcją winy a identyfikacją z ofiarą. I musi sam się z tego wyciągnąć za włosy. Ponoć inspiracją dla francuskiego filmu było „Dwunastu gniewnych ludzi” (1957) Sidneya Lumeta, wyczuwa się też duszny zapach irańskich filmów Asghara Farhadiego. Bierze z tego Attal raczej intelektualną szermierkę niż emocjonalną temperaturę, lecz przecież – i o tym też jest film – bardzo trudno oddzielić sądy od emocji. A najgorsze, że przynosi to fatalne następstwa dla wszystkich postaci dramatu. ©

OSKARŻONY (Les Choses humaines) – reż. Yvan Attal. Prod. Francja 2021. Dystryb. Galapagos Films. W kinach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2022