W poszukiwaniu mężów stanu

Polityka powraca w pełnym jej wymiarze. Rządzący muszą przyjąć na siebie odpowiedzialność, do której nie przywykli i do której - być może - nie dorośli.

03.03.2009

Czyta się kilka minut

/rys. Tomasz Walenta /
/rys. Tomasz Walenta /

Rządy PiS-u i czas bezpośrednio je poprzedzający (od tzw. afery Rywina) wyróżniały się skrajnym upolitycznieniem języka. Nie oznaczało to jednak prymatu polityki samej. Rzeczywiste procesy były ukryte za parawanem słów. Słowa zaś skutecznie polaryzowały społeczeństwo i scenę polityczną.

Wielkie grillowanie

Jedną z najważniejszych zmian, które dokonały się po 2007 r., było uspokojenie i  odpolitycznienie dyskursu. Wedle słów Pawła Śpiewaka, społeczeństwo mogło wreszcie oddać się grillowaniu. Straciło zainteresowanie dla życia publicznego, które zdominowała sztuka PR. Najważniejszym celem stała się bowiem dbałość o wizerunek i danie wytchnienia społeczeństwu, zmęczonemu permanentną wojną.

Za rządów PiS Polska przeżywała szczęśliwe lata gospodarczego prosperity. Chociaż w telewizjach politycy perorowali o konieczności budowania IV RP, to w sondażach widać było wzrost zadowolenia z życia i poczucia bezpieczeństwa. Z takim kapitałem społecznym doszła do władzy Platforma. Dla rządzących była to sytuacja idealna, pozwalała bowiem unikać trudnych i ryzykownych wyborów między konkurencyjnymi celami - a to przecież jest istotą polityki. Wbrew pozorom, zarówno rządy PiS, jak i PO okazały się bowiem zachowawcze. Za radykalną retoryką partii braci Kaczyńskich nie kryła się żadna wielka wizja reform. Nawet jeśli zajmowano się walką z korupcją, to nie podejmowano działań systemowych, nie dokonywano strukturalnych zmian w organizacji państwa - odpowiedzią były jedynie wzmożone środki represji.

Dotyczy to również pierwszego roku rządów Platformy. Politycznym zaniechaniom towarzyszyło duże poparcie społeczne dla władzy. Społeczeństwo chciało raczej spokoju niż zmian. Dał temu wyraz sam premier Tusk mówiąc, że wyrzuci z Platformy każdego, kto będzie mówił o konieczności bolesnych reform.

Wszystko to sprzyjało faktycznemu odpolitycznieniu naszego życia publicznego.

Granice polityczności

Na ten stan nałożyły się światowe tendencje. Spod władzy politycznej wymknęły się istotne obszary jej dotychczasowej kompetencji. Państwa w znacznej mierze wycofały się ze sfery gospodarki, globalne procesy dzieją się bowiem w dużej mierze poza gestią ich decyzji. Przepływy inwestycji i kapitału dokonują się poza państwową kontrolą.

---zumi 32|strona|---

W Polsce te procesy wiążą się z oddelegowaniem części kompetencji politycznych do Brukseli. Realne decyzje w wielu dziedzinach wymknęły się spod kontroli rządu. (Należy jednak pamiętać, że polityczne stały się inne obszary, do tej pory należące do sfery prywatnej, choćby te, którymi w Polsce zajmowała się komisja Jarosława Gowina).

Mamy więc do czynienia ze zmianami granic polityczności. I z powrotem polityki w pełnym jej wymiarze. Rządzący muszą przyjąć na siebie odpowiedzialność, do której nie przywykli i do której - być może - nie dorośli. Na naszych oczach załamała się liberalna mitologia mówiąca o szkodliwości interwencji państwa. Pamiętajmy, że dla ludzi, którzy dziś rządzą Polską, państwo było opisywane wyłącznie w kategoriach negatywnych, jako przeszkoda lub zagrożenie dla swobodnej inicjatywy obywateli, instytucji gospodarczych i tworzącego się spontanicznie porządku świata.

Jeszcze wczoraj dla liberałów państwo znaczyło biurokracja. Dzisiaj, nawet w kraju tak liberalnym jak Stany Zjednoczone, zostaje ono obarczone nowymi obowiązkami. Dopuszcza się nawet (całkiem niedawno rzecz nie do pomyślenia) czasową nacjonalizację banków.

Państwo musi więc powrócić do sfer działalności, z których się wycofało. Nikt jednak nie wie, jaka ma być jego rola w tej nowej sytuacji. Stąd zagubienie klasy politycznej we wszystkich krajach dotkniętych kryzysem.

Okazuje się (wielu już o tym zapomniało), że działanie polityczne jest również procesem poznawczym, eksperymentem, którego skutki trudno przewidzieć. Nie wiemy bowiem, gdzie leżą granice polityczności. Muszą być one negocjowane z rzeczywistością, badane metodą prób i błędów. Różne kraje testują różne praktyczne rozwiązania, lecz wciąż trudno odpowiedzieć, czy ktoś znalazł polityczną odpowiedź na miarę wyzwań, przed którymi stanęliśmy.

Ludzie i zadania

W Polsce kończy się zatem polityka sprowadzona do uśmiechów i miłych gestów, do czystego PR-u (politykę pozorów najlepiej reprezentował - niezwykle przecież popularny - premier Kazimierz Marcinkiewicz). Zostaje jej przywrócona powaga. Już dzisiaj mam wrażenie, że polskie partie różnicują się według programów, a nie czysto retorycznych zaklęć. Pozostaje pytanie: czy polska klasa polityczna sprosta wyzwaniu?

W czasach szczęśliwych i spokojnych nie spotykamy zazwyczaj polityków wybitnych. Mam wrażenie, że występowali oni w Polsce wyłącznie na samym początku demokratycznych przemian. Tadeusz Mazowiecki, Lech Wałęsa, Jacek Kuroń, Bronisław Geremek - byli na pewno politykami o niespotykanym dzisiaj formacie. Uformował ich jednak świat, w którym trzeba się było zmierzyć z fundamentalnymi pytaniami o sens uprawiania polityki. Pamiętali tę lekcję, gdy przyszło im dokonywać, jako rządzącym, konkretnych wyborów.

Wielokrotnie zadawałem sobie później pytanie: gdzie są ich następcy? Naliczyłem kilku ludzi, którzy wydawali mi się obdarzeni politycznym talentem. Często nie podzielałem ich poglądów albo wręcz były mi one obce, lecz wydawało mi się, że Jan Rokita, Wiesław Walendziak, Roman Giertych, Paweł Piskorski albo i Zbigniew Ziobro takie talenty posiadają. Wszyscy oni jednak albo zniknęli ze sceny, albo na niej dogorywają. Nie chcę powiedzieć, że obowiązuje selekcja negatywna, lecz niewątpliwie marginalizacja polityki miała i ten skutek, że nie garnęli się do niej najzdolniejsi. Ci szukają innych dróg do kariery i prestiżu.

Zdumiewające jest jednak, że poza kilkoma wyjątkami (jak szefowie dwóch największych partii) nie ma w polityce polskiej postaci, które reprezentowałyby jej ciągłość. Nie nastąpiła akumulacja doświadczenia politycznego, praktycznej wiedzy i rozeznania. W tej materii ciągle zaczynaliśmy od nowa. Symptomatyczne też, że obecny polski premier nie ma doświadczenia w zarządzaniu jakąkolwiek instytucją. Owszem, był szefem partii, wicemarszałkiem - to jednak co innego... Nasi rządzący uczyli się władzy, jej elementarnych arkanów, dopiero gdy przejęli władzę.

Jeśli mam jednak poważne obawy o jakość polskiej polityki w czasach kryzysu, to bierze się ona z innych jej niedostatków. Rządzący nie posiadają bowiem specjalistycznego zaplecza - zespołów doradczych, które wspomagają władzę swoją wiedzą i kompetencjami w newralgicznych decyzjach. Powszechne w Polsce przekonanie, że najlepszym ministrem zdrowia będzie lekarz, a ministrem edukacji nauczycielka, jest karykaturą prawdziwej polityki.

Najlepszym symbolem tak rozumianej polityki jest przypadek szefa partii opozycyjnej, który zamyka się w odosobnieniu, by własnoręcznie napisać program swojej partii. Odwiedzali go tam pewnie jacyś partyjni eksperci, nie zmienia to jednak wymowy tego obrazu. Nadzwyczajnej, jak na europejskie standardy.

By nie popaść jednak w skrajny pesymizm, dodam: nie możemy wykluczyć, że ludzie, których do tej pory postrzegaliśmy jako niezdolnych do podjęcia wielkich wyzwań, w nowych warunkach okażą się mężami opatrznościowymi. Wszak ludzie dojrzewają w zadaniach, jak powiedział pewien klasyk polskiej myśli politycznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2009