Uczony i fantasta

W dziesięciolecie zgonu o. Józefa Marii Bocheńskiego ukazał się tekst Katarzyny Wiśniewskiej “Poniekąd cynik" (“TP" nr 7/05), do którego chciałbym dorzucić parę osobistych wspomnień.

Gdy w 1986 r. przyjechałem na wykłady na uniwersytecie we Fryburgu, tamtejszy profesor chemii fizycznej od razu mi oświadczył: “Przede wszystkim musisz poznać najciekawszego człowieka we Fryburgu, naszego byłego rektora - ojca Bocheńskiego. On jest zresztą najważniejszym ogniwem, łączącym nas z Polską". O. Bocheński mieszkał w dwu wypełnionych książkami pokoikach na wysokim piętrze Albertinum, klasztoru położonego w centrum miasta. Był chyba najbarwniejszą osobowością wśród uczonych, jakich poznałem w swym długim życiu: wybitny logik, stosujący logikę i do religii, i do polityki, i do sporów o ochronę zwierząt; znakomity znawca marksizmu i komunizmu; dominikanin, ale nieortodoksyjny katolik. Na pytanie, jak godzi poglądy z przynależnością do zakonu, odpowiedział z humorem: “Już dawno by mnie stąd wyrzucili, gdyby nie to, że zakon jest niebogaty, a mnie zapraszają na wykłady po różnych uniwersytetach w świecie, dostaję honoraria, więc robię, co mogę dla klasztoru. Ot, te marmurowe schody, ta winda - to wszystko z moich honorariów...". Poznałem go, gdy miał 84 lata, a gorzko narzekał: “Moją radością było latanie, a teraz odebrali mi licencję pilota ze względu na wiek. Prosiłem, by mnie zbadali, jestem przecież w pełni sprawny, ale odmówili badania, a licencję mi zabrali! No i co mi zostało? Już tylko szybkie samochody; na torach wyścigowych staram się wyciągnąć 500 km na godzinę".

Parę lat później, gdy zaczynał się nasz przełom ustrojowy, przyjechał do Warszawy. Jego odczyt w podziemiu kościoła Św. Krzyża był patriotyczny i bojowo-antykomunistyczny: “Bolszewików Pan Bóg stworzył po to, by ich bić!". Ktoś zapytał: “A ewangeliczna miłość bliźniego?". O. Bocheński odpowiedział “Pismo święte jest grubą książką, każdy tam znajdzie coś stosownego...". W ostatnich latach życia studiował porównawczo religie, zwłaszcza religię starożytnego Egiptu. Opowiadał podczas naszego ostatniego spotkania w 1993 r., że w każdej religii można się doszukać wspólnego z innymi religiami rdzenia - wynika to z pragnienia nieśmiertelności, które jest najważniejszym źródłem wiary. Praca o. Bocheńskiego o religii egipskiej nie ukazała się przed jego śmiercią. Ponieważ jego archiwum przejęli dominikanie w Krakowie, poprosiłem ich o dostęp do niego - niestety, odmówiono mi. I chyba nie tylko mnie. Jerzy Giedroyc napisał w “Notatkach Redaktora" w “Kulturze" (nr 9/97): “Archiwa o. Bocheńskiego znalazły się w gestii polskich dominikanów. Prowincjał tego zakonu natychmiast po przejęciu archiwów podjął decyzję o zamknięciu ich dla badań naukowych na 50 lat. Jest to chyba pierwszy wypadek w Europie zamknięcia w całości spuścizny naukowej wybitnego filozofa".

W Szwajcarii przygotowuje się wydanie dużego dzieła wielu autorów z całego świata, poświęconego osobie o. Bocheńskiego, jego poglądom i wkładowi do nauki. Dobrze, że “TP" przypomina tę wybitną i niebywałą postać uczonego, duchownego, patrioty, pełnego entuzjazmu fantasty.

ZBIGNIEW R. GRABOWSKI (Warszawa)

***

Spuścizna po ojcu Bocheńskim - zgodnie z prawem zakonu, do którego należał - trafiła po jego śmierci do Archiwum Polskiej Prowincji Dominikanów w Krakowie. Niestety, posiadamy tylko część dorobku naszego współbrata, ponieważ krótko przed jego śmiercią jeden z jego świeckich współpracowników wyniósł z fryburskiego klasztoru najcenniejsze materiały pod pretekstem przekazania ich archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego. O ile nam wiadomo, dotąd tam nie trafiły.

Z tego, co posiadamy, można korzystać swobodnie, przy zachowaniu zasad podobnych do obowiązujących w każdym archiwum. Nigdy żaden z prowincjałów nie wydał zakazu korzystania z tych materiałów. Ojciec Bocheński w ostatnich latach życia rzeczywiście interesował się religią starożytnego Egiptu, a szerzej zagadką śmierci wielkich cywilizacji i religii. Dlatego uczył się pisma egipskiego, sam dostałem od niego wizytówkę z napisanym tym pismem moim nazwiskiem. Nie spotkałem jednak ani w jego papierach, ani w używanym przez niego komputerze śladów książki, którą rzekomo miał na ten temat pisać.

O. JAN ANDRZEJ SPIEŻ OP, archiwista polskiej prowincji dominikanów

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2005