Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bajecznie kolorowy opis audiencji udzielonej Mędrcom ze Wschodu zachwyca. Ileż tu purpury, złota, odurzającego zapachu kadzidła, ale i gorzkiego posmaku mirry. Do tego niecodzienne zjawisko astralne, gwiazda przewodniczka i nic nadzwyczajnego, ojciec, matka i dziecko. Sielanka, co prawda mirra trochę zakłóca ten niebiański nastrój, ale taki szczegół łatwo ominąć. Tym łatwiej, gdyż to biblijne wydarzenie z czasem stało się już tylko ludowym obrzędem, niekoniecznie religijnym. Rozgościło się też w sztuce. Niemniej nadal sztuka ludowa i ta zwana wysoką wciąż mają wspólny mianownik – światło. Można nawet rzec, że im dalej świętom Narodzenia Pańskiego od ich źródła, tym jaśniej świeci betlejemska gwiazda, a „noc jak dzień jaśnieje”.
Tę przemianę nocy w dzień można potraktować jako przejaw konsumpcyjnej żarłoczności, ale być może te szaleństwa nie tylko sylwestrowej nocy to nic innego, jak posmakowanie owych królewskich i boskich darów złota i kadzidła, ale i goryczy mirry. Może więc jest tak, że ten bajkowy opis, jak zresztą wszystkie baśnie, niesie nam pełniejszą prawdę o rzeczywistości, niż można by się spodziewać.
Mędrcy-Magowie ze Wschodu, a więc protoplaści dzisiejszych naukowców, filozofów i teologów, wyruszyli na niezgłębione przestrzenie badanej rzeczywistości w przekonaniu, że to nowe dziwne zjawisko, na które natrafili, wymaga od nich zbadania, czyli potwierdzenia lub zanegowania ich wiedzy o świecie. Wiedzieli, że pojawienie się czegokolwiek na ziemi ma zawsze związek z tym, co jest ponad gwiazdami. Nie spodziewali się jednak, że wynik ich starań będzie tak różny od oczekiwanego. Nie radząc sobie z tym odkryciem, z tą nowością, jak na prawdziwych badaczy-artystów przystało, konsultują się z kolegami po fachu i odkrywają, że to nowe zmusza ich do zmiany uznanych powszechnie paradygmatów i dogmatów. Dlatego „inną drogą” wracają do swoich królestw, a jeden z nich mówi: „Nie ma już dla nas spokoju tu, gdzie rządzą prawa dawnej wiary / I lud, dzisiaj nam obcy, trzyma się kurczowo swoich bożków”. Dlatego obok Baltazara, Kaspra i Melchiora mamy Heroda.
Niestety na naszym najbliższym Wschodzie w niebo strach patrzeć. Strach też wychylać głowę ponad powierzchnię ziemi. Walczący na froncie ukraiński żołnierz Nazar, jeden z trzech synów ks. Oleha Panchyniaka, proboszcza greckokatolickiej parafii w Browarach, dowiedziawszy się, że jego mama uważa za niestosowne urządzanie urodzin w takiej sytuacji, w jakiej znajdują się Ukraińcy, zadzwonił do niej i powiedział: „Mamo, chcę, żebyś świętowała, bo jestem tu na wojnie po to, żebyś mogła być szczęśliwa”. Żebyś mogła być szczęśliwa – takiej gwiazdy nie zdoła zgasić żaden Herod.