Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nieczęsto się zdarza taka symbioza autora i jego tłumacza. Pierwszą książkę Roberta Walsera po polsku – był to rok 1972 – zawdzięczamy Teresie Jętkiewicz, następne jednak tłumaczyła Małgorzata Łukasiewicz, ona też wydała w 1990 r. jego monografię. Przypadek szwajcarskiego pisarza jest w ogóle szczególny: w pełni doceniony został po śmierci, a zmarł w 1956 r. i przez ostatnie dwie dekady życia, spędzone w zakładzie leczniczym w Herisau, nie pisał. Małgorzata Łukasiewicz pozostała mu wierna do dziś, choć przekonanie polskiego czytelnika do pisarza dotąd mu nieznanego i w dodatku dawno nieżyjącego łatwe nie jest.
Znakomita tłumaczka miała przecież co robić: przyswajała równocześnie polszczyźnie Hessego, Josepha Rotha oraz jego imienników Gerharda i Patricka, a także Frischa i Sebalda (tego ostatniego wszystkie książki!), korespondencję Celana z Ingeborg Bachmann, libretta Wagnera, dzieła Nietzschego, Simmla, Adorna, Horkheimera i Gadamera, bestsellerowe „Pachnidło” Süsskinda, ostatnio zaś prozę dwóch niezwykłych autorek: Uniki Zürn i Christine Lavant. A to oczywiście nie wszystko. Podziwu dla Małgorzaty Łukasiewicz, jej przekładów i esejów nigdy dosyć.
Wracając do wydanego teraz Walsera – to jest jego debiut książkowy z 1904 r. Dosyć przewrotny, bo część pierwsza składa się z rzekomych szkolnych wypracowań przedwcześnie zmarłego chłopca, potem dopiero, w cyklu obrazków portretujących komisantów (czyli urzędników niskiego szczebla, biurowych wyrobników i kopistów), oraz w tekstach „Malarz” i „Las” Walser występuje już bez maski. Część pierwsza to udane pastisze chłopięcych wprawek pisarskich. Antoni Zając nazywa to zabawą konwencją i komentuje: Walser „tematem debiutu czyni sam debiut – własny, choć inscenizowany jako cudzy”. Z kolei uwięzieni w ciasnych biurach komisanci, młodzi i nieśmiali mężczyźni z piórem i liczydłem w ręku, okazują się tematem nieopisanym i interesującym. „Prawdziwą przyjemnością było dla mnie wejrzeć w jego [komisanta] mały, świeży, słabo przedeptany światek i znaleźć tam zakątki ledwie, jakby po kryjomu rozświetlone łagodnym słońcem”. To przewrotna apologia zwykłości. „Las” z kolei każe myśleć o walserowskich przechadzkach i jego relacji z naturą. Poznajemy pisarza in statu nascendi. ©℗
Robert Walser WYPRACOWANIA FRITZA KOCHERA Przekład Małgorzata Łukasiewicz, posłowie Antoni Zając. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2023, ss. 160.