Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dziś, kiedy już nie mamy wątpliwości, że telewizja to medium niosące przede wszystkim rozrywkę, przestrzenią coraz bardziej "misyjną" staje się internet. Również dzięki takim przedsięwzięciom jak DOCBOAT - międzynarodowy festiwal filmów dokumentalnych zainaugurowany co prawda w Warszawie na wiślańskiej barce, ale odbywający się do końca września w wirtualnym kinie Iplex. Za pośrednictwem internetu mieszkańcy miast, miasteczek i wiosek mogą oglądać (za darmo!) znakomite dokumenty z ostatnich lat, zwykle niedostępne dotychczas w Polsce. Również ci, którzy interesują się kinem dokumentalnym, ale brak czasu bądź funduszy nie pozwala im na uczestniczenie w imprezach filmowych, po zalogowaniu się na stronie festiwalu obejrzą w domowym zaciszu kilkadziesiąt wyselekcjonowanych tytułów. Wystarczy mieć dostęp do szybkiego łącza i chcieć przyglądać się światu z bliska albo z mniej znanych i mniej bezpiecznych perspektyw.
Oczywiście, nic nie zastąpi atmosfery imprezy kulturalnej odbywającej się w "realu". Fora internetowe i blogi tylko w niewielkim stopniu zaspokajają potrzebę wymiany myśli i poczucia wspólnego przeżywania, czyli tego wszystkiego, co stoi za sukcesem coraz liczniejszych w naszym kraju letnich i offowych festiwali filmowych. Pozostają one jednak wydarzeniami elitarnymi o dość ograniczonym zasięgu. Coraz częściej sięgają więc po internet, rozumiany nie tylko jako narzędzie promocji, ale i dystrybucji. Organizowany przez firmę "Ragusa" festiwal "DOCBOAT" zdecydował się pójść o krok dalej - czyli zaistnieć przede wszystkim w przestrzeni wirtualnej. Choć to dopiero pierwsza, eksperymentalna edycja, może poszczycić się sekcją konkursową, międzynarodowym jury i wieloma godnymi uwagi tytułami. Takimi, jak choćby znakomite "Dzieci Wehrmachtu" Mariusza Malinowskiego, dokument rzucający światło na ciągle nieznany bądź fałszywie interpretowany epizod z naszej historii. Uświadomiła to pamiętna nagonka posła Jacka Kurskiego na obecnego premiera RP, który w swojej kampanii prezydenckiej zataił rzekomo fakt, że jego dziadek służył kiedyś w niemieckiej armii. Malinowski w atrakcyjnej, dynamicznej formie, ciągle obcej polskim dokumentom historycznym, opowiada o całym pokoleniu Ślązaków zmuszonych do wypierania z pamięci swoich ojców czy dziadków siłą wcielanych do Wehrmachtu, chowanych potem w rozsianych po świecie anonimowych mogiłach, a w swoim kraju otoczonych zmową milczenia.
Podobny charakter: dokumentu śledczego połączonego z osobistym epitafium ma "Rachel" Simone Bitton, która tropi historię młodej Amerykanki zabitej w 2003 roku, kiedy protestowała w Rafah przeciwko wyburzaniu palestyńskich domów. Poznajemy przy okazji międzynarodówkę aktywistów, którzy uzbrojeni w aparaty fotograficzne i kamery od lat ściągają do Izraela, by własnym ciałem bronić Palestyńczyków przed ekspansją żydowskich osiedli. Rachel Corrie mogła zginąć przypadkiem, ale dziś postać dziewczyny w odblaskowej kamizelce stojącej samotnie naprzeciw izraelskiego buldożera funkcjonuje niczym symbol. Kiedy młody izraelski czołgista krzyczy do zagranicznych rówieśników: "To nie wasza wojna, tylko moja!", jego głos skierowany jest także do nas. Francusko-belgijski dokument próbuje uświadomić nam, że chcąc nie chcąc, wszyscy jesteśmy uwikłani w tamten konflikt.
Jak bardzo twórca powinien angażować się osobiście w opisywaną przez siebie rzeczywistość? Ten dylemat podjął w swoim filmie Alex Gibney, uhonorowany ubiegłorocznym Oscarem za dokument "Taksówka na ciemną stronę". W "Gonzo. Życie i twórczość doktora Huntera S. Thompsona" przybliża nam postać amerykańskiego pisarza i reportera, który uprawiał, między innymi na łamach "The Rolling Stone" czy "New York Timesa", typ dziennikarstwa zwanego "gonzo" - skrzyżowanie awanturnictwa z idealistyczną bezkompromisowością. W jego przypadku była to postawa iście straceńcza. Niezależnie, czy pisał o gangu Hell`s Angels, o aferach politycznych epoki Nixona czy nieczystych strategiach George`a W. Busha, szedł na całość i chętnie wystawiał się na ciosy. Wspominający go bliscy, a także narrator filmu Johnny Depp (zagrał kiedyś w "Las Vegas Parano" Terry`ego Gilliama na podstawie powieści Thompsona) podkreślają jego podwójną naturę. Bo Thompson był "moralistą udającym antymoralistę", co w epoce kontestacji, a tym bardziej w coraz bardziej podejrzliwej współczesności przemawia do wielu czytelników silniej niż jakiekolwiek wyważone, obiektywne komentarze. Opowieść o zmarłym śmiercią samobójczą niepoprawnym dziennikarzu to także dokument kilku epok w historii USA, zbudowany na ostrym montażu i rockowej muzyce. Uświadamia nam, że dzisiejsze agresywne dziennikarstwo ma niewiele wspólnego ze stylem "gonzo": Thompsonowi, pomimo kontrowersyjności stosowanych metod, chodziło jednak wszystko o lepszy świat, a nie o doraźną sensację na pierwszą stronę.
Dzięki filmom dokumentalnym, łamiącym niekiedy konwencje poprawności, przedzieramy się przez potoczne wyobrażenia o świecie, przewartościowujemy utarte o nim sądy. Tak jak w filmie "Japonia: Historia miłości i nienawiści" Seana McAlistera, który proponuje szokujące dla Europejczyka spojrzenie na "kraj kwitnącej wiśni". Zwłaszcza dla tego, który marzył, by jego ojczyzna stała się kiedyś drugą Japonią. Brytyjski reżyser zagnieżdża się z kamerą w życiu pewnej pary, egzystującej w wielkomiejskim mieszkaniu-futerale. Przyglądamy się wegetacji zdegradowanej przez morderczy kierat, któremu podlegają dzisiejsi Japończycy przemienieni w społeczeństwo duchowych prostytutek i robotów. "To wy daliście nam ten cholerny kapitalizm sto lat temu!" - zarzuca reżyserowi starzejący się Naoki. Niegdysiejszy właściciel willi i najnowszego BMW, dziś po fali kryzysów i rozwodów dorabia na poczcie, która wygląda jak nieludzka korporacja - oparta na posłuszeństwie, obsesji wydajności i systematycznym praniu mózgów. "Teraz mamy komunizm udający kapitalizm" - kwituje Naoki, wstydząc się biedy i faktu, że dziś musi utrzymywać go dziewczyna, pracująca w trzech firmach po piętnaście godzin na dobę. Tak radykalne odwrócenie tradycyjnego podziału ról daje niewielkie szanse na przetrwanie ich miłości. Pozostaje już tylko viagra, antydepresanty i wypłakiwanie się przed przybyszem z dalekiego świata.
DOCBOAT/ Warsaw Non Fiction e-Fest, 5 - 30 września 2009 r.
Filmy z festiwalu DOCBOAT dostępne są na stronach www.iplex.pl i www.docboat.pl .