„Tylko krótko, proszę"

03.09.2007

Czyta się kilka minut

15.3.1994 r.

1) Najpierw krótka informacja o moim stanie zdrowia: przez całą sobotę, niedzielę i poniedziałek nie mogłem nic robić, nawet czytać. Tylko spałem, pociłem się, ewentualnie przewracałem się w łóżku i gapiłem w sufit. Miałem też jakieś koszmarne, gorączkowe sny - na przykład, że S. wezwał mnie, żebym natychmiast podał się do dymisji, bo obraziłem sześć sąsiednich krajów. Dziś, tj. we wtorek, po raz pierwszy czuję się całkiem normalnie, więc powoli zaczynam urzędować. Na razie długo rozmawiałem z panem S., z którym dogadałem się na temat pewnych spraw. Ponadto telefonowałem do Honzy Rumla, żeby spytać, co zrobią w sprawie Żyrinowskiego. Odpowiedź mnie uspokoiła. Gdyby dziennikarze chcieli znać moją opinię, proszę nie ogłaszać stanowiska bez konsultacji ze mną.

2) W czasie kiedy nie byłem w stanie nic robić, nawet czytać, to jednak czasami trochę myślałem (w tych relatywnie lepszych momentach). Zastanawiałem się nad różnymi rzeczami, ale przede wszystkim nad czymś, co można by nazwać koncepcją mojej prezydentury na najbliższe miesiące, ewentualnie na ten rok. I doszedłem do wniosku, że z niekonkretnej, wielokształtnej masy moich działań powinny się regularnie, w różnych formach, wyłaniać pewne priorytety, jakieś moje "prezydenckie tematy". Wydaje mi się bowiem, że moja prezydentura jest - jeśli można tak powiedzieć - "mało tematyczna". Zbytnio jestem przedmiotem rzeczywistości, w ten czy inny sposób na nią reagującym, a za mało podmiotem. [...] Czuję po prostu potrzebę, by wyprofilować się w bardziej konkretnie polityczny sposób, jak również w sposób bardziej konkretny wyprofilować styl mojej prezydentury. Z pierwszego roku jestem zadowolony, ale tylko pod jednym warunkiem: że to nie był przykładowy rok pokazujący, jakim będę prezydentem przez resztę kadencji, ale że był to rok przygotowawczy. Szukałem dla siebie miejsca w nowym państwie, w nowej funkcji prezydenta, w nowej sytuacji politycznej, szukałem swego miejsca pod słońcem, starałem się wyznaczyć swoje terytorium, a także - co nie najmniej istotne - oczyścić się z błota, jakim w okresie "nieprezydenckim" obrzuciła mnie prorządowa prasa. [...]

4) O społeczeństwie obywatelskim mówię od zawsze, o organizacjach non profit także, podobnie o decentralizacji. Od ponad roku mówię o możliwości bombardowania serbskich pozycji, wszyscy byli temu przeciwni, teraz wszyscy są za, w rezultacie skutkiem tego ataku będzie rzeczywiste zawieszenie broni, ale nikt nie pamięta, że jest ktoś, kto to przewidział. [...]

17.4.1994

[...]

4) Jakoś w najbliższym czasie (jeszcze przed wizytą wielkiego księcia) chętnie odbyłbym naradę z panem D. (ewentualnie też z innymi zainteresowanymi, na przykład z Olgą) na temat jedzenia, serwisów, zastaw, sposobów podawania itp. na Hradzie. Po kilku latach krajowych i zagranicznych doświadczeń mam wrażenie, że mógł­bym na ten temat coś powiedzieć.

Choćby sprawa pierwsza z brzegu: im lepszym i bardziej wyszukanym jedzeniem chcą nas uczcić, tym bardziej jest ono pozbawione smaku i człowiek w ogóle nie wie, co je. Albo inna sprawa: podobno jakaś baba kisi w szafach masę pięknych srebrnych sztućców i nie chce ich dać do używania, więc przy gościach musimy jeść tym, co nam dostarczy obdarzony lepszym czy gorszym gustem szef jakiegoś hotelu. Itd., itd. [...]

9.5.1994

[...]

6) Dlaczego mój komputer pisze za każdym razem linijki różnej długości? [...] Dlaczego czasami jakiś tekst tak bardzo mu się spodoba, że drukuje go w kółko i nie można mu w tym przeszkodzić? [...]

8) Ostateczny skład mojej delegacji i ekipy towarzyszącej do Rumunii, Bratysławy, na D-Day, do USA w lipcu i do USA we wrześniu chciałbym szczegółowo przedyskutować i zamknąć na najbliższym zebraniu, aby dla wszystkich z góry było jasne, kto dokąd jedzie, a dokąd nie jedzie. Mam w tej sprawie parę pytań. [...]

7.6.1994

[...]

3) Proszę wydział zagraniczny Kancelarii, żeby napisał list z podziękowaniem do królowej brytyjskiej i do prezydenta Francji. Królowej - a w osobnym liście także Majorowi - trzeba przypomnieć, że oboje mi obiecali, że zrobią wszystko, żeby królowa do nas w przyszłym roku przyjechała. Należy więc im to przypomnieć i napisać, że liczę na to, że ich dobre chęci przyniosą efekt. [...]

5) Pana Řechtáčka proszę, żeby mi naprawił i napełnił zapalniczkę, a potem mi ją odesłał. [...]

11.9.1994

[...]

8) Kalvoda obiecał, że mi jego urząd napisze różne materiały (argumenty) do przemówienia w parlamencie na temat sensu reformy administracji publicznej, jej idei, jej konieczności. Kalvoda nie zawsze bywa najsolidniejszy, więc trzeba o tym przypominać i ponaglać. [...]

9) Jeszcze o składzie mojej świty do USA: a) Swego czasu T. - choć niechętnie - obiecał mi, że może ze mną jechać tylko jeden goryl. Teraz mówi, że musi być co najmniej dwóch. Dobra, niech będzie dwóch. Jeśli jednym z nich będzie on, bardzo mnie to ucieszy. Ale nie może się zdarzyć, żeby było trzech. Byłoby to w sprzeczności z całą koncepcją minimalizowania obsady delegacji. [...]

25.12.1994

[...]

4) Zwracam uwagę, że w marcu mam mieć ważne przemówienie w parlamencie, więc byłoby dobrze, gdyby już teraz biuro zaczęło mi zbierać informacje. [...] W sumie chodzi o to, żeby podobnie jak orędzie noworoczne było krokiem naprzód po przemówieniu z 28 października, również to przemówienie w parlamencie było krokiem naprzód w porównaniu z orędziem. [...]

7) [...] Jeszcze o tych ustawach: jeśli parlament uchwali je w pierwotnej wersji, trzeba powiedzieć, że nie traktuję tego jako swej porażki, bo prawo zwracania ustaw nie jest meczem tenisowym. Zachowuję się w zgodzie ze swym sumieniem oraz poczuciem sprawiedliwości i chodzi mi o to, aby poprzez swoje czyny wyrazić poglądy głowy państwa. Jeśli te poglądy będą przegłosowane, to chylę głowę przed mądrością parlamentu, która jest odbiciem zbiorowej mądrości społeczeństwa. Kiedy jednak wydaje mi się to konieczne, moim obowiązkiem jest wystąpienie przeciw tej zbiorowej mądrości, z tym że jeśli ona zwycięży, to jako demokrata w pełni uszanuję tę decyzję. [...]

Waszyngton, 11.4.2005

Zorientowałem się, że w moim malutkim komputerze, którym nie potrafię się dobrze posługiwać, kryje się niewiarygodne kilka tysięcy stron poleceń, jakie pisałem od 1993 roku aż do końca mojej prezydentury w roku 2003 - przeważnie podczas weekendów - dla moich współpracowników na Hradzie. Był to trochę taki mój mały dziennik. Postanowiłem, że niektóre fragmenty tych dawnych poleceń umieszczę w tej książce, bo być może powiedzą więcej o życiu prezydenta w Czechach niż niejedna refleksja ex post. Wybór będzie bardzo ciężki, bo z trudem potrafię odgadnąć, co jest ważne, a co mniej, co jest jeszcze żywe, a co już stanowi nieskończoną i niezrozumiałą nudę, co z mych poufnych instrukcji dla kilku współpracowników ta książka jeszcze potrafi znieść, a czego już nie. (...)

Fragmenty pochodzą z książki Václava Havla "Tylko krótko, proszę" , przeł. Andrzej Jagodziński, Znak 2007.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2007