Szklanka mleka

To drobna pozycja w zmienionym ostatnio budżecie. Ale tak symboliczna i tak idealnie przyswajalna dla wyobraźni, że można się nią posłużyć w każdej awanturze politycznej. I tak właśnie się działo ostatnio, a gdy jesienią Sejm wróci do pracy, wszystko ożyje na nowo. Pozycja pod tytułem "szklanka mleka dla ucznia" pozostała w budżecie, ale wydamy na nią mniej pieniędzy. To znaczy, że i tak wydamy dziesiątki i dziesiątki milionów, bo w skali kraju będzie to się prezentowało okazale, choć na samym dole do kogoś już taka pomoc nie dotrze. Więc nic dziwnego, że są protesty. Czyż można inaczej zareagować na ujęcie dzieciom pomocy?

28.07.2009

Czyta się kilka minut

Ale tak się składa, że ostatnio tę samą kwestię poznałam w wymiarze zupełnie małym - w długiej rozmowie z osobą od lat już pracującą na Śląsku, ale pochodzącą z jednej ze znanych miejscowości Podhala, dalej związaną z tym miejscem i wciąż tam powracającą. To kiedyś była kwitnąca wieś, urodzajna i piękna, jeździło się tam na wakacje rodzinne. Teraz słyszę: tam się już nic nie opłaca. Zboże za tanie, trzoda chlewna za tania, mleka spółdzielnia nie chce. Więc ziemia leży odłogiem coraz bardziej rozległym, łąk się nie kosi, krów się nie hoduje, świnie co najwyżej dla siebie. Turyści też wolą inne wojaże niż na wioskę podhalańską. Z czego więc żyją ludzie, pytam. No, przecie z rent i emerytur, w każdej rodzinie ktoś dostaje. I jeszcze unijne dopłaty z hektara. Czyli żywa gotówka nie za pracę, nie za jej plony, lecz jako sposób na życie.

W tej wsi na pewno jest szkoła i gdyby tu zabrakło dotacji na "szklankę mleka", wystarczyłoby trochę pracy na nowo podjętej przy wypasaniu paru krów, których teraz nie ma, przy koszeniu łąki, które już zarzucono, przy dojeniu przez nieobciążone tylu pracami, co wcześniej, gospodynie. A mleko dzieci mogłyby pić przed wyjściem do szkoły po prostu. Czyli nie byłoby problemu w ogóle. Ale ta kalkulacja, tak śmiesznie prosta i naiwna, nijak się ma do rzeczywistości nazwanej pomocą społeczną i właśnie gwałtownie w Sejmie krytykowanej. Można co najwyżej zastanowić się, ile takich wsi jak ta jest ogółem w Polsce.  I ilu ludzi trudzi się mniej, ale i tak jest niezadowolonych o wiele bardziej niż dotąd.

Sprzęgnięcie tych dwóch kalkulacji jest prawdopodobnie na tę chwilę nie do zrealizowania. A zawołanie: "Nie będziemy płacić za kryzys, bo on wasz, a nie nasz!" wydaje się przybierać na intensywności i sile przekonywania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2009