Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Myślałam, że artykuł Olszewskiego doczeka się w "Tygodniku" polemiki. Nic nie zdaje się jednak na to wskazywać, a ja sama z tzw. względów obiektywnych jeszcze ciągle pozostaję poza sferą redagowania pisma. Więc na razie tylko tyle, na ile mnie stać: kilka zdań o biblijnym "tak-tak, nie-nie", z równym zapałem cytowanym od pewnego czasu jako klucz do osądzania naszego wczoraj, jak również biblijne "poznacie prawdę i ona was wyzwoli" w odniesieniu do archiwów służb specjalnych PRL, czyli do ipeenowskich zasobów. Faktycznie, każde z tych słów wręcz uwodzi obietnicą - ba, gwarancją - całkowitego i ostatecznego uporządkowania wszystkiego: ludzi, ich losów, ich decyzji i tych decyzji następstw, łącznie z wydarzeni ami od woli i wyboru tych osądzanych całkowicie niezależnymi. Byle wybrać odpowiednie przykłady, a wszystko będzie się zgadzało, jak w zakończonej układance. "Komunizm był zły, rezygnacja z sądowych procesów i rozliczeń w '89 r. była zła" - czytamy w artykule. Tylko że od razu rodzą się pytania. Czy PRL to synonim komunizmu? (trwa właśnie prasowy spór na ten temat). Czy "rezygnacja z procesów" oznaczała faktycznie rezygnację z jakiegokolwiek osądu, czy tylko na przykład bezradność wobec śladów zatartych albo niedającej się odnaleźć dokumentacji? A na czym tak naprawdę miałoby polegać zło wybaczenia, które przecież na innej stronie tej samej Ewangelii znajdujemy jako jednoznaczny nakaz Chrystusa?
Pytania otwierają przed nami przepaście. Dlatego chronienie się w pogardliwe określenie "letniość" na podsumowanie tej olbrzymiej przestrzeni wartościowań jest zwykłym fałszem i paniczną kapitulacją.
A same bezcenne słowa "tak-tak, nie-nie", z których przecież zrezygnować nie mamy prawa?
Tak sobie myślę, że po pierwsze i przede wszystkim są to słowa podarowane każdemu z nas po to, żeby je zastosował do siebie samego. Jak zaczniemy od innych, przekroczymy linię fałszu. Rachunku sumienia nie robi się komuś, wyłącznie sobie samemu. Moje "tak" mówię Bogu jako obietnicę wyboru Jego i Jego przykazań. Moje "nie" też Jemu, w odniesieniu do tego, czego się odrzekam. To ja wybieram Jego. To ja mówię "nie" wyborom, które są przeciw Niemu. Te same słowa użyte przeze mnie na cudzy rachunek mogą płynąć tylko ze wstrętu (a to jeszcze nie jest cnota). Albo, co gorsza, ze zgorszenia bliźnim. "Nie jestem taki jak tamten, tamci, i za to Ci, Boże, dziękuję". Tę scenę też nam opowiedziano w Ewangelii. Po co?
***
OD AUTORA: Nie mam pojęcia, dlaczego Pani Redaktor uznała, że słowa o niechęci do "letniości" pisałem we własnym imieniu. W tekście nie ma żadnych szczegółów, które by na to wskazywały. Przypomnę jego dwa kluczowe fragmenty: pierwszy wyraźnie mówi, że postrzeganie Michnika jako polskiego zła wcielonego jest oczywistym kłamstwem, drugi, że nie jest sztuką wskazywanie błędów ex post. Czy tak pisze człowiek zarażony niechęcią do "letniości"?
Z szacunkiem Michał Olszewski