W cieniu olimpiady

Guy Walters: IGRZYSKA W BERLINIE. JAK HITLER UKRADŁ OLIMPIJSKI SEN - były dziennikarz londyńskiego "Timesa" i autor thrillerów wojennych opublikował "Igrzyska w Berlinie" dwa lata temu, w siedemdziesiątą rocznicę ostatniej przed II wojną światową olimpiady.

03.06.2008

Czyta się kilka minut

W przeddzień igrzysk w Pekinie ta książka wydaje się szczególnie aktualna. Pokazuje bowiem kulisy ruchu olimpijskiego lat 30. i naiwność, hipokryzję lub interesowność wielu jego działaczy.

Stolica Niemiec miała stać się areną igrzysk olimpijskich w roku 1916, wtedy jednak rywalizacja między narodami przeniosła się do okopów I wojny. W dwóch olimpiadach powojennych (Antwerpia 1920, Paryż 1924) pokonane Niemcy nie brały udziału. I wreszcie w roku 1931 Międzynarodowy Komitet Olimpijski zadecydował, że olimpiada w roku 1936 odbędzie się w Berlinie. Gdy podejmowano tę decyzję, partia nazistowska rosła w siłę, jednak Niemcy były państwem demokratycznym. Dwa lata później rządził tam Adolf Hitler.

Czy sportowe święto przyjaźni między narodami może odbywać się w kraju rządzonym dyktatorsko, w którym morduje się przeciwników politycznych, obowiązuje ideologia rasistowska, a obywatele żydowskiego pochodzenia pozbawiani są praw (włącznie z prawem przynależności do klubów sportowych)? Okazało się, że może - tyle że zmienia się wtedy w propagandowy pokaz siły gospodarzy. Jak igrzyska zimowe w lutym 1936 r. w bawarskim Garmisch-Partenkirchen, zwłaszcza zaś olimpiada letnia w Berlinie. Odbyły się one, mimo że w 1935 roku wprowadzono w Niemczech rasistowskie "ustawy norymberskie", a w marcu roku następnego wojska niemieckie wkroczyły do zdemilitaryzowanej Nadrenii.

Walters opowiada, jak do tego doszło. Jak Hitler, który wcześniej uważał igrzyska olimpijskie za "wymysł Żydów i masonów", dostrzegł w nich sposobność do pokazania światu nowego oblicza Rzeszy. Jak międzynarodowi działacze sportowi dali się omamić pustymi obietnicami nazistów, albo - to przypadek późniejszego wieloletniego przewodniczącego MKOl Avery’ego Brundage’a - otwarcie zachwycali się nowymi porządkami w Niemczech, kraju "sprawnym, pracowitym i z charakterem", nie kryjąc specjalnie swego antysemityzmu. Jak skorumpowano dożywającego swoich dni twórcę nowożytnej idei olimpijskiej barona Pierre’a de Coubertin, wykorzystując jego kłopoty finansowe. Poznajemy dramatyczne historie nielicznych "pokazowych Żydów" występujących w barwach Niemiec, jak znakomita florecistka Helene Mayer, która na zdjęciu z ceremonii medalowej podnosi ramię w nazistowskim pozdrowieniu. Autor przypomina też, że sztafeta z ogniem olimpijskim - traktowana dziś przez niektórych jak najświętszy symbol - była pomysłem niemieckich działaczy i po raz pierwszy odbyła się właśnie w roku 1936...

Olimpiada w Berlinie okazała się propagandowym zwycięstwem Hitlera, choć, paradoksalnie, największym sportowym jej triumfatorem był "nieczysty rasowo" czarnoskóry Amerykanin Jesse Owens, czterokrotny złoty medalista. Walters nie ogranicza się do politycznych kulis; żywo relacjonuje sam przebieg igrzysk, zarówno rywalizację sportową, jak i jej tło towarzysko-obyczajowe. Dowiadujemy się więc o skandalach na pokładzie SS "Manhattan", którym płynęła do Hamburga ekipa amerykańska, o awansach, jakie Amerykance Helen Stephens, najszybszej kobiecie świata (przeszło metr osiemdziesiąt wzrostu, męska sylwetka, niski głos), czynili Hitler i Göring, o drażliwym problemie płci jej koleżanki Stanisławy Walasiewiczówny (Sally Walsh)...

Olimpiada w Berlinie ani nie rozmiękczyła nazistowskiej dyktatury, ani nie poprawiła losu niemieckich Żydów i przeciwników nazizmu. Brytyjski sprinter Harold Abrahams, złoty medalista z Paryża, z pochodzenia Żyd (jeden z bohaterów filmu Hugh Hudsona "Rydwany ognia"), który do Berlina pojechał jako sprawozdawca BBC, w wiele lat później wyznał: "nie jestem przesadnie szczęśliwy, że tam byłem". Ciekawe, czy to samo powiedzą kiedyś goście olimpiady w Pekinie - czy też bezkrytycznie zachwycą się propagandowym widowiskiem serwowanym przez komunistyczne władze. (Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2008, ss. 416. Przekład Norbert Radomski. Sporo fotografii, bibliografia, indeks osób.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2008