Trudno dostępny wyjątek

Prawo do odmowy zachowań niezgodnych z przekonaniami może zależeć od tego, czy przekonania te są motywowane religijnie. Tak przynajmniej wynika z opinii ekspertów Parlamentu Europejskiego na temat traktatu będącego aktem wykonawczym do konkordatu między Słowacją a Stolicą Apostolską.

16.01.2006

Czyta się kilka minut

Rozliczne ciała doradcze Unii Europejskiej wydają setki dokumentów, których istnienie pozostaje obojętne ogółowi unijnych obywateli. Treść i sens tych deliberacji mogą ogarnąć jedynie specjaliści, a potencjalne skutki dotyczą zazwyczaj niewielkich wycinków życia zbiorowego. W tej powodzi papierów pojawiła się w połowie grudnia czterdziestostronicowa opinia sformułowana przez Sieć Niezależnych Ekspertów ds. Praw Podstawowych na temat "Prawa do klauzuli sumienia i konkordatów zawartych przez państwa członkowskie ze Stolicą Apostolską". Jedynie konserwatywny blog brusselsjournal.com poświęcił jej od razu nieco uwagi; głównym mediom umknęła doniosłość dokumentu i dopiero w nowym roku niektóre angielskie gazety oraz BBC skwitowały pobieżnie jego istotę nagłówkami w rodzaju "UE krytykuje projekt watykańskiego traktatu aborcyjnego".

Kuchennymi drzwiami?

W parlamencie słowackim czeka na zatwierdzenie projekt traktatu między Bratysławą a Stolicą Apostolską, będącego aktem wykonawczym do obowiązującego od 2000 roku konkordatu. Dotyczy on warunków, na których państwo zapewnia obywatelowi prawo do klauzuli sumienia, czyli "odmowy działania w sposób sprzeczny w jego sumieniu z zasadami wiary i moralności". Zasady te zostały zdefiniowane jako głoszone przez magisterium Kościoła katolickiego, a zakres stosowania prawa do odmowy zakreślony - oprócz służby wojskowej - do "niektórych czynności w dziedzinie opieki zdrowotnej, w tym sztucznego poronienia, sztucznego zapłodnienia, eksperymentów z narządami ludzkimi, embrionami i komórkami macierzystymi, eutanazji, klonowania, sterylizacji i antykoncepcji".

Na Słowacji obowiązuje dość liberalne prawo aborcyjne, dopuszczające w praktyce przerwanie ciąży na żądanie do 12. tygodnia. Trzy lata temu nie powiodła się próba zaostrzenia tych przepisów. Miejscowe organizacje pro-choice, w obawie, że projektowany traktat stanowi de facto kolejną próbę ograniczenia prawa do aborcji - tym razem "kuchennymi drzwiami" - podniosły tę kwestię w lecie ub.r. na forum komisji Parlamentu Europejskiego. Ten z kolei zlecił opracowanie opinii Sieci Ekspertów; ciało to istnieje od 2002 r. i składa się z 25 prawników, po jednym z każdego kraju członkowskiego (z ramienia Polski pracuje w niej Marek A. Nowicki).

W trakcie prac eksperci odbyli jedno publiczne posiedzenie, na które zaproszono przedstawicieli organizacji kobiecych; Sieć posłużyła się też pisemnym opracowaniem nadesłanym przez Center for Reproductive Rights, jedną z najaktywniejszych na forum europejskim instytucji lobbujących na rzecz prawa do aborcji. Opinia Sieci nie jest wiążąca dla parlamentarzystów i nie wiadomo na razie, co PE z nią uczyni. Jednak entuzjastyczne przyjęcie tekstu przez środowiska feministyczne każe się spodziewać, że kwestia słowackiego traktatu powróci pod obrady.

Wartości i klauzule

Nagłówki gazet, choć mocno upraszczają sprawę, chwytają zarazem jej sedno. Unijni eksperci wprawdzie gęsto obsiali swój tekst zastrzeżeniami co do tego, że ich opinia jedynie "wskazuje na potencjalne pola konfliktu traktatu oraz innych przypadków klauzuli sumienia z prawami człowieka", ale w sumie stwierdzają, że jego ratyfikacja może doprowadzić do naruszenia przez Słowację ONZ-owskich oraz europejskich konwencji praw człowieka i obywatela, a także dyrektyw Komisji Europejskiej.

Pytanie zadane prawnikom brzmiało: czy konkordat i inne umowy ze Stolicą Apostolską stoją w niezgodzie z fundamentalnymi prawami oraz prawodawstwem UE? Odpowiedź twierdząca nie pada nigdy wprost, ale dokument zawiera wskazówki, które pozwalają uchwycić logikę dominującego w instytucjach unijnych pojęcia o relacji jednostki i instytucji społecznych ujętych w korpus unijnego prawa. Nie podlegające prawnej kodyfikacji i nie legitymizowane demokratycznie normy moralne mają tu rolę podrzędną; niejako zakłócającą system i są przez ten system tolerowane na zasadzie wyjątków, dla których można tworzyć rozmaite "klauzule".

Aby dojść do wniosku o "potencjalnym złamaniu przez Słowację swoich zobowiązań międzynarodowych", zespół prawników najpierw podjął się gruntownego przeglądu gwarancji wolności sumienia w kilkunastu krajach kontynentu, a następnie wskazał, na czym polega zespół "wspólnych wartości Unii" oraz jakie dokumenty je wyrażają. Naczelna zasada regulująca, zdaniem Sieci, stosunki tych dwóch sfer brzmi: "Jasne jest, iż prawo do religijnie motywowanej klauzuli sumienia oraz związany z tym obowiązek państwa do wyjścia naprzeciw w rozsądnym zakresie wierzeniom religijnym jednostki, nie są nieograniczone. Prawo do klauzuli sumienia może kłócić się z innymi prawami uznawanymi przez prawo międzynarodowe". Trybunał Praw Człowieka już w 2001 r. wskazał, że art. 9. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka chroni swobodę religijną w odniesieniu do działań ściśle związanych z wierzeniami (jak np. modlitwy i obrzędy), ale "nie gwarantuje prawa do zachowania się w sferze publicznej w zgodzie z tymi wierzeniami".

Środki zaradcze

W kontekście słowackiego przypadku unijni eksperci dążyli do wykazania, czy i na ile przerwanie ciąży należy do chronionych traktatowo praw człowieka. Sformułowana expressis verbis odpowiedź dotyczy tylko aborcji ze względu na zagrożenie życia kobiety: "w obecnym stanie międzynarodowych praw człowieka, należy przyznać kobietom prawo do przerwania ciąży w przypadku, gdy dalsze trwanie ciąży poważnie zagroziłoby ich zdrowiu".

Jednak w podsumowaniu tego rozdziału pojawia się zdanie, które zakłada implicite, że prawa człowieka obejmują każdą legalną w danym kraju formę aborcji: "prawo do klauzuli sumienia powinno być tak ujęte, aby zapewnić, że tam gdzie aborcja jest legalna, żadna kobieta nie była pozbawiona dostępu do tej usługi medycznej. Państwo musi [...] narzucić lekarzowi odmawiającemu zabiegu ze względów religijnych obowiązek odesłania kobiety do innego specjalisty, który zgodzi się aborcję przeprowadzić".

Ten pozornie techniczny drobiazg jest sednem pretensji ekspertów do słowackiego rządu. Ponieważ "ok. 70 proc. ludności Słowacji jest katolickie, istnieje ryzyko, że prawne umocowanie klauzuli sumienia w dziedzinie reprodukcyjnej opieki zdrowotnej utrudni w praktyce kobietom albo im wręcz uniemożliwi uzyskanie porady i zabiegu, zwłaszcza na obszarach wiejskich".

Sieć wytyka Bratysławie brak "środków zaradczych" w traktacie. Nigdzie bowiem nie zapisano obowiązku odesłania do innego lekarza. Państwo też "nie zostaje zobowiązane do podjęcia niezbędnych kroków, aby zapewnić, że kobieta chcąca dokonać aborcji będzie miała efektywny dostęp do tej usługi". Choć wydaje się, że właśnie ów "efektywny dostęp" pozwoliłby uniknąć Słowacji zarzutów o łamanie praw człowieka, to autorzy opinii nie określają kryteriów "efektywności"; nie zauważają też, że w kraju słabo zurbanizowanym i o niskiej gęstości zaludnienia jest to warunek dający się spełnić tylko na papierze. Innymi słowy, uchylają władzom Słowacji furtkę, wiedząc, że nie będą one w stanie z niej skorzystać.

Reglamentowane sumienie

Niejako przy okazji autorzy opinii dają interpretację zakresu dozwolonego manifestowania swojej wiary w wielu innych sytuacjach publicznych. Czytamy np.: "choć ani eutanazja, ani wspomagane samobójstwo nie są chronione jako takie przez Europejską Konwencję Praw Człowieka, to w państwach, gdzie są one częściowo zdekryminalizowane, prawo lekarzy do odmowy na mocy klauzuli sumienia [...], nie może być wykonywane w sposób, który uniemożliwiałby komukolwiek efektywne skorzystanie z przysługującego mu na mocy przepisów prawa".

Ponieważ pod pewnymi warunkami także ciała zbiorowe (czyli np. wspólnoty kościelne) mogą być podmiotem wolności sumienia, Sieć Ekspertów poświęca sporo uwagi temu, do jakiego stopnia mogą one stawiać ograniczenia natury religijnej bądź moralnej, gdy występują jako pracodawcy. Rynek pracy jest w UE szczególnie surowo chroniony przed dyskryminacją, stosowna dyrektywa Komisji Europejskiej dopuszcza m.in. wyjątek dla "stanowisk pracy w ramach Kościołów". Pracodawca może wymagać, by kandydat był wierzący tylko, o ile "z natury tej pracy lub kontekstu, w jakim jest wykonywana, wynika w sposób oczywisty, iż religijność osoby stanowi prawomocny i uzasadniony wymóg zawodowy w odniesieniu do etosu danej instytucji". W interpretacji tego paragrafu eksperci napisali wprost: "Kościoły nie mogą wymagać od osób pracujących na ich rzecz, by byli określonej wiary, jeśli ich praca nie ma związku z ich przekonaniami religijnymi" - i tu pada w nawiasie uściślenie: "np. od lekarzy w katolickim szpitalu".

Całkowicie wykluczona jest dyskryminacja na podstawie orientacji seksualnej "bez względu na to, czy dana organizacja potępia homoseksualizm na gruncie religijnym". Organizacja religijna nie ma prawa - dopowiadają eksperci - "nie zatrudnić osoby na podstawie jej orientacji seksualnej niezależnie od tego, czy osoba ta manifestuje swą orientację, czy nie". Choć Kościoły cieszą się wolnością religijną i wolnością wypowiedzi, to "powoływanie się na te wolności w celu dyskryminowania homoseksualistów stanowi naruszenie artykułu 17 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka".

Uściślenie tej kwestii rzuca światło na to, jakie podłoże antropologiczne ma przenikająca dokument koncepcja sumienia jako ściśle reglamentowanej anomalii. Autorzy przytaczają "Wskazówki co do równego traktowania", przyjęte w ub.r. przez Episkopat Anglii i Walii. Zalecają one, by na stanowiska niewymagające (w rozumieniu unijnej dyrektywy) bycia katolikiem, przyjmować jednakowoż osoby "w szerokim sensie podzielające wizję, misję i wartości Kościoła". W komentarzu Sieci do tego zapisu czytamy: "ponieważ wymóg podzielania wizji i misji Kościoła może być interpretowany jako zgoda na selekcję według politycznych opinii kandydata w sprawach takich jak np. dopuszczalność aborcji, należy przypomnieć, że zakazana jest jakakolwiek forma dyskryminacji politycznej".

Jak w bardzo wielu miejscach dokumentu, rzecz najistotniejsza została dotknięta mimochodem, niemal w nawiasie. Autorzy przyznają wprost, że wszystkie poglądy i motywy ludzkich działań mają dla nich naturę polityczną, dającą się ująć w prawo stanowione; że to, co inni uznają za przekonania natury moralnej bądź wynikające z nakazów wiary, stanowi ich zdaniem zmistyfikowane poglądy polityczne. Mało tego, poglądy te uzurpują sobie aksjomatyczny status, jakim cieszą się przeciwstawiane im w dokumencie prawa człowieka. Prawnicy unijni przyznają ten status z niechęcią, na zasadzie wyjątku i w wąskim zakresie. Prawa człowieka w ich interpretacji nie są do pogodzenia z religią, bo same są jej namiastką.

PAWEŁ BRAVO jest dziennikarzem i tłumaczem, pracuje nad projektem dziennika ogólnopolskiego, tworzonego na bazie "Życia Warszawy". Wcześniej m.in. redaktor działu angielskiego tygodnika "Forum", pracował także w Fundacji Batorego, a przy Okrągłym Stole był asystentem rzecznika prasowego strony solidarnościowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2006