Ustawy raczej nie będzie

Trudno liczyć, aby w najbliższym czasie udało się przyjąć ustawę o in vitro. Jedyna partia, która mogłaby to zrobić, jest wewnętrznie podzielona, a jej lider nie wydaje się zainteresowany doprowadzeniem sprawy do końca.

24.11.2009

Czyta się kilka minut

Wśród naszych polityków zapanowała moda na projekty ustaw o in vitro - obecnie mamy aż sześć propozycji. Powodem urodzaju jest przedmiot regulacji, którego postrzeganie zależy od światopoglądu. A tego ludzie łatwo nie zmieniają, gdyż oparty jest na głęboko przyjętych przekonaniach, od których nie są wolne także osoby niereligijne.

Taka sytuacja jest zbawienna dla partii, których elektorat jest niewielki, jednorodny i przekonany do swoich racji - np. SLD. Tymczasem dla dużych partii - jak PO i PiS - których elektorat jest zróżnicowany i wywoływanie takich problemów może prowadzić do jego podziałów, jest ona utrapieniem. Z kolei, z punktu widzenia PSL sprawa może wydawać się wydumana - politycy tej partii słyną z pragmatyzmu i kwestie ideologiczne znacząco ich nie angażują.

Mamy zatem sytuację szczególną, w której mimo wielości projektów niekoniecznie doczekamy się jakiegoś rozwiązania.

Ambiwalentny PiS

Dwa z przedstawionych projektów ustawy zwracają się przeciw in vitro. Pierwszy z nich został złożony przez stowarzyszenie "Contra in vitro". Przewiduje on nie tylko sankcje karne za niszczenie i handel embrionami, ale także za doprowadzenie do zapłodnienia poza organizmem matki. Jest to jedyny projekt, nad którym posłowie już głosowali, gdyż musieli się nim zająć jako projektem obywatelskim. Po odrzuceniu w pierwszym czytaniu wrócił on jednak jako projekt poselski, firmowany przez byłego parlamentarzystę PiS, Jana Filipa Libickiego.

Z kolei projekt byłego wiceministra zdrowia Bolesława Piechy (PiS) zakazuje in vitro, dopuszczając jednak adopcję już istniejących zarodków. W takich warunkach in vitro otwarte jest dla par małżeńskich, ale zakazane jest mrożenie i niszczenie zarodków.

Te dwa projekty popierane są przez polskich biskupów, choć zdaniem przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, abp. Józefa Michalika, tylko pierwszy w pełni odpowiada nauce Kościoła. Natomiast projekt Piechy "próbuje rozwiązać rzeczy nie do rozwiązania". Takie stanowisko może wydawać się zaskakujące. Skoro bowiem Kościół twierdzi, że zarodki są ludźmi, to jak można skazać je na obumieranie w zamrażarkach dlatego, że ktoś je powołał do życia w niewłaściwy sposób? Czy pozwolenie na ich obumieranie nie jest większym złem niż umożliwienie im rozwoju, nawet za cenę wykorzystania kłopotliwej moralnie procedury? Nie są to proste pytania, ale nie widać, żeby Kościół starał się wytłumaczyć wiernym powody takiej postawy.

Wydaje się, że projekt Piechy ma wprawdzie większe szanse niż "Contra in vitro" (ten ostatni obecnie popiera ok. 20 posłów z PiS, PSL, Polski Plus i niezrzeszonych), ale i tak jest mało realne, aby został przyjęty przez Sejm. Wynika to z faktu, że został złożony jako projekt poselski, a nie klubu PiS, który tym samym daje do zrozumienia, że nie chce tak jednoznacznej identyfikacji. Poparcie dla Piechy zadeklarowało ok. 70 proc. członków tej partii, w tym prezes Jarosław Kaczyński, choć nie jako szef PiS, tylko jeden z posłów. Są jednak w tej partii i przeciwnicy, np. uchodzący za zaufanego człowieka prezesa Adam Hofman, który uważa projekt Piechy za zbyt restrykcyjny. Świadczyć to może o głębokiej ambiwalencji całego klubu parlamentarnego, którego zachowanie, w obliczu głosowania, trudno przewidzieć.

Lewica chce pieniędzy z budżetu

Na antypodach w stosunku do tych propozycji znajdują się dwa projekty lewicowe. Stowarzyszenie "Nasz Bocian" i Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, wspierane głównie przez posłów lewicy na czele z Markiem Balickim (niezrzeszony), w swoim projekcie dopuszczają do in vitro pary heteroseksualne i kobiety samotne. Ocenie lekarza pozostawiają decyzję o liczbie tworzonych embrionów, a los niewykorzystanych embrionów zależy od osób zamawiających taką procedurę. Projekt przewiduje finansowanie in vitro z budżetu państwa.

Drugi z lewicowych projektów - Joanny Senyszyn (SLD) - w ogóle nie reguluje przebiegu procedury in vitro, lecz zakłada, że powinna być ona finansowana ze środków publicznych. Z tego też względu nie warto się nim zajmować, bo szanse na przyjęcie ustawy, która nawet w minimalnym stopniu nie porządkuje obecnie panującego bałaganu, są żadne.

Czy jednak "projekt Balickiego" ma jakiekolwiek szanse? Wprawdzie oprócz lewicy przyciąga on także bardziej liberalnych posłów PO (w tym Joannę Muchę), ale wydaje się, że jest to zbyt słabe poparcie. Można zatem założyć, że i on skazany jest na porażkę.

Niezdecydowane centrum

Pośrodku tych projektów pozostaje Platforma Obywatelska, która waha się między dwoma propozycjami. Projekt przygotowany przez Jarosława Gowina dopuszcza zapłodnienie pozaustrojowe, ale tylko dla par małżeńskich. Wyjątkowo do procedury może być również dopuszczona kobieta samotna. Można tworzyć maksymalnie dwa embriony, przy czym obydwa należy implantować. Zakazana jest kriokonserwacja i niszczenie zarodków, a w wyjątkowych przypadkach dopuszczona jest ich adopcja.

Z kolei projekt Małgorzaty Kidawy-Błońskiej dopuszcza zapłodnienie pozaustrojowe dla wszystkich par heteroseksualnych, a liczbę tworzonych zarodków uzależnia od decyzji lekarza. Dopuszcza też adopcję i mrożenie embrionów, ale zakazuje ich niszczenia, gdy "są zdolne do normalnego rozwoju".

Sytuacja w PO jest patowa: wiadomo, że strony nie dojdą do porozumienia, gdyż dzieli je m.in. kwestia mrożenia embrionów, przedstawiana przez Kidawę-Błońską jako niezbędną w zapewnieniu skuteczności in vitro, a dla Gowina będącą wyrazem przedmiotowego traktowania człowieka. Trudna do pogodzenia wydaje się także rozbieżność w określeniu podmiotów mogących korzystać z tej procedury.

Taki stan rzeczy sprawia, że kluczowa w Platformie będzie decyzja wewnętrzna. A tu wydaje się, że propozycja Kidawy-Błońskiej jest bardziej ceniona przez partyjnych prominentów - popierają ją m.in. minister zdrowia Ewa Kopacz i wiceprzewodniczący klubu PO Waldy Dzikowski. Za konserwatystów (czyli zwolenników Gowina) nie mogą być z pewnością uważani nowy szef klubu Grzegorz Schetyna ani marszałek Bronisław Komorowski, którzy niegdyś proponowali odłożenie sprawy do czasu, gdy w tej kwestii w ostrym boju zetrą się lewica z prawicą. Najprawdopodobniej zatem Platforma przedstawi dwa projekty, a decyzja, który z nich poprzeć, należeć będzie do posłów. Trudno jednak przypuszczać, aby stanowisko partyjnych liderów nie miało na nich wpływu.

Na korzyść projektu Gowina mogłaby - jak on sam sądził - pozytywnie wpłynąć aprobata ze strony biskupów. Wtedy bowiem premier Tusk miałby wyraźną zachętę do przyjęcia jego propozycji. Ale taka aprobata nie nastąpiła i nie ma w tym nic dziwnego - Kościół sprzeciwia się in vitro i nie może postawić na projekt tę procedurę dopuszczający, nawet jeżeli część Episkopatu byłaby skłonna uznać go za "najlepszy z możliwych" w obecnych warunkach politycznych.

Dla Tuska natomiast in vitro nie zalicza się do rejestru najważniejszych problemów, mimo jego medialnej atrakcyjności. Jak do tej pory, to Platforma, która jako pierwsza podjęła próby uregulowania procedury in vitro, była najmniej sprawna w kierowaniu gotowych projektów do Sejmu. I wydaje się, że nie ma w tym przypadku.

***

Biorąc pod uwagę powyższe argumenty, trudno liczyć, aby w najbliższym czasie udało się przyjąć jakąkolwiek ustawę na ten temat.

In vitro może stać się więc kolejnym dowodem na słabość politycznych elit, które są niezdolne do objęcia opieką prawną fundamentalnych sfer aktywności obywateli.

Maciej Brachowicz jest prawnikiem i ekonomistą, ekspertem Klubu Jagiellońskiego, współpracownikiem "Teologii Politycznej".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2009