Upadłość cywilizowana

Proponowane przepisy o upadłości konsumenckiej nie są manną z nieba. Oznaczają jedynie, że spłata prywatnych długów będzie uregulowana ustawą.

24.06.2008

Czyta się kilka minut

Bankructwo kojarzy się nam zwykle z działalnością gospodarczą: firma nieostrożnie prowadzi interesy albo ma pecha, przestaje płacić rachunki i upada. Do przedsiębiorstwa wchodzi syndyk, wycenia majątek i sprzedaje, co się da, żeby choć częściowo spłacić wierzycieli, czyli głównie dostawców i banki. Czasem godzą się oni na zawarcie w sądzie układu, który umożliwia zagrożonej bankructwem firmie dalsze istnienie, a spłatę zaległości rozkłada na dłuższy okres, darowując przy okazji część odsetek. Na taki układ wierzyciele godzą się wówczas, gdy mają nadzieję, że firma wyjdzie z kłopotów i że okazując dobrą wolę odzyskają więcej pieniędzy (choć później) niż przy sprzedaży jej majątku przez syndyka.

Kłopoty ze spłatą zobowiązań - kredytów, czynszu, rutynowych opłat - mają także gospodarstwa domowe, czyli konsumenci. Co istotne, oni jednak nie mogą w Polsce korzystać z procedur upadłościowych,

w których bierze się pod uwagę zarówno interesy zawiedzionych wierzycieli, jak i ich niesolidnych dłużników.

Prywatne bankructwo

Stąd właśnie wziął się pomysł wprowadzenia przepisów o upadłości konsumenckiej. Obowiązują one w większości krajów rozwiniętych, choć bardzo się różnią. Najbardziej liberalne są pod tym względem Stany Zjednoczone, gdzie bankructwa, także konsumenckie, uważa się za jeden z elementów funkcjonowania gospodarki wolnorynkowej. Kraje europejskie są bardziej wstrzemięźliwe, choć w różnym stopniu. Unia Europejska w tej akurat dziedzinie nie zdradza żadnych ponadnarodowych zapędów i nie narzuca krajom członkowskim określonych rozwiązań - każdy stosuje własne. Generalnie jednak w przepisach o upadłości konsumenckiej chodzi o to, żeby nadmiernie zadłużonym gospodarstwom domowym umożliwić spłacenie długów i ponowne wejście na drogę finansowej cnoty.

U nas staje się to tym potrzebniejsze, że Polacy szybko się zadłużają, choć nadal jesteśmy pod tym względem bardziej wstrzemięźliwi od mieszkańców rozwiniętych krajów zachodnich. Jednak po trwającym kilka lat boomie na kredyty mieszkaniowe pewnie się okaże, że nie wszyscy są w stanie je spłacać - zwłaszcza że stopy procentowe rosną, a kredyty (także w walutach obcych), które w momencie zaciągania wydawały się tanie, stają się coraz droższe.

Teraz, gdy gospodarka rozwija się szybko, złoty jest mocny, rośnie zatrudnienie, a pensje idą w górę, nie zdarza się to często. Polskie banki nie mają większych problemów ze spłatą kredytów udzielonych gospodarstwom domowym. Gdy jednak - co przecież nieuchronne - sytuacja ekonomiczna pogorszy się, złoty straci na wartości, a znalezienie pracy nie będzie już tak łatwe jak dziś, sporo ludzi stwierdzi, że znalazło się w "pętli kredytowej". Im właśnie mogą pomóc przepisy o upadłości konsumenckiej.

Komu pomóc

Czy jednak mają one obejmować wszystkich nadmiernie zadłużonych konsumentów? Także takich, którzy kupowali bez opamiętania, korzystając z licznych kart kredytowych, zaciągając pożyczki, gdzie tylko się dało, i czasem beztrosko nie płacąc za mieszkanie, telefon i prąd? Czy też powinny dotyczyć tylko osób, które w pętli długów znalazły się nie z powodu finansowej niefrasobliwości, ale dlatego, że dotknęła je choroba czy inne nieszczęście, np. straciły pracę i nie mogą znaleźć innej?

Z badań OBOP (dla Instytutu Globalizacji, z kwietnia 2007 r.) wynika, że do spłacania długów Polacy podchodzą rygorystycznie: 97 proc. uważa, że to po prostu obowiązek. Jednocześnie prawie połowa uznała, że możliwość ogłoszenia upadłości konsumenckiej powinna obejmować jedynie ludzi, którzy zaleźli się w ciężkiej sytuacji życiowej.

Podobne podejście prezentują dwa istniejące obecnie projekty zmian ustawowych - poselski (PO) i Ministerstwa Sprawiedliwości. Ich autorzy wychodzą z założenia, że zbytnia szczodrość wobec dłużników to szkoda dla interesów wierzycieli, czyli głównie banków, które udzielają kredytów. Jeśli będą się one obawiać, że stracą pieniądze na "upadłych" klientach, to powetują sobie te straty na innych, podnosząc np. opłaty za udzielenie kredytu.

Wysuwa się także argument, że łagodne kryteria upadłości konsumenckiej stworzą tzw. pokusę nadużycia, czyli mogą zachęcać ludzi do niesolidności. Tak zdarza się w Stanach Zjednoczonych, gdzie przepisy o upadłości konsumenckiej obowiązują już ponad 100 lat i gdzie można z niej korzystać wielokrotnie. Wydaje się jednak, że w Polsce nie trzeba się tego obawiać: miną lata, zanim ludzie przyzwyczają się do takiego sposobu wychodzenia z długów.

Zwłaszcza że nie ma co liczyć, iż najpierw sobie poszalejemy, a potem uciekniemy pod ochronę ustawy o upadłości konsumenckiej. W obydwu wspomnianych projektach zakłada się bowiem, że ma ona dotyczyć wyłącznie sytuacji, gdy ktoś staje się niewypłacalny na skutek długotrwałej choroby (także w rodzinie), utraty zdolności do pracy, trwałego, niezawinionego bezrobocia lub straty części majątku w efekcie zdarzeń losowych (pożar, powódź, rabunek itp.). Upadłość konsumencka ma zatem dotyczyć wyłącznie przypadków ekstremalnych, a nie zwykłej beztroski czy niezaradności finansowej.

Manny z nieba nie będzie

Nie można też oczekiwać, że będzie ona oznaczać darowanie długów. Przeciwnie: trzeba je będzie oddać. Sąd rozpatrujący wniosek o upadłość konsumencką (będzie mógł go zgłosić sam zainteresowany albo jego wierzyciele) wyznaczy sposób sprzedaży majątku bankruta, a z uzyskanych pieniędzy spłaci się wierzycieli. Jeśli nie wystarczy, sąd wyznaczy termin, w którym ma on zapłacić resztę. Bardzo istotne jest zatem, co będzie się wliczać do majątku podlegającego sprzedaży, czyli do tzw. masy upadłościowej. Według projektu Ministerstwa Sprawiedliwości, także zajmowane mieszkanie czy dom - a dłużnikowi pozostawi się tylko pewną kwotę na wynajęcie skromnego lokum na rok. To rozwiązanie wydaje się nadmiernie restrykcyjne (w niektórych państwach mieszkanie, do określonej powierzchni czy wartości, sprzedaży nie podlega), zwłaszcza że bankrutowi nie przysługiwałoby prawo do lokalu socjalnego. Wprawdzie takie podejście ma uzasadnienie ekonomiczne - przewiduje się, że gros upadłości konsumenckich będzie się wiązać z kredytami na mieszkania - ale z pewnością nie sprzyja powrotowi zadłużonego konsumenta do normalnego funkcjonowania.

Dla bankrutujących osób prywatnych niekorzystne jest również to, że projekt Ministerstwa Sprawiedliwości nie przewiduje analogicznego jak w przypadku firm układu z wierzycielami, uznając, iż byłby to proces zbyt długi i zbyt kosztowny. Taką możliwość uwzględnia natomiast poselski projekt PO, który przewiduje również korzystanie w tym okresie z pomocy adwokata albo doradcy do spraw upadłości. Takiego zawodu wprawdzie jeszcze u nas nie ma, ale przecież może się pojawić. Na przykład w Wielkiej Brytanii ta profesja kwitnie. W okresie długiego boomu gospodarczego Brytyjczycy zadłużali się bowiem na potęgę i teraz wielu z nich ma kłopoty z wywikłaniem się z pożyczek mieszkaniowych i debetów na kartach kredytowych.

Proponowane dziś przepisy o upadłości konsumenckiej nie są więc wcale manną z nieba dla niefrasobliwych dłużników. Tak naprawdę oznaczają one jedynie, że spłata prywatnych długów będzie się odbywać w sposób cywilizowany, uregulowany ustawą. Nikt jednak tych długów nie umorzy i nie ma co oczekiwać, że będzie to operacja bezbolesna dla bankrutów. Jest jednak szansa, że będzie przewidywalna. A to już spora korzyść.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2008