Szersze tło. Felieton Hanny Krall

Był otwarty i życzliwy, gdy mówił o Arsenalu. Był niechętny i skryty, gdy milczał o sobie.

28.03.2022

Czyta się kilka minut

dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /
dekalogwartosci.com / Andrzej Wiktor /

Był dziwnym dzieckiem. Jak mieszkali w Bethnal Green, w skromnym domu we wschodnim Londynie, był dziwniejszy niż wszystkie dzieci z sąsiedztwa.

Jak mieszkali w ładniejszym domu, na południu Clapham, był dziwnym nastolatkiem.

Potem nie wiadomo kim był, bo zniknął.

Wiedzieli, że żyje. Pamiętał o urodzinach brata i sióstr i o święcie matki, i przysyłał kartki z życzeniami. Na żadnej kartce nie było adresu zwrotnego.

Wpadał do domu co jakiś czas, przeważnie z urwanym guzikiem. Pozwalał przyszyć guzik, zgadzał się przyjąć trochę pieniędzy, o które nigdy nie prosił, i znikał znowu.

Szanujmy inność, powtarzali rodzice. Nie próbujmy naruszać jego tajemnic.

O śmierci zawiadomił telefonicznie David, tak się przedstawił. Powiedział, że przez dwadzieścia pięć lat był przyjacielem ich syna.

Myśl, że syn miał przyjaciół, przyniosła im ulgę.

Na pogrzeb przyszło kilkunastu mężczyzn. Nie znali ich, ale mieli wrażenie, że gdzieś ich już widzieli.

Jeden z mężczyzn powiedział nad grobem parę słów, potem podszedł i wręczył im kolorową gazetę.

Otworzyli ją w domu.

Nosiła tytuł – „Voice of Arsenal”.

Pod tytułem było zdjęcie ich syna.

Artykuł pod zdjęciem opowiadał o człowieku, który kochał klub i przez dziesiątki lat towarzyszył mu na wszystkich meczach.

Bez niego Arsenal nie będzie tym samym Arsenalem, kończył się artykuł.

Jeden z zięciów wyjaśnił im, że mężczyźni na pogrzebie to byli trenerzy i zawodnicy. Wie o nich każdy kibic piłki nożnej, dodał zięć. Nie tylko w Anglii, wiedzą o nich kibice na całym świecie.

Na mecze jeździli we trzech, opowiadał David. On jako kierowca, ich kumpel John i Knowledge. Mówił o ich synu. Nie znali imienia ani nazwiska, tylko przydomek. Skracali go – do Knowl, albo do Ledge, tylko im dwóm na skróty pozwalał, więc uważali to za przywilej.

Nie znali jego adresu. Przed meczem umawiali się telefonicznie i spotykali na ulicy, zwykle w tym samym miejscu. Domyślali się, że niedaleko mieszkania Ledge’a, ale nie byli pewni.

John siadał koło kierowcy, Ledge z tyłu. Obok, na tylnym siedzeniu ustawiał torbę.

W drodze pytał o zdrowie dzieci i żon i o postępy w nauce. Pamiętał wszystkie imiona, przebyte choroby i nazwy kolejnych szkół. Wyjmował słodycze – sam nie jadł, ale nalegał, żeby się częstowali.

Bilety i hotele załatwiał mu klub.

W hotelach podpisywał się „Mr Kay” albo „Daniel King”. Nie miał kłopotów, hotelarze wiedzieli – był człowiekiem Arsenalu.

Torba była wielka i ciężka, z czegoś białego, z tworzywa czy ze sztucznej skóry.

Nie kładli jej do bagażnika, musiała leżeć w kabinie.

Prawdę mówiąc, opowiadał David, była osobnym, kto wie czy nie najważniejszym pasażerem ich auta.

Prawdę mówiąc jeździli we czwórkę.

W torbie były notesy, w notesach były mecze: każdy zawodnik, każdy faul, każdy gol i każda asysta, minuta po minucie.

Był źródłem wiedzy dla trenerów, kibiców i dziennikarzy sportowych. To dziennikarze wymyślili przydomek – Knowledge. Pan Wiedza.

Był otwarty i życzliwy, gdy mówił o Arsenalu.

Był niechętny i skryty, gdy milczał o sobie.

W drodze powrotnej komentowali mecz. Czasami sprzeczali się, zwykle o zachowanie graczy. David i John byli wyrozumiali, Knowledge nie wybaczał wybryków. Jesteśmy Arsenalem, mówił, obowiązują nas najwyższe standardy.

Mieli jechać do Lincoln.

Miał zadzwonić.

Mieli nadzieję, że będzie czekał gdzie zawsze, w pobliżu domu.

Nie czekał.

Nie pojechał na mecz.

Wiedzieli: stało się coś strasznego.

***

Wiem o Knowledge’u to i owo.

Na przykład – kiedy i skąd przyjechała do Londynu jego prababka.

W 1897 roku przyjechała.

Jedenaście lat po powstaniu Arsenalu (zauważyłby prawnuk).

Trzy lata po pierwszym meczu piłki nożnej rozegranym w jej dawnej ojczyźnie. (Nie trwał długo ten mecz, zaledwie sześć minut. Przy stanie 1:0 goście stwierdzili, że dalsza gra nie ma sensu. I co z tego, powiedziałby prawnuk, mecz to mecz).

Na tym powinien się kończyć niniejszy felieton, i skończyłby się, gdyby Knowledge nie miał i pradziadka.

Który do Anglii nie wyemigrował.

Po którym została mezuza – mały, pergaminowy zwitek z modlitwą, zdjęty z framugi drzwi w ostatniej chwili przed wysiedleniem.

Który leży teraz pod jednym z siedemnastu tysięcy kamieni ustawionych na pamiątkę.

Mówię o tym za radą reportera Mariusza Sz.

Na pytanie, czy i pradziadek w felietonie powinien być, powiedział, że tak, bo rzucę wtedy Knowledge’a na szersze tło i będziemy mieli perspektywę historyczną.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i reporterka związana z „Życiem Warszawy”, „Polityką” i „Gazetą Wyborczą”, a od grudnia 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Laureatka wielu nagród, odznaczona Orderem Ecce Homo za „popularyzację uniwersalnych wartości moralnych”,więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Szersze tło