"To my jesteśmy papieżem!"

Po wielkim Polaku - którego zwykle krytyczny wobec Kościoła Der Spiegel nazwał nieśmiertelnym papieżem tysiąclecia - na Tronie Piotrowym zasiadł Niemiec. Niemal dokładnie w 60. rocznicę zakończenia II wojny światowej. Czy to sygnał, że ostatecznie zaczął się czas powojenny?.

01.05.2005

Czyta się kilka minut

Kiedy w miniony wtorek z komina Kaplicy Sykstyńskiej wzniósł się biały dym, a niespełna godzinę później ogłoszono “Habemus Papam", po czym na legendarny balkon wyszedł Niemiec z Bawarii, na Placu Św. Piotra wybuchł entuzjazm. Jednak wśród zgromadzonych widać było więcej flag polskich niż niemieckich. To jedna z dyskretnych różnic między naszymi krajami: wybór Benedykta XVI nie wywołał w Niemczech entuzjazmu. Nawet w Bawarii jubel był umiarkowany. W sześciotysięcznym miasteczku Marktl, gdzie urodził się Joseph Ratzinger, wybór nowego papieża fetowano w miejscowym domu kultury w tradycyjny sposób: piwem i strzelaniem na wiwat, przy wtórze orkiestry dętej.

Wydawało się, jakby Niemcy w ogóle nie liczyli, że zwierzchnikiem Kościoła może zostać ich rodak. Zaskoczeni wydawali się nawet politycy; wypowiedzi najważniejszych przedstawicieli państwa sprawiały wrażenie raczej rytualnych formułek. Kanclerz Schröder mówił o “wielkim honorze dla Niemiec", przewodnicząca opozycyjnej chadecji CDU Angela Merkel o “ważnym momencie, który jest powodem do dumy". Jedynie premier rządu krajowego Bawarii Edmund Stoiber (katolik) dał się ponieść emocjom i z entuzjazmem wyznał, że jest to “wspaniały, naprawdę cudowny dzień i dla Bawarii, i dla całych Niemiec".

Jeśli więc mowa o euforii - jako, nazwijmy to, odczuciu społecznym - to owszem, pojawiła się, ale dopiero następnego dnia.

I została Niemcom poniekąd podsunięta - przez media. A konkretnie przez największą gazetę “Bild-Zeitung". Tytuł, jaki ukazał się w środę w tym bulwarowym dzienniku o nakładzie ponad 4 mln (i należącym do prawicowego koncernu Springera), biegł przez pierwszą stronę wielkimi literami: “WIR SIND PAPST!". Zdanie “To my jesteśmy Papieżem!" nawiązywało do słynnego hasła opozycji demokratycznej z 1989 r., kiedy na ulicach NRD-owskich miast tłumy skandowały: “Wir sind das Volk!" - “To my jesteśmy narodem!". Żeby nie było wątpliwości, komentator “Bilda" pisał: “Sensacja tysiąclecia". Choć nowe tysiąclecie ma dopiero pięć lat.

Poważne gazety podeszły do sprawy bardziej refleksyjnie - choć w większości również pozytywnie. Dziennik “Die Welt" pisał: “Niemieckich chrześcijan-katolików nie mógł spotkać większy honor. Również chrześcijaństwo w Europie Zachodniej nie mogło zyskać [wraz z wyborem Benedykta] większego ciężaru gatunkowego. Jednak wielu w Europie Zachodniej wybór ten nie będzie się podobać. Bo czyż Ratzinger nie jest uważany za konserwatystę, za - nawet - reakcjonistę? A przecież są to klisze. Po pierwsze, Joseph Ratzinger towarzyszył zmarłemu Papieżowi w jego papieskiej posłudze i miał znaczny udział w otwarciu Kościoła na cały świat, co tak leżało na sercu Janowi Pawłowi II. Wybór właśnie Ratzingera dowodzi, że Kościół poważnie traktuje to, co rozpoczęto pod Janem Pawłem II: Kościół wyszedł poza duchowe granice Zachodu".

Niemieckie media komentują, że 115 kardynałów-elektorów nie odważyło się jeszcze, by po pontyfikacie Karola Wojtyły - który oznaczał zmianę perspektywy wewnątrzeuropejskiej - nastąpiła podobna zmiana o charakterze globalnym. Podczas konklawe w 1978 r., gdy istniała jeszcze “żelazna kurtyna", Papież z Polski uświadomił światu, że ludzie z Europy Wschodniej pragną wolności, praw człowieka i życia w normalnym, otwartym społeczeństwie. “Jednak od tego czasu globalna scena polityczna zmieniła się drastycznie - komentuje berliński “Tagespiegel". - Skończyła się zimna wojna, a zamiast niej problemy ziemi wyznaczają dziś takie pojęcia jak globalizacja, konflikt Północ-Południe, dramatyczna bieda w Afryce i części Ameryki Łacińskiej, bytowanie coraz większej liczby ludzi w warunkach absolutnego braku szans czy wreszcie wzmocnienie się islamu. Na te problemy wybór [Benedykta] nie daje odpowiedzi".

Komentatorzy postrzegają wprawdzie nowego papieża jako człowieka starego systemu, ale przyznają, że ma on wybitne kompetencje i niezwykły umysł. “Nastawienie Niemców do ich najsłynniejszego przedstawiciela w Watykanie zawsze przypominało relacje, jakie panują w rodzinie chętnie sięgającej po kłótnię" jako metodę rozwiązywania sporu - pisze liberalno-lewicowy dziennik “Süddeutsche Zeitung" z Monachium. Członkowie takiej rodziny “znają się na tyle dobrze, że wiedzą wszystko o słabościach innych. Ale zarazem nie znają się na tyle, by doceniać zalety drugiej strony. Tymczasem Joseph Ratzinger jest wprawdzie konserwatystą, ale nie jest uosobieniem reakcyjnego, uniwersalnego zła. Ratzinger co chwila zaskakiwał, przełamując swój wizerunek »pancernego kardynała«".

Z kolei dziennik “Frankfurter Allgemeine Zeitung", zbliżony do chadecji, komentuje: “Kardynałowie z Zachodu i ze Wschodu, z Północy i z Południa, wybrali go nie pomimo jego niezłomności, ale ze względu na nią. Fakt, że Ratzinger pochodzi z Niemiec, kraju, który w historii Kościoła na zawsze pozostanie krajem Reformacji, przemawiało w ostatecznym rozrachunku nie przeciw, ale za jego wyborem. Bo Ratzinger jest jak gdyby chodzącą anty-Reformacją - nie z ogniem i mieczem w dłoni, lecz z siłą umysłu i ducha".

Niemcy są krajem konfesyjnie podzielonym: 40 proc. społeczeństwa to katolicy, 40 proc. ewangelicy, pozostałe zaś 20 proc. to wyznawcy innych religii bądź niewierzący. O tym zróżnicowaniu trzeba pamiętać, gdy czyta się wyniki badań opinii publicznej. Pierwszy błyskawiczny sondaż wykazał, że ponad jedna trzecia Niemców uważa nowego Papieża za zbyt konserwatywnego. Ewangelicka pani biskup Margot Kässmann z Hanoweru, która w przeszłości krytykowała Ratzingera, powiedziała, że od Benedykta XVI oczekuje więcej przychylności dla ekumenizmu i doprowadzenia do wspólnej Komunii katolików i ewangelików.

Wielu niemieckich katolików (przede wszystkim ludzie młodzi oraz kobiety) pragnęłoby, aby nowy Papież przeistoczył się z konserwatywnego “strażnika" Ratzingera w bardziej liberalnego “reformatora" Benedykta XVI. Wszelako to, co Niemcy naprawdę myślą o “swoim" Papieżu, będzie można ocenić dopiero w przyszłości. Pierwszy prawdziwy “test" to Światowy Dzień Młodzieży w sierpniu w Kolonii, z udziałem Benedykta XVI.

Przeł. WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2005