Szmira

To jednak pocieszające, że w kraju, który wybrał sobie na prezydenta człowieka uważającego, że każdy wpływowy mężczyzna może kobiety łapać za krocze, jeśli go najdzie taka szalona ochota, wybuchła w końcu afera Harveya Weinsteina.

17.10.2017

Czyta się kilka minut

Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP
Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP

Jeden z najbardziej wpływowych ludzi kina, decydujący o wielkich karierach aktorskich i obsadzie w najgłośniejszych oscarowych filmach, został oskarżony przez liczne kobiety – w tym słynne aktorki hollywoodzkie – o molestowanie seksualne i gwałty. Hollywood trzęsie się z oburzenia, kolejne postaci czują się w obowiązku wyrazić swoje obrzydzenie sytuacją i poparcie dla tych odważnych kobiet, które (w końcu! czemu tak późno! gdybyśmy tylko wiedzieli!) zabrały głos. Niektórym co prawda – zwłaszcza tym, którzy, jak Hillary Clinton, korzystali ochoczo z donacji producenta – ta pełna oburzenia reakcja zajęła nieco więcej czasu. Niektórym – jak aktorowi Benowi Affleckowi – słowa o współczuciu dla ofiar nie wyszły na dobre, gdy jedna z nich oskarżyła aktora o to, że od dawna o wszystkim wiedział. Przykro musiało się zrobić również wszystkim fanom talentu Russella Crowe’a i Matta Damona, którzy – jak twierdzą amerykańskie gazety – w 2004 r. naciskali na redakcję „New York Timesa”, by nie publikowała oskarżycielskiego tekstu wymierzonego w producenta. Jak już wiemy, skutecznie.

Wielu nie spojrzy już przychylnym okiem na projektantkę mody Donnę Karan, która łaskawa była wyrazić opinię na temat kobiet jako takich – że powinny jednak przyjrzeć się krytycznie samym sobie i swojemu seksualnemu potencjałowi, czy on aby nie jest częściowo winien tej przykrej sytuacji. Aktorka Lindsay Lohan potępiła z kolei żonę producenta za to, że nie stoi przy mężu w trudnych chwilach. Harvey zaś o rozdmuchanie afery oskarżył swego brata, a zarazem wspólnika w interesach, po czym wydał kilka mętnych oświadczeń i poleciał się leczyć z sekso­holizmu do Europy.

Weinstein działał bezkarnie przez wiele lat dzięki zmowie milczenia środowiska, dyktowanej strachem ofiar przed zemstą i stygmatyzacją, koniunkturalizmem tych, którzy woleli nie narazić się najpotężniejszej postaci Hollywood, i last but not least mizoginią Fabryki Snów, miejsca, gdzie kobiety są na znacznie gorszej pozycji. (A poza tym przecież wszyscy tak kochamy Woody’ego Allena i Romana Polańskiego. Zwłaszcza że tego drugiego tak bardzo chce dopaść sam minister Ziobro...).

Jia Tolentino na łamach „New Yorkera” napisała przejmujący tekst o tym, jak molestowanie seksualne wpływa na ofiary. „Wszystko to, co w tobie do tej pory było najlepsze, zaczyna działać na twoją niekorzyść”. Jeśli jesteś z natury miła i uprzejma, zaczynasz myśleć o tym, że może byłaś zbyt miła? Jeśli jesteś ambitna – może to ambicja cię doprowadziła do tego miejsca, w którym się znalazłaś? Jeśli jesteś twarda – czujesz, że musisz się z tym sama uporać, inaczej okażesz się słaba. Jeśli jesteś seksowna i uwodzicielska – najwyraźniej się o to prosiłaś.

Skandal wokół Weinsteina jest atrakcyjny medialnie. Czy może być większa gratka dla mediów niż celebryci żrący się we własnym gronie? Dlatego słowa aktorki Emmy Thompson w wywiadzie dla BBC, że ten gość to tylko czubek góry lodowej, wybrzmiewają wyjątkowo mocno. Aktorka mówi jasno: takich typów jest wokół wielu, a to, że ich brudne gesty nie dotyczą Angeliny Jolie, lub też dotyczą jednej zamiast setek kobiet, ani trochę nie umniejsza ich winy.

O ile Angelina Jolie czy inne wielkie sławy z Hollywood mają być może szansę na to, by sprawiedliwości stało się zadość, o tyle wiele ofiar gwałtów i molestowania nigdy przed taką szansą nie stanie. Często bowiem próba upublicznienia przestępstwa jest dla ofiar źródłem kolejnej traumy, zwłaszcza jeśli stoją same wobec mechanizmów wymiaru sprawiedliwości. Niby powinien być po ich stronie, ale często nie jest. Ofiara gwałtu w Lesie Kabackim usłyszała swego czasu z ust burmistrza Ursynowa, że nie powinna była biegać po ciemku po lesie.

Słowa Emmy Thompson rozciągnąć można więc i na nasze podwórko – takich typów jak Harvey Weinstein, umoszczonych w sprzyjającym im środowisku, rozdających karty, decydujących o być albo nie być innych ludzi i gotowych czerpać z tego obleśne korzyści, jest wielu. Praca za seks w Samoobronie? Profesor socjologii z Wrocławia z prokuratorskimi zarzutami za gwałty na studentkach? Były prezydent Olsztyna skazany (po 10 latach!) za gwałt na będącej wówczas w siódmym miesiącu ciąży pracownicy Ratusza? Zamiast więc stygmatyzować ofiary, zastanawiając się jak Donna Karan, czy wszystkie one nie były aby zbyt miłe, pomyślmy o tym, jak bardzo nie chcielibyśmy, aby nasze córki musiały się kiedyś starać o pracę u Harveyów Weinsteinów tego świata. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2017