Taki klimat

Piątek mija, zamiera kampania wyborcza, a ja czytam przenikliwe, cierpkawe zapiski Andy Rottenberg sprzed lat czternastu. I widzę w nich przestrogę przed idealizowaniem przeszłości.

14.10.2019

Czyta się kilka minut

Tytuł odnosi się do listy wyniesionej z Instytutu Pamięci Narodowej przez Bronisława Wildsteina. Współpracownicy SB sąsiadowali na niej z „figurantami”, czyli tymi, których służby obserwowały z racji ich działalności czy też podejrzanych kontaktów. Powszechnie uznano ją jednak za „listę agentów”, krzywdząc wielu ludzi zaangażowanych w opozycję. „Cały Peerel w układzie alfabetycznym, od a do zet... A co z KGB?” – pyta ironicznie autorka. Ona sama też znalazła się na liście i złożyła w IPN wniosek o uznanie za pokrzywdzoną. Zaświadczenie z datą 20 czerwca 2005 zamyka książkę, którą otwarła wiadomość o wyczynie Wildsteina.

Wewnątrz opowieść o życiu w cieniu mniemanego piętna, czy raczej wbrew niemu. I relacja z kraju, w którym trwa permanentny bałagan, a większości polityków zupełnie nie obchodzi kultura. Jeśli zaś obchodzi, wtedy jest jeszcze gorzej, bo albo ją traktują instrumentalnie, albo cenzurują. Anda Rottenberg, znakomita znawczyni sztuki współczesnej, straciła szefostwo Zachęty po wystawie przygotowanej w 2000 r. przez wielkiego kuratora Haralda Szeemanna, na której znalazła się rzeźba Maurizia Cattelana „La nona ora” – papież przygnieciony meteorytem. Minister Ujazdowski zmusił dyrektorkę do odejścia, a oburzenie środowisk prawicowo-katolickich znalazło dodatkowe ujście w antysemickim hejcie. Z kolei ważna wystawa o relacjach polsko- -niemieckich w sztuce, o której projekcie czytamy w tym dzienniku, doczekała się realizacji dopiero sześć lat później – bo po drodze były wybory i ideologiczna chorągiewka zaczęła wskazywać inny kierunek. W dniu śmierci Jana Pawła II diarystka notuje: „Umarł. / Zmówmy modlitwę. / Zapalmy świece. / Bądźmy lepsi”. Szybko jednak zauważa, że żałoba – w której sama uczestniczy – zmienia się w pompatyczny obrzęd i patetyczne wielomówstwo. A pojednanie zwaśnionych polityków czy kibiców było tylko na pokaz.

Gorzko? Taki klimat. Jest jednak w tym dzienniku inna warstwa – zapis radości czerpanej z przyjaźni, z mozolnego naprawiania rodzinnych więzi, z kotów, z ogrodu. I ta warstwa okazuje się mimo wszystko najważniejsza. ©℗

ANDA ROTTENBERG, LISTA. DZIENNIK (STYCZEŃ – CZERWIEC 2005), Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019, ss. 192

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2019