Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Magnus Carlsen od 2013 r. wygrał pięć kolejnych meczów o szachowe mistrzostwo świata. W ostatnim zwycięstwo przyszło mu najłatwiej. Szóstego nie rozegra.
Z jednej strony to opowieść o motywacji. Jeszcze przed Turniejem Pretendentów, który miał mu wyłonić rywala, Carlsen mówił, że się waha. Że nudzi go formuła meczu o mistrzostwo rozciągnięta na kilkanaście wielogodzinnych partii. Że zrobiłby wyjątek dla 19-letniego Alirezy Firuzdży, najzdolniejszego z nowego pokolenia graczy, którzy w życiu więcej partii rozegrali w internecie niż nad deską. Ale Firuzdża nie udźwignął presji.
Z drugiej strony – to opowieść o rewolucji. Carlsen to cyfrowy magnat, właściciel m.in. platformy Chess24.com, która organizuje i transmituje turnieje. To szachy epoki YouTube’a i Twittera: szybkie i atrakcyjne, oparte na intuicji, pełne zwrotów akcji, z zabawnym komentarzem arcymistrzów. Rezygnując z gry w meczu o mistrzostwo, Carlsen rzuca wyzwanie FIDE, światowej federacji. Chce, by to jego turnieje, a nie te oficjalne, miały większy rozgłos.
O opuszczony tron zagrają Jan Niepomniaszczij i Ding Liren. FIDE pewnie żałuje, że swoją szansę w ostatniej chwili zaprzepaścił Hikaru Nakamura. To już bardziej zawodowy youtuber niż gracz – codziennie setki tysięcy ludzi oglądają na żywo, jak rozwiązuje zadania szachowe, gra z przypadkowymi ludźmi, komentuje memy i analizuje poważne partie. Gdyby on został mistrzem, Carlsen miałby problem. ©℗