Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie jestem socjologiem, nie wiem, jaki jest stopień wiarygodności (albo niewiarygodności) sondażu zamówionego przez "Wprost". Tak samo, jak w przypadku wielu innych badań nastrojów społecznych, mam sporo wątpliwości i zastrzeżeń. Po pierwsze: pytanie zadane przez "Wprost" kryje w sobie tezę (czy nie lepiej byłoby spytać równolegle o pozytywną i negatywną ocenę wydarzeń?). Po drugie: tendencyjna jest prezentacja rezultatów, zwłaszcza w tych przypadkach, gdy liczba pozytywnych ocen była mniejsza niż 50 proc. (jeśli 30 proc. ocenia jakiś fakt pozytywnie, to 70 proc. ocenia go negatywnie albo nie ma wyrobionego zdania…). Po trzecie: nie ulega wątpliwości, że zamawiający sondaż działa w imieniu aktualnej władzy; że stara się dowieść, iż IV RP ma silne poparcie społeczne. Zresztą: nie warto otwierać drzwi, które już dawno są otwarte. Jak wiadomo, sondażowe pytania rzadko są całkowicie bezstronne, odpowiedzi zawsze można poddawać różnym interpretacjom, a tygodnik "Wprost" nie kryje swej bezinteresownej miłości do rządzących (w tym samym numerze co omawiany sondaż można znaleźć pochwałę podglądania i podsłuchiwania jako lekarstwa na wszelkie bolączki życia politycznego; zaiste, rozczulająca recepta).
Niepokoi mnie co innego. W odpowiedziach na sondażowe pytanie, w kolejności pozytywnie ocenianych wydarzeń, łatwo dostrzec uznanie dla prostych haseł i efektownych gestów, dla polityki jako medialnego spektaklu (stąd także charakterystyczny tytuł komentującego sondaż artykułu Katarzyny Nowickiej: "Lista przebojów IV RP"). Albo inaczej: w wynikach sondażu widać obecną w umysłach wielu ludzi przewagę propagandowej fikcji nad rzeczywistą sytuacją. Widać także (wielokrotnie opisywane) autorytarne i egalitarne tęsknoty wielu Polaków… Budowniczowie IV RP potrafili te tęsknoty zagospodarować, oparli na nich swoją propagandę i praktykę rządzenia. Tymczasem opozycja, jak wskazują ostatnie wypowiedzi jej liderów (proszę przeczytać choćby obszerną rozmowę z Donaldem Tuskiem w "Gazecie Wyborczej" z 1-2 września), nie ma mocnego pomysłu na przeciwdziałanie, na podniesienie świadomości prawnej Polaków, na zwrócenie uwagi na prawdziwe mechanizmy rządzące demokratycznym społeczeństwem. Dopóki ten pomysł się nie znajdzie, będziemy oglądali kolejne odsłony przedstawienia przygotowanego przez rządzących i będziemy usilnie przekonywani, że żadnej alternatywy tego przedstawienia nie ma (najsłuszniejsze zdanie Tuska ze wspomnianej rozmowy brzmi: "Politycy PiS są wykwalifikowanymi propagandystami"). To mnie niepokoi.