Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na brzegu Río Grande w płytkiej wodzie leżą ciała Salwadorczyka Oscara Ramíreza i jego córeczki Valerii; jej ręka oplata szyję ojca. Oboje próbowali przeprawy przez rzekę koło mostu łączącego meksykańskie miasto Matamoros i Brownsville w Teksasie. Ryzykowali – zamiast poprosić o azyl na przejściu granicznym – bo chcieli uniknąć restrykcji wprowadzonych przez administrację Trumpa. Od jesieni 2018 r., gdy „karawana” latynoskich migrantów szturmowała granicę USA, ograniczono liczbę przyjmowanych dziennie wniosków o azyl. W Matamoros na złożenie wniosku w przepełnionych obozach czeka ok. 2 tys. osób. Oznacza to, że Ramírezowie utknęliby w obozie na kilka miesięcy lub dłużej, bo według nowej polityki Białego Domu na rozpatrzenie wniosków trzeba czekać w Meksyku.
Desperacja wśród migrantów narasta. Od października 2018 r. do dziś zatrzymano prawie 600 tys. osób próbujących nielegalnie przedostać się do USA. Chcąc zatrzymać największy w ciągu dekady napływ migrantów, administracja Trumpa w czerwcu wymusiła na Meksyku większe restrykcje także po drugiej stronie granicy. Dramatycznych zdjęć z tego pogranicza może być więcej. ©
Czytaj także: Marta Zdzieborska: Karawana chce do raju