Tylko nie on

Niechęć do Donalda Trumpa sprawia, że coraz więcej Republikanów włącza się w kampanię wyborczą Demokraty Joego Bidena. Ale tylko ci, którzy nie boją się politycznej zemsty prezydenta.
z San Diego (USA)

27.07.2020

Czyta się kilka minut

Kellyanne Conway doradza Trumpowi, a jej mąż robi wszystko, aby Trump nie został znów prezydentem. Na zdjęciu: Kellyanne w Ogrodzie Różanym w Białym Domu, wrzesień 2019 r. / BRENDAN SMIALOWSKI / AFP / EAST NEWS
Kellyanne Conway doradza Trumpowi, a jej mąż robi wszystko, aby Trump nie został znów prezydentem. Na zdjęciu: Kellyanne w Ogrodzie Różanym w Białym Domu, wrzesień 2019 r. / BRENDAN SMIALOWSKI / AFP / EAST NEWS

To jedna z najdziwniejszych par wśród amerykańskich elit politycznych. Kellyanne Conway jest doradczynią Donalda Trumpa i szefowała jego kampanii prezydenckiej w 2016 r. Jej mąż, George Conway, to prominentny nowojorski prawnik, który w geście dezaprobaty wobec Trumpa wystąpił z Partii Republikańskiej.

Podczas gdy Kellyanne głowi się, jak doprowadzić dziś do reelekcji prezydenta, George chodzi do liberalnych stacji telewizyjnych i nazywa Trumpa „kryminalistą”, „patologicznym kłamcą” i „przywódcą-idiotą”. A pomyśleć, że cztery lata temu Conwayowie byli – gdy idzie o politykę – zgodni. Kiedy Trump wygrał wyścig o Biały Dom, George nazwał to „najważniejszym osiągnięciem mojej żony” i kupił wraz z nią w Waszyngtonie rodzinną rezydencję o wartości 8 mln dolarów. Dziś robi wszystko, aby żona już wkrótce nie musiała dojeżdżać do pracy w Białym Domu.

Reklamowy atak

Jest wieczór, 3 maja. Konserwatywna telewizja Fox News emituje płatną reklamę atakującą Donalda Trumpa. Widzowie słuchają o tym, jak prezydent zlekceważył zagrożenie związane z pandemią i nie radzi sobie z galopującym bezrobociem. Pod koniec materiału padają słowa: „To czas żałoby w USA. Pod przywództwem Donalda Trumpa nasz kraj staje się słabszy, bardziej chory i biedny. Co będzie, jeśli czekają nas kolejne cztery lata jego rządów? Czy to będą te same Stany Zjednoczone?”.

Reklama wyemitowana w przychylnej Trumpowi stacji to nie sprawka polityków Partii Demokratycznej, lecz grupy Lincoln Project, której jednym z założycieli był George Conway. To konserwatywny komitet akcji politycznej, który wspiera Joego Bidena i z funduszy na kampanię wyborczą opłaca antytrumpowe reklamy.

Nic dziwnego, że po emisji materiału w Fox News prezydentowi puściły nerwy. Tuż przed pierwszą w nocy obrażał George’a Conwaya na Twitterze: „Nie wiem, co Kellyanne zrobiła swojemu niepoczytalnemu mężowi (...), ale to musiało być coś bardzo złego”.

Trump zmieszał też z błotem pozostałych członków Lincoln Project. Większość z nich to doradcy polityczni, którzy pracowali kiedyś dla prezydenta George’a W. Busha, senatora Johna McCaina czy gubernatora Kalifornii Arnolda Schwarzeneggera. Konserwatyści lawirujący od lat w partyjnych strukturach mają jeden cel: przekonać republikańskich wyborców, aby w listopadowych wyborach nie głosowali na Trumpa.

Z Lincolnem na sztandarze

Konserwatywny komitet zadebiutował w styczniu emisją reklamy skierowanej do białych ewangelików, żelaznego elektoratu prezydenta. Materiał przedstawiał kilka kontrowersyjnych wypowiedzi Trumpa, które kolidowały z jego wizerunkiem „przykładnego chrześcijanina”, tak często promowanym przez niektórych liderów Kościoła ewangelikalnego w USA.

Od tego czasu Lincoln Project – nazwą nawiązujący do republikańskiego prezydenta z czasów wojny secesyjnej, który swój konserwatyzm łączył z nowoczesnymi jak na ówczesne czasy poglądami – to maszynka do wypuszczania dziesiątek reklam atakujących Trumpa na każdym kroku. Od insynuacji, że jest za stary i nie podoła kolejnej kadencji, aż po kpiny z jego czerwcowego wiecu wyborczego w Tulsie (gdzie dwie trzecie miejsc na stadionie było pustych) czy krytykę jego reakcji na protesty po śmierci czarnoskórego George’a Floyda. Większość materiałów odwołuje się do negatywnych emocji, takich jak strach, złość i niepokój. To ta sama strategia, którą w swojej kampanii wyborczej stosuje Trump.

Ostatnio na celowniku grupy konserwatystów znaleźli się republikańscy senatorzy: Lindsey Graham z Karoliny Południowej, Martha McSally z Arizony i Cory Gardner z Kolorado. Cała trójka to wierni sojusznicy Trumpa, których w rodzimych stanach również czeka walka o reelekcję. Członkowie Lincoln Project twierdzą, że pozbawiając ich miejsca w Senacie, chcą „wykorzenić trumpizm” z partii. Z politycznego punktu widzenia strzelają jednak sobie w kolano. Republikanie już teraz obawiają się, że zapłacą cenę za kontrowersyjną prezydenturę Trumpa, i że w wyborach do parlamentu federalnego (Kongresu) stracą większość w Senacie.

Kilka strategii, jeden cel

Im bliżej listopadowych wyborów, tym większe grono Republikanów włącza się do walki o Biały Dom bez Trumpa.

Na początku lipca swój komitet akcji politycznej – 43 Alumni for Biden – powołał George W. Bush. Były, 43. prezydent USA (stąd nawiązanie do tej liczby w nazwie komitetu) już w 2016 r. odmówił poparcia dla kandydatury Trumpa. Tym razem, wraz z ponad setką byłych pracowników swojej administracji, chce „zjednoczyć tradycyjnie republikańskich wyborców, którzy są przerażeni skalą szkód, jaką prezydentura Trumpa wyrządziła Ameryce”. I choć założyciele komitetu nie popierają w pełni agendy politycznej Bidena, to są zgodni, że w listopadzie trzeba „uratować ducha narodu”.

Tak samo uważają założyciele grupy Republican Voters Against Trump (RVAT), którzy chcą podkraść prezydentowi białych wykształconych wyborców z przedmieść. Działacze RVAT skupiają się na tzw. stanach wahających się: Pensylwanii, Wisconsin, Michigan, Florydzie, Karolinie Północnej i Arizonie. Portal RealClearPolitics podaje, że w pierwszych czterech spośród tych stanów Biden miał pod koniec lipca sondażową przewagę wynoszącą co najmniej sześć punktów procentowych.

Przekaz Republican Voters Against Trump opiera się na historiach byłych wyborców Trumpa. Na stronie internetowej organizacji opublikowano 100 filmików z wypowiedziami Republikanów, którzy mówią, dlaczego nie poprą jego reelekcji. Dziennik „Washington Post” przywołuje wypowiedź 40-letniego Josha z Karoliny Północnej. Mężczyzna podkreśla, że po raz pierwszy w życiu zagłosuje na Demokratę, i tłumaczy z ironią: „Jeśli Joe Biden odszedłby z wyścigu, a Krajowy Komitet Partii Demokratycznej wystawiłby kandydata w postaci puszki z pomidorami, wówczas zagłosuję na tę puszkę. Wierzę, że to wyrządzi mniej krzywdy niż nasz obecny prezydent”.

Jak donosi dziennik „New York Times”, strategia kampanijna Republican Voters Against Trump to rezultat trzech lat pracy nad znalezieniem odpowiedniego przekazu dla niezdecydowanych konserwatywnych wyborców. Organizacja miała na to czas, bo jej założycielka to Sarah Longwell – zajmuje się strategią polityczną i już w 2016 r. była zagorzałą przeciwniczką Trumpa. Republikanka w zeszłym roku zaangażowała się w kampanię reklamową organizacji Republicans for the Rule of Law. Chciała przekonać republikańskich członków Kongresu, aby w procedurze impeachmentu przeciw prezydentowi kierowali się obiektywizmem, a nie dyscypliną partyjną.

O lojalność nie musi się już martwić Matt Borges, który za krytykę kandydatury Trumpa w 2016 r. zapłacił utratą stanowiska przewodniczącego Partii Republikańskiej w stanie Ohio. Dziś Borges jest współzałożycielem probidenowskiego komitetu akcji politycznej Right Side PAC. Jego strategia skupia się na wyborcach, którzy rozważają poparcie dla kandydata spoza Partii Demokratycznej i Republikańskiej. Działania komitetu wspiera m.in. były dyrektor ds. komunikacji Białego Domu Anthony Scaramucci. W administracji Trumpa pracował zaledwie 10 dni.

Walka o każdy głos

„Nie przypominam sobie, żeby w mojej ponad 30-letniej karierze tak wiele różnych grup starało się nie dopuścić do reelekcji prezydenta z własnej partii” – powiedziała w wywiadzie dla „Los Angeles Times” Beth Miller, republikańska strateg polityczna z Sacramento.

Z kolei Mitchell West z ośrodka Kantar/Campaign Media Analysis Group podkreśla w rozmowie z CBS News, że do tej pory do ataków wewnątrzpartyjnych dochodziło na etapie prawyborów. Tak było zresztą również w 2016 r., gdy ruch Never Trumpers starał się nie dopuścić do zdobycia przez nowojorskiego biznesmena nominacji Partii Republikańskiej. Gdy Trump miał ją już w kieszeni, jego przeciwnicy krytykowali go głównie w telewizji, prasie i na Twitterze.

Tym razem antytrumpowcy mieli więcej czasu, by przygotować się do ataku. Na ich korzyść przemawia też fakt, że demokratycznym rywalem w wyścigu jest Biden, a nie budząca skrajne emocje wśród konserwatystów Hillary Clinton (kandydatka z 2016 r.).

Sceptycy studzą jednak nadzieje tych, którzy myślą, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki republikańscy wyborcy opuszczą Trumpa. Jak wynika z sondażu „New York Times” i Siena College, przeprowadzonego w sześciu kluczowych stanach, zaledwie 6 proc. zarejestrowanych wyborców, którzy poparli Trumpa w 2016 r., deklaruje, że „nie widzi możliwości”, aby znów na niego zagłosować. Z kolei 2 proc. nie popiera reelekcji prezydenta, ale „nie wyklucza, że da mu kredyt zaufania”. Zdecydowana większość, bo aż 86 proc. elektoratu Trumpa w kluczowych stanach twierdzi, że poprze go ponownie.

W tegorocznych wyborach, podobnie jak w 2016 r., o zwycięstwie może więc zadecydować niewielka różnica głosów. Przypomnijmy, że cztery lata temu Trump zdobył prezydenturę dzięki przewadze w trzech stanach: Pensylwanii (ma ona 20 elektorów), Michigan (16 elektorów) i Wisconsin (10 elektorów). Wygrał tam niewielką większością, która łącznie w tych trzech stanach wyniosła ok. 80 tys. głosów. W całym kraju głosowało wówczas 137 mln Amerykanów.

Zemsta na Twitterze

Cztery lata temu nowojorski biznesmen został niechętnie przyjęty przez republikański establishment partyjny. Jednak jako prezydent USA Trump rządzi w partii silną ręką i nawet prominentni politycy nie afiszują się z dezaprobatą dla jego potencjalnej reelekcji. Do tej pory swój brak wsparcia dla prezydenta ogłosili m.in. senator z Utah Mitt Romney (w procedurze impeachmentu jako jedyny Republikanin głosował za uznaniem Trumpa winnym nadużycia władzy), John Bolton (były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego w administracji Trumpa) i Colin Powell (szef dyplomacji w administracji George’a W. Busha). Powell, który cztery lata temu poparł kandydaturę Hillary Clinton, tym razem zagłosuje na Bidena. Wsparcie dla Demokraty ogłosiła też Carly Fiorina, kandydatka w prawyborach prezydenckich Partii Republikańskiej w 2016 r.

Od takich deklaracji na razie stronią jednak inni znani z niechęci do prezydenta Republikanie, m.in. Cindy McCain (wdowa po senatorze Johnie McCainie) i generał Jim Mattis (były sekretarz obrony w administracji Trumpa). Gdy w dobie masowych protestów po śmierci Floyda prezydent straszył użyciem wojska na ulicach, Mattis powiedział, że Trump jest zagrożeniem dla konstytucji USA i próbuje obrócić Amerykanów przeciwko sobie. Prezydent nie pozostał mu dłużny i natychmiast nazwał go na Twitterze „najbardziej przereklamowanym generałem świata”.

Podobnie było w przypadku Lisy Murkowski, republikańskiej senatorki z Alaski. Gdy powiedziała publicznie, że waha się, czy poprzeć go w wyborach, Trump zagroził, że zaszkodzi jej kampanii o senatorską reelekcję.

A prezydent potrafi być mściwy, co pokazały lipcowe prawybory Partii Republikańskiej w Alabamie. Jeff Sessions, były prokurator generalny, przegrał tam walkę o fotel senatora z niejakim Tommym Tuberville’em – trenerem futbolu amerykańskiego, promowanym przez Trumpa. To cena za brak całkowitej lojalności Sessionsa wobec prezydenta w trakcie śledztwa ws. ingerencji Rosji w amerykańskie wybory w 2016 r.

Spór o maski

Strach przed zemstą sprawia, że większość polityków Partii Republikańskiej rzadko wychodzi przed szereg. Co odważniejsi krytykują prezydenta wyłącznie w najbardziej kluczowych kwestiach, a takich w dobie koronawirusa nie brakuje. I tak, nawet najwierniejsi sojusznicy Trumpa – jak senator Lindsey Graham czy gubernator Florydy Ron DeSantis – zaprzeczają twierdzeniom prezydenta, że w USA wykonywanych jest wystarczająco dużo testów na koronawirusa.

O tym, jak poważny jest to nadal problem, pisał w komentarzu dla CNBC Mick Mulvaney, były szef personelu Białego Domu w administracji obecnego prezydenta. Dla Mulvaneya – przekonanego Republikanina, którego córce odmówiono wykonania testu, a syn na wyniki czekał przez tydzień – taka sytuacja w USA jest „niedopuszczalna”. Mulvaney pisał: „Wiem, że w niektórych republikańskich kręgach to niepopularne stwierdzenie, ale wciąż mamy w tym kraju problem z wykonywaniem testów”.

Krytycznych głosów pod adresem administracji Trumpa było ostatnio więcej: senator z Tennessee Lamar Alexander potępił decyzję o wyjściu USA ze Światowej Organizacji Zdrowia, a Liz Cheney – republikańska kongresmenka i córka byłego wiceprezydenta Dicka Cheneya – kpiła z niechęci Trumpa do publicznego noszenia maski (po raz pierwszy założył ją w połowie lipca).

Liz Cheney opublikowała na Twitterze zdjęcie swojego ojca w maseczce i opatrzyła je hashtagiem #realmenwearmasks (prawdziwi mężczyźni noszą maski). Z lobbowania za noszeniem masek znany jest też Mitch McConnell, lider Republikanów w Senacie. Powiedział ostatnio, że ma „absolutne zaufanie” do głównego amerykańskiego epidemiologa Anthony’ego Fauciego. To wiele znaczy, bo administracja Trumpa konsekwentnie ignoruje ostrzeżenia Fauciego w sprawie pandemii.

Wraz z rosnącą liczbą zakażeń (ok. 60-70 tys. nowych dziennie) od prezydenta USA dystansują się też republikańscy gubernatorzy. Asa Hutchinson z Arkansas powiedział na początku lipca, że jeśli Trump będzie organizował w tym stanie wiec wyborczy, jego uczestnicy będą musieli nosić maski. W wywiadzie dla telewizji ABC podkreślił, że niezakrywanie ust i nosa nie powinno być przejawem politycznej manifestacji. Z kolei gubernator Ohio Mike DeWine, pytany przez dziennikarzy NBC o zdolność Trumpa do przywództwa w kryzysie, odpowiedział wymijająco, że wierzy w „jego administrację”. Wychwalał przy tym wiceprezydenta Mike’a Pence’a, który w dobie pandemii jest w stałym kontakcie z gubernatorami.

Konwencja last minute

Koronawirusowy rozłam wśród Republikanów najlepiej pokazują kontrowersje wokół sierpniowej konwencji, która miała odbyć się w Jacksonville na Florydzie. Ze względu na wielką liczbę zakażeń w tym stanie, prezydent odwołał zaplanowane wydarzenia i zapowiedział, że przyjmie nominację w mniejszym gronie, w Charlotte w Karolinie Północnej.

Zanim Trump ogłosił tę decyzję, jego najwierniejsi poplecznicy mówili, że podejmą każde ryzyko i wezmą udział w konwencji w Jacksonville. Ale bardziej rozważni zdążyli zapowiedzieć, że na Florydę nie przyjadą. Wśród nich znaleźli się m.in. krytyczni wobec Trumpa senatorowie: Lisa Murkowski, Lamar Alexander oraz Mitt Romney.

Do Jacksonville nie wybierał się też John Kasich, były gubernator Ohio i rywal Trumpa w prawyborach Partii Republikańskiej w 2016 r. W amerykańskich mediach aż huczy od spekulacji, że Kasich weźmie udział w konwencji Demokratów i ogłosi poparcie dla Bidena.

Niechęć do Trumpa sprawiła, że w ten sposób kolejny Republikanin pójdzie na polityczny kompromis. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2020