Świat do zwrotu

Potomkowie dawnych ziemian walczą nie tylko o zwrot utraconej własności, ale też o szacunek i zwykłe "przepraszam".

15.04.2008

Czyta się kilka minut

Z tamtego świata Anny Rogowskiej zostało niewiele. Na piątym piętrze gierkowskiego bloku w Częstochowie stoi dębowa szafa z rzeźbionymi filarami, są oprawione w skórę książki, dwa krzesła i stół zakryty obrusem.

Ze świata Macieja Rudzińskiego - mieszka w krakowskiej kamienicy - zostało kilka obrazów (w tym namalowane przez Juliana Fałata), stare, oprawione w drewniane ramki fotografie rodziców, dwa foteliki, nocna szafka i XVIII-wieczna, zdobiona szafa.

Reszta została w pamięci.

Odyniec

Anna Rogowska (dziś 74 lata): - Z dzieciństwa w dworze pamiętam dużo bawiących się dzieci i wielki ogród z sadem, a w nim jabłonie - odmiana Cesarz Wilhelm - i orzechowce. Pamiętam też drylowanie wiśni i smażenie konfitur w specjalnej kadzi. A w piwnicach zapach poukładanych jabłek.

- Wypchany odyniec wisiał na ścianie w holu dworu w Słupi - opowiada 83-letni Rudziński. - Był wielki i czarny jak smoła. Na tle tej czerni wyraźnie widać było białe szable. Robił ogromne wrażenie, byłem mały i przebiegając przez hol nieraz myślałem z przestrachem: dokąd biegnie i dokąd ucieka? Odyniec strzelony został na Kresach w Ossowcu, w leśnym majątku dziadka, i wiązał się ze wspomnieniami mojej babci i mamy z tamtych stron.

Dzieciństwo i młodość Rudziński dzielił, jak u Prousta, na dwie części. W jego przypadku był to Osiek, czyli majątek ojca blisko Oświęcimia, i położona na Kielecczyźnie Słupia Jędrzejowska - posiadłość matki i ciotki. W Osieku zostały ukochane konie i psy foksteriery: Ikar, Bzik i Folet. Został też fortepian, na którym babka grała do snu nokturn Szopena. W Słupi została suka Basta i ogromna lipa przed dworem. W dziupli tej lipy suka szczeniła się, a on wyciągał małe. Kiedyś zamiast szczeniaka wyciągnął granat z I wojny światowej.

Rogowscy i Rudzińscy

Majątek w Rząsawie blisko Częstochowy Rogowscy (herbu Jastrzębiec) kupują pod koniec XIX w. Druga część posiadłości - Fabryka Przetworów Chemicznych "Rędziny" w Rudnikach - to majątek należący do rodziny matki. Matka z ojcem pobierają się po sąsiedzku, bo Rząsawa leży tylko kilka kilometrów od Rudnik. Fabryka funkcjonuje w Międzywojniu znakomicie; 400 hektarów ziemi nie przynosi dużych zysków.

Ojciec Anny Rogowskiej jeździ amerykańskim samochodem z demobilu. Później kupuje fiata 1100. Kiedy do Rząsaw zbliżają się Niemcy, Anna ma pięć lat.

Dwór należący do rodu Rudzińskich w Osieku pod Oświęcimiem Oskar Rudziński - dziadek Macieja i protoplasta osieckiej gałęzi rodu - kupuje w 1885 r. Doprowadza podupadły majątek do rozkwitu. Gośćmi w osieckim pałacu są m.in.: marszałek Piłsudski, generał Haller, prezydent Mościcki i kard. Sapieha. Rudziński przyjaźni się też z Julianem Fałatem, który bywa w pobliskich Łękach. Po śmierci Oskara majątek w Osieku przejmują synowie, m.in. ojciec Macieja - Marian, powstaniec śląski i żołnierz w wojnie przeciwko bolszewikom, a w Międzywojniu poseł na Sejm.

Kiedy wchodzą Niemcy, Rudzińscy po przymusowej wyprowadzce zostawiają zabytkowy pałac, 1100 hektarów majątku, w tym słynne w okolicy stawy, i przemysł: gorzelnie, browar, cegielnię, młyn i fabrykę likierów.

Niemcy

Pierwsze wrześniowe dni 1939 r. Maciej Rudziński spędza w Słupi. Przez okna dworu rodzina widzi drogę wypełnioną uciekinierami. Rudzińscy też decydują się na ucieczkę. Kierują się na wschód w 30 osób: bryczkami, powozami i podwodami, załadowani kuframi, bielizną i żywnością. Podążają do majątku krewnych, ale 17 września ojciec Macieja odbiera przez radio wiadomość o ataku Sowietów. Z dwojga złego Rudzińscy wybierają Niemców - ojciec zarządza odwrót na zachód.

Po kilkunastu dniach docierają na powrót do Słupi, w której stacjonują już Niemcy. Pobyt wspomina Maciej Rudziński tak: - Mimo obecności Niemców, w dworze działało tajne liceum, w którym na początku uczyło się 11 osób z rodziny, a pod koniec już kilkaset. Była też tajna filia UJ. Słupia stała się ważnym ośrodkiem konspiracji: działała u nas AK i "Uprawa", ziemiańska organizacja konspiracyjna. W mojej sypialni ukrywaliśmy pod koniec wojny Wincentego Witosa, który miał być wkrótce przerzucony do Londynu. Piętro niżej, pod sypialnią zajmowaną przez Witosa, spał niczego nieświadomy pułkownik Wehrmachtu.

Również Rogowskim Niemcy pozwalają zostać w Rząsawach. - Matka - wspomina pani Anna - została ustanowiona przez Niemców zarządcą majątku.

Sowieci w Słupi...

Niemieckie oddziały opuszczają Słupię w mroźny styczniowy dzień 1945 r.

Wejście Sowietów Maciej Rudziński zapamiętał tak: - O szóstej rano pułk niemiecki, w ogromnym porządku, opuścił wieś, a następnego dnia rano, przez okno, zobaczyłem, jak przez nasz ogromny zamarznięty staw jedzie auto. Z samochodu wysiadł sowiecki generał. Po nim przyszli żołnierze. Pierwsze, co zrobili, to zrabowali spirytus. Pamiętam dwóch kompletnie pijanych oficerów, którzy poranili się, strzelając do siebie przed dworem.

Ojciec, w obawie przed aresztowaniem, opuszcza wieś. Maciej Rudziński: - Wyszedł bez niczego, z tą samą myśliwską laseczką, z jaką przyszedł z Osieka. Wsiadł do sowieckiej ciężarówki, która jechała akurat do Krakowa. Spytałem, czy się nie boi. "Nic mi nie zrobią", odpowiedział i wsiadł. Miał ze sobą dwie butelki spirytusu, które dał wiozącemu go żołnierzowi.

Po kilku dniach brygady robotnicze zaczynają wcielać w życie dekret o reformie rolnej. Reszta rodziny opuszcza wieś po około dwóch tygodniach. - Pozwolili nam łaskawie zabrać rzeczy osobiste: ubrania i książki - wspomina Maciej Rudziński.

Zostają meble, psy foksteriery, fortepian i wypchany czarny odyniec na ścianie w holu.

...i w Rząsawach

Anna Rogowska z wejścia Sowietów pamięta strzelanie pijanych żołnierzy do świń. Ucieczkę ojca zapamiętała tak: - Przychodzili Sowieci i mówili: "Roosevelt nie kazał mordować obszarników, więc może cię nie zabijemy". Ojciec po tej "informacji" zbiegł do Częstochowy. Potem przyszła specjalna komisja i zalakowała budynki. Mama musiała kraść jajka z własnego kurnika.

14 lutego 1945 r. sporządzony zostaje protokół przejęcia posiadłości Rogowskich "na cele Reformy Rolnej". W pozycji "budynki" na własność państwa przechodzą m.in.: stajnia, chlewnia, spichlerz i kurnik. W pozycji "inwentarz martwy" czytamy: traktor (1 sztuka w stanie średnim), siewnik (2 sztuki), żniwiarka (2 w stanie średnim), wiązałka (2 w dobrym), młockarnia (1 w średnim), kopaczka (5), grabiarka (2) i parnik (1). W pozycji "sprzęt spichlerzowy": szufle, beczki do bejcowania i wózki. "Narzędzia do przewozu": bryczka, wozy (4), sanie wyjazdowe (2) i robocze (3).

Rogowscy zostawiają we dworze meble i jadą do Częstochowy (niektóre z mebli zwrócą im później nowi mieszkańcy dworu).

Władze przydzielają sześcioosobowej rodzinie mieszkanie w kamienicy czynszowej. - W mieszkaniu - wspomina pani Anna - w zimne dni zamarzała pod balkonem woda.

Do skonfiskowanych majątków nie mogą zbliżać się na odległość mniejszą niż 30 km. Fabrykę w Rędzinach tracą w 1948 r.

Na tym dramat Rogowskich, Rudzińskich i tysięcy innych właścicieli się nie kończy.

Maciej Rudziński zapisuje się w Krakowie na uniwersytet, ale w ankiecie musi napisać, podobnie jak inni potomkowie ziemian, "inteligencja pracująca".

Kończy dziennikarstwo. Trafia do pracy w "Dzienniku Polskim". Któregoś dnia w 1952 r. redaktor naczelny pyta go, czy jest synem "tego Rudzińskiego". Na drugi dzień traci pracę.

Przez 40 lat "ukrywa się w muzyce", pracując w Filharmonii Krakowskiej.

Ojciec Anny Rogowskiej również przeżywa po wojnie trudne chwile: jest kilka razy aresztowany. W wieku 52 lat umiera na zawał.

- Sama represji w PRL-u nie odczuwałam, ale czułam upokorzenie, bo trzeba było się na nowo uczyć życiorysu. Jak na emigracji - wspomina Rogowska.

Majątki dziś

Dziś w dworach widać blizny po kilkudziesięciu latach komuny.

W opuszczonym ponad sześć dekad temu dworze Rogowskich są mieszkania prywatne. Zamiast położonej w pobliżu i kierowanej kiedyś przez rodzinę Fabryki Przetworów Chemicznych "Rędziny" działają Zakłady Chemiczne Rudniki SA.

Do opuszczonego przez Rudzińskich dworu w Słupi gminni urzędnicy wprowadzili krzesła, biurka i komputery.

Pięknie położony dwór w Osieku poszedł w rozsypkę.

Maciej Rudziński - ostatni członek rodu urodzony w Osieku - oprowadza po pałacu i okolicach. Żeby przejechać należące kiedyś do Rudzińskich ziemie, trzeba kilkudziesięciu minut jazdy samochodem. Dzisiaj te tereny to częściowo grunty orne, częściowo prywatne zabudowania, a częściowo ogromne, położone w dolinie stawy, za którymi znajduje się łagodne wzniesienia Beskidu Żywieckiego.

Przed samym pałacem wyrosło trawiaste boisko piłkarskie z ławkami dla rezerwowych. Rudziński pokazuje ślady po

70 latach dewastacji budynku: głupotę i bezmyślność widać od wejścia aż po ściany pokoi na pierwszym piętrze.

W ogromnej zabytkowej sali mauretańskiej zerwano zdobione tynki, a na ich miejsce założono jasnobrązową boazerię i białe kaloryfery.

Na suficie pęknięcia, bo piętro wyżej - w należącym kiedyś do rodziców Macieja pokoju - postawiono ciężką ceglaną ścianę.

Z podłóg na parterze wystają płyty paździerzowe.

Na piętrze duże pałacowe pomieszczenia zamieniono na małe mieszkania: na podłodze spod białych, zniszczonych już płytek PCV wystaje wylany cement; na położone na ścianach jasne kafelki ktoś przykleił naklejki z kwiatami. Rozkradziono wszystko, co dało się wyrwać i wynieść: sprzed pałacu zniknęły marmurowe lwy; wyniesiono wielkie dębowe drzwi, a otwory po nich zamurowano; z sali mauretańskiej ktoś zerwał kryształowy kandelabr, zamiast niego wieszając biały okrągły klosz.

Walka o rekompensaty

O zwrot majątków poszkodowani ubiegają się od 1989 r. Walka Rogowskich, Rudzińskich i wielu innych trwa już prawie 20 lat, tyle co niepodległość.

Rekompensata za majątek w Rząsawie - odebrany dekretem o reformie rolnej - czeka na ustawę reprywatyzacyjną (innej możliwości nie ma, bo nikt nie uchylił dekretu).

Inaczej rzecz ma się z fabryką w Rudnikach. Odszkodowanie Rogowskim się należy, bo fabrykę odebrano im bezprawnie (nie było przewidzianych w przepisach 50 osób na jednej zmianie).

W 1989 r. Rogowska wysyła do władz pismo informujące, że jest właścicielką fabryki. Dostaje odpowiedź, że jej roszczenia zostaną uwzględnione w ustawie reprywatyzacyjnej. Ustawa nie powstaje. W 1997 r.

Rogowska (tymczasem ustanowiona przez sąd kuratorem spółki, która - pomimo nacjonalizacji jej majątku - jako byt prawny formalnie nie została zlikwidowana) występuje do Ministerstwa Gospodarki o uznanie powojennej decyzji nacjonalizacyjnej za niezgodną z obowiązującym wówczas prawem. Minister przyznaje jej rację, jednak od decyzji odwołuje się ustanowiony przez Skarb Państwa prezes fabryki.

Sprawa ciągnie się aż do 2005 r., kiedy Naczelny Sąd Administracyjny uznaje decyzję ministra gospodarki o uchyleniu nacjonalizacji za właściwą. Ale decyzja o wypłacie do dziś nie zapadła.

Walka Rudzińskich jest równie ciężka, choć skuteczniejsza: w latach 90. rodzina odzyskuje przedwojenną cegielnię i młyn (pozbawiony maszyn), a w 2007 r. - po 17 latach starań - zespół pałacowo-parkowy w Osieku. To jednak sukces połowicznym, bo dwór jest zdewastowany.

Poza tym rodzina do dziś nie otrzymuje rekompensaty za znajdujące się na terenie dawnych majątków osieckie stawy i ziemie oraz za majątki w Słupi (współwłasność z rodziną Byszewskich). Rekompensaty czekają na ustawę reprywatyzacyjną.

Nie tylko majątki

Anna Rogowska zaznacza, że chodzi nie tylko o pieniądze, ale też o szacunek i "przepraszam" od państwa.

Maciej Rudziński, Prezes Polskiego Towarzystwa Ziemian w Krakowie, widzi sprawę następująco: - Ekonomiczne argumenty przeciwko reprywatyzacji są niesłuszne. Przecież wiele z tych posiadłości było za komuny dewastowanych. Państwo nic nie zyskiwało na ich odebraniu, trzeba więc oddać w końcu w naturze, co się da, a co nie - zrekompensować. Fakt, że Polska jako jedyny postkomunistyczny kraj nie uporała się z restytucją mienia, jest niezrozumiały. Tym bardziej że reprywatyzację zapowiadało wiele rządów, a poparł ją Episkopat.

Chodzi też, jak mówi Rudziński, o coś więcej niż aspekt materialny: - W I RP do XVIII w. ponad 85 proc. ludności mieszkało na wsi, zatem nasza kultura powstawała między chatą wiejską, Kościołem i dworami ziemiańskimi. Zostały one w 90 proc. przez komunistów zniszczone i gdyby z krajobrazu III RP miał zniknąć wraz z klasą ziemiańską ostatni polski dwór, byłaby to niepowetowana strata dla naszej tożsamości i tradycji.

Rogowska i Rudziński zaznaczają: chodzi nie tylko o ziemian i fabrykantów, ale też wielu innych czekających na rekompensaty. Choćby Łemków, Żydów, "kułaków" czy aptekarzy.

Odyniec po latach

Anna Rogowska nie odwiedza posiadłości w Rząsawach: - Po co będę jechała - mówi przez łzy. - Byłam kiedyś w pobliżu, na cmentarzu. Spotkałam nawet naszą byłą pokojówkę. Odwiozłam ją do domu, w pobliże dworu. Ale sama nie podeszłam.

Maciej Rudziński do Osieka jeździ często.

Do Słupi pierwszy raz po pół wieku jedzie w latach 90. Na drzwiach widzi napis "Urząd Gminy Słupia". Na ścianie holu nie ma odyńca z białymi szablami. Rudziński znajduje go na strychu: zakurzonego, pogryzionego przez mole, z wyłamanym orężem i mniejszego niż ten zapamiętany z dzieciństwa.

Odyniec - wyjaśnia uprzejmie oprowadzająca Rudzińskiego pani - powędrował na strych, bo bały się go przechodzące korytarzem dzieci.

Korzystałem z pracy magisterskiej Krzysztofa Łągiewki "Ziemiaństwo powiatu częstochowskiego w drugiej połowie XIX w. i w pierwszej połowie XX w." (WSP w Częstochowie) i artykułów prasowych, m.in. Macieja Rudzińskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2008