Szlachetne rozrywki

Od lat marzyły mu się podwawelskie rewie, burleski i wodewile. Jego sen wreszcie się spełnia. Za miejskie pieniądze.

11.10.2015

Czyta się kilka minut

Natasza Urbańska w spektaklu „Legalna blondynka”, teatr Variété, maj 2015 r. / Fot. Jakub Porzycki / FORUM
Natasza Urbańska w spektaklu „Legalna blondynka”, teatr Variété, maj 2015 r. / Fot. Jakub Porzycki / FORUM

Ten teatr to 14 lat mojego osobistego zabiegania. Tu każdy szczegół jest przeze mnie wymyślony – mówi Janusz Szydłowski, dyrektor naczelny i artystyczny oraz pomysłodawca pierwszego krakowskiego teatru muzycznego Variété (z fr. różnorodność). W dżinsach i szarym podkoszulku wygląda na młodszego, niż wskazuje metryka. Mówi pewnie, gestykuluje.

– Architekci chcą wmurować tu taką tablicę, że cały projekt to mój pomysł. Krępowałem się, bo sobie myślę: pomników nie robi się za życia. Ale powiedzieli mi: „Jak tego nie zrobisz teraz, to potem już nigdy tego nie zrobią. Bez ciebie by takiego teatru nie było” – dodaje głębokim, trenowanym latami aktorskim głosem.

Lampa z konia

W nastrojowym foyer o bordowych ścianach leżą irańskie jedwabne dywany, w rogu stoi odrestaurowany ponadstuletni fortepian. U podnóża schodów ogromny złoty koń, który po dokładniejszym obejrzeniu okazuje się lampą.

Szydłowski: – Kiedy w 2003 roku zaproponowałem pomysł radnym na komisji kultury, wszyscy jednomyślnie go przyjęli. Uznali, że teatr szlachetnej rozrywki jest miastu potrzebny.

Od tamtego czasu liczba przeciwników nowego teatru rosła. Głównie ze względu na finanse: w ciągu ostatnich ośmiu lat ta inwestycja kosztowała Kraków prawie 22 mln zł.

– Zdobywam środki różnymi sposobami, ale finanse spadły jednak głównie na miasto – mówi dyrektor. I dodaje z nieskrywanym oburzeniem: – Na początku zeszłego roku, kiedy budynek już stał, a widownia była wyprofilowana, to jeszcze niektórzy kombinowali, żeby to sprzedać albo zrobić tu dom kultury.

Variété mieści się w siedzibie dawnego kinoteatru Związkowiec na Grzegórzeckiej 71. Prosta, modernistyczna bryła z 1938 r. dziś wpisana jest do rejestru zabytków. W latach 1948–1952 została rozbudowana, miało powstać miejsce do okolicznościowych spotkań pracowników Zakładów Zieleniewskich. Z czasem budynek został wyposażony w salę widowiskową oraz kinową. W Związkowcu występowali artyści i komicy Teatru Satyryków. Potem przez lata stał niezagospodarowany. W 2006 r. gmina kupiła go od prywatnej firmy za 4,3 mln zł. Miejsce ma też czarną kartę w swojej historii: w styczniu 1953 r. odbył się tu proces księży kurii krakowskiej. Ławę oskarżonych umieszczono w hali widowiskowej. Na karę śmierci skazano trzy osoby (Rada Państwa zdecydowała o zmianie wyroku na dożywocie).

Sukces światowy

30 kwietnia 2014 r. teatr Variété otrzymuje statut instytucji kultury. Oficjalne otwarcie kilkakrotnie się przesuwa, przedłużają się próby do pierwszego spektaklu, musicalu „Legalna blondynka” (reżyseruje Janusz Józefowicz, tytułową rolę grają Barbara Kurdej-Szatan i Natasza Urbańska). Premiera odbywa się w ostatnim dniu maja 2015 r. Bilans po pierwszym miesiącu: 14 spektakli, prawie 5 tys. widzów.

– Jeżeli my wystartowaliśmy z nieznanym teatrem, a przeciętne obłożenie to 95 procent, jest to sukces światowy – rzuca z dumą Szydłowski.

Zgodnie z biznesplanem Variété roczna dotacja przez najbliższe trzy lata będzie wynosić ok. 3 mln zł. Do końca tego roku teatr otrzyma jeszcze 450 tys. zł na realizację drugiego spektaklu, „Przerażony na śmierć” (reż. Ron Aldridge, premiera 31 października) i innych wydarzeń. Kiedy przytaczam zarzuty radnych i lokalnych mediów, że miasto będzie musiało dokładać do Variété ogromne sumy, Szydłowski się denerwuje, mówi głośniej, gestykuluje zamaszyściej.

– Miasto nie będzie musiało dużo dokładać, nie będę tego sto razy powtarzał. Żeby tu działał teatr, potrzeba głównie mojego wysiłku. Musimy zdobywać sponsorów, bez tego nie zrobimy żadnej produkcji. Miasto będzie dawało najmniejsze pieniądze, jakie daje do jakiegokolwiek teatru, więc niech nikt mi nie opowiada bzdur.

Dotacje dla innych miejskich teatrów, jak Teatr Ludowy, Bagatela czy Groteska, wynoszą ponad 5 mln zł rocznie. Ale w przeciwieństwie do nich Variété nie będzie miał własnej trupy aktorskiej. Ma wynajmować spektakle lub zatrudniać aktorów doraźnie do reżyserowanych u siebie sztuk.

Katarzyna Olesiak, zastępczyni dyrektora Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego UMK nie chce się odnosić do opinii mediów, że nowy teatr to prywatna inicjatywa dyrektora Szydłowskiego, realizowana za publiczne pieniądze. Tłumaczy, że to radni kilkanaście lat temu podjęli decyzję o jego utworzeniu.

– Obecnie dajemy przede wszystkim dotację podmiotową na utrzymanie budynku i przygotowanie spektakli, premierowych. Chcemy, żeby teatr miał w swoim repertuarze kilka dobrych spektakli i myślę, że dzięki nim będzie się utrzymywał. Te wpływy nie są małe, powiedziałabym nawet, że są imponujące. Po miesiącu, po zagraniu 15 spektakli „Legalna blondynka” teatr osiągnął 550 tys. zł wpływów ze sprzedaży biletów, a to prawie jedna szósta dotacji, którą otrzymał w tym roku – wyjaśnia Olesiak znad pliku dokumentacji prasowej.

O Variété pytam krakowskich teatrologów i krytyków, ale żaden nie chce się wypowiadać. Nie byli, nie widzieli, nie interesują się. Jedynie dr Rafał Kołsut z Uniwersytetu Jagiellońskiego zgadza się na rozmowę. Mówi, że łatwo zrozumieć medialne zarzuty – zwłaszcza że tego typu inwestycje zazwyczaj są prywatne.

Kołsut: – Teatr ma mało sponsorów. Wielokrotnie pomoc miasta zapowiadano jako ostatnią w danym roku, a po niej jednak pojawiała się kolejna. Jak pokazują doświadczenia innych teatrów, potrzeba około czterech spektakli w stałym repertuarze, żeby teatr sam na siebie zarabiał.

Ale Szydłowski jest pewny sukcesu: – Wiem, co chcę robić, i umiem to robić. Wiem, dlaczego te 14 lat poświęciłem. Głównie z miłości do tego miasta. Bo ja tu się urodziłem, tu się urodził mój ojciec, tu są moje korzenie.

Natura gangstera

Na świat przychodzi, kiedy kończy się wojna. Uczy się w technikum chemicznym przy Krupniczej, potem studiuje na AGH – ojciec chce, żeby miał porządny, męski zawód. Kiedy się dowiaduje, iż syn ma zostać komediantem, mówi, że nie chce go znać. Potem jest dumny: recenzje oprawia w ramki.

W czasie studiów aktorskich Szydłowski angażuje się w powstanie Teatru STU, dorabia w nocnych lokalach, śpiewa w knajpach na sylwestra. Debiutuje zaraz po dyplomie. Wyjeżdża do Warszawy, potem studiuje literaturę oraz dramat w Bolonii. Na zaproszenie emigracyjnego Teatru Nowego przeprowadza się do Londynu, kończy reżyserię na The Royal Academy of Dramatic Art. Z nieskrywaną dumą mówi dziś, że nie wie, czy ktoś z największych polskich reżyserów skończył tak wybitną szkołę.

– Wie pani, taki mam temperament, że dobrze, że nie jestem w mafii, bo byłoby groźnie – śmieje się, wyciągając się na skórzanej sofie. – Mam naturę gangstera. Tego teatru by nie było, gdybym takiej natury nie miał. Gdybym dał sobie na głowę wchodzić, tobym przegrał. Sumienności i kontroli nauczyłem się prowadząc swój impresariat w Londynie. Aktorzy wiedzą, że będę dawał kary, jak zobaczę w garderobach niezgaszone światło. Tu musi być, jak się po krakowsku mówi: „sakramencka dyscyplina”.

Żeby opadły szczęki

Na 394 hiszpańskich fotelach obitych bordowym welurem widzowie Variété mają oglądać komedie muzyczne, wodewile, burleski i spektakle teatru grozy, które, według obietnic ze strony internetowej, „jeszcze bardziej podniosą pozycję, wizerunek oraz markę Krakowa jako miasta kultury. Sztuka musicalu odzyska świetność i blask. Variété to uśmiech dla Krakowa”. Bilety: od 85 do 120 złotych.

Rafał Kołsut zauważa, że technicznie teatr ma pewne wady: – Budynek jest za mały, nie ma miejsca na orkiestrę, muzyka nie jest wykonywana na żywo. Najgorsza jest zbyt mała scena, uniemożliwiająca choreograficzny rozmach.

Dyrektor podkreśla, że walczył o każdy detal, m.in. o to, aby dwukrotnie przedłużyć scenę: – W projekcie była taka, że moglibyśmy wyjść i połykać żyletki lub pokazywać królika w kapeluszu. Ja jestem człowiekiem teatru i na tym się znam dokładnie. Jestem bezczelny, ale wiem o tym wszystko.

Musical „Legalna blondynka” kosztował prawie milion złotych. Sam nawiew, który unosił sukienki i włosy aktorek – kilkanaście tysięcy.

Szydłowski: – Ten spektakl, żeby się zwrócić, musi być grany dwa lata. Ale na otwarcie to musiało być coś takiego, żeby szczęka opadła przeciwnikom. Jeżeli ja od tylu lat mówię o takim teatrze, to nie mogło być byle co. No na Boga!

Drugi spektakl: paryska rewia w cyklu „Nocne Variété”. Tancerki występują w kabaretkach i skąpych strojach wyszywanych kryształkami, do wysoko upiętych włosów mają przyczepione kolorowe pióra. „La Reve” reklamowane jest jako pierwsze takie widowisko w Krakowie po wojnie.

– „Nocne Variété” zrobiłem dla honorów domu. Żeby pokazać, że mam takie kontakty, że mogę sprowadzić, kogo chcę. Żeby udowodnić różnym ludziom, że tu się będzie działo – opowiada dyrektor. – To jest teatr, który powinien przynosić radość. To jest teatr, który powinien leczyć ludzi ze złej kultury, a uczyć dobrej kultury, dobrego słowa, dobrych manier. Uczyć, że do teatru przychodzi się nie w portkach poplamionych i brudnych swetrach, tylko elegancko.

Rafał Kołsut: – Variété to jeszcze eksperyment, po roku będzie można ocenić, czy pieniądze zostały dobrze wydane. Jeśli wybory repertuarowe będą trafne, to ma dużą szansę ocalić pewną tradycję teatralną – rewię – od całkowitego zapomnienia. I jeśli o to chodzi, warto tej inicjatywie kibicować.

Lepiej niż prawda

– To co, napisze pani pięknie o nas? – rzuca na koniec Szydłowski, podnosząc się z sofy. – Trzeba napisać lepiej niż prawdę.
Zamyśla się na chwilę i dodaje: – Choć nie, jeśli chciałaby pani napisać lepiej, to byłoby aż za bardzo. Bo prawda jest tak wspaniała. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, zastępczyni redaktora naczelnego, szefowa serwisu TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem Powszechnym” związana od 2014 roku jako autorka reportaży, rozmów i artykułów o tematyce społecznej. Po dołączeniu do zespołu w 2015 roku pracowała jako… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2015