Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dla większości katolików chrzest to uroczystość, którą organizuje się, gdy przychodzi na świat dziecko. Jest w tym coś z rytów inicjacji do życia w społeczeństwie. Może rytuał nadania imienia. Przy okazji wypowiadane są jakieś tajemnicze słowa przypominające pacierz poranny. Znajoma Żydówka z Izraela, która kiedyś uczestniczyła jako widz w liturgii chrztu dziecka, przyrównała chrzest do rytu obrzezania. Z tą oczywiście różnicą, że chrzest nie jest tak bolesny. Nie zdawała sobie sprawy z bólu intelektualnego, jaki człowiek ochrzczony podejmuje później w swym życiu, aby zrozumieć, w co tak właściwie wierzy. Bo w gruncie rzeczy, mimo roszczenia silnej wiary, jest w nas ogromna przestrzeń wątpienia i niezrozumienia.
Czy Boga można zrozumieć? Przecież jest tak dalece inny, że każda próba zrozumienia graniczy z szaleństwem. Nie chodzi zresztą o to, by zrozumieć, co w Nim siedzi, albo jak jest zrobiony Pan Bóg. Nasze słowa - Jeden Bóg w trzech Osobach - formułujące dogmaty są tylko, lub aż, wyrazem wiary. Nasze liczebniki - Jeden i Trzy - zdają się być kompletnie nieadekwatne do wyrażenia Istoty Bóstwa. A jednak staramy się coś o Nim powiedzieć, coś z Niego zrozumieć. Trwamy w napięciu, tworzymy naszą ciągle niedokończoną opowieść o Jedynym Bogu, którego udało się nam, chrześcijanom, spotkać (znowu wielkie słowo) w osobie Jezusa. Tworzymy naszą opowieść o Bogu, nie po to, by ją zamknąć, ale by zostać w grze. W tej grze, do której weszliśmy w momencie chrztu. W tej grze tak naprawdę liczy się wiara. Wiara wstrząsana czasem wątpliwościami. Wiara w Tego, który Jest, Był i Przychodzi. Interpretujemy i reinterpretujemy doświadczenia wierzących w przeszłości oraz nasze własne. Ostatecznie Boga poznajemy przez lustro triady, jaka jest w nas: Inteligencji, Pamięci i Miłości.
Thomas Hancock, XIX-wieczny teolog anglikański, powiedział: "Tak więc najbardziej niewykształcony człowiek, który nie potrafi rozumnie myśleć o Trójcy, może znać Trójcę doskonalej niż niejeden przenikliwy teolog, który zna na pamięć wszystkie dzieła św. Atanazego, św. Augustyna, czy wszystkie kontrowersje pierwszych sześciu wieków".
Moja katechumenka przyjęła chrzest. Weszła do gry, stawiając wszystko na kartę Trójcy Świętej.