Strome schody

Przyszła do mnie rok temu, prosząc o chrzest. 21-letnia kobieta o chrześcijaństwie nie wiedziała dosłownie nic. Jeszcze mniej o Kościele. Stosunkowo łatwo przebrnęła przez pierwsze katechezy. Schody - dla niej i dla mnie - zaczęły się, gdy doszliśmy do tego, że chrześcijanie wierzą wprawdzie w jednego Boga, ale jest to Bóg w trzech Osobach. Dla niej, bo zaczęła postrzegać Boga jako kogoś, kogo nigdy nie obejmie rozumem, a wiara budowana na samej tylko wierze zaczęła jawić się jako zabieg retoryczny. Dla mnie, bo uświadomiłem sobie, że przecież sam jestem ochrzczony "w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego". Zapytałem siebie, co z tego wynika. I co dalej? Dalej?

01.06.2009

Czyta się kilka minut

Dla większości katolików chrzest to uroczystość, którą organizuje się, gdy przychodzi na świat dziecko. Jest w tym coś z rytów inicjacji do życia w społeczeństwie. Może rytuał nadania imienia. Przy okazji wypowiadane są jakieś tajemnicze słowa przypominające pacierz poranny. Znajoma Żydówka z Izraela, która kiedyś uczestniczyła jako widz w liturgii chrztu dziecka, przyrównała chrzest do rytu obrzezania. Z tą oczywiście różnicą, że chrzest nie jest tak bolesny. Nie zdawała sobie sprawy z bólu intelektualnego, jaki człowiek ochrzczony podejmuje później w swym życiu, aby zrozumieć, w co tak właściwie wierzy. Bo w gruncie rzeczy, mimo roszczenia silnej wiary, jest w nas ogromna przestrzeń wątpienia i niezrozumienia.

Czy Boga można zrozumieć? Przecież jest tak dalece inny, że każda próba zrozumienia graniczy z szaleństwem. Nie chodzi zresztą o to, by zrozumieć, co w Nim siedzi, albo jak jest zrobiony Pan Bóg. Nasze słowa - Jeden Bóg w trzech Osobach - formułujące dogmaty są tylko, lub aż, wyrazem wiary. Nasze liczebniki - Jeden i Trzy - zdają się być kompletnie nieadekwatne do wyrażenia Istoty Bóstwa. A jednak staramy się coś o Nim powiedzieć, coś z Niego zrozumieć. Trwamy w napięciu, tworzymy naszą ciągle niedokończoną opowieść o Jedynym Bogu, którego udało się nam, chrześcijanom, spotkać (znowu wielkie słowo) w osobie Jezusa. Tworzymy naszą opowieść o Bogu, nie po to, by ją zamknąć, ale by zostać w grze. W tej grze, do której weszliśmy w momencie chrztu. W tej grze tak naprawdę liczy się wiara. Wiara wstrząsana czasem wątpliwościami. Wiara w Tego, który Jest, Był i Przychodzi. Interpretujemy i reinterpretujemy doświadczenia wierzących w przeszłości oraz nasze własne. Ostatecznie Boga poznajemy przez lustro triady, jaka jest w nas: Inteligencji, Pamięci i Miłości.

Thomas Hancock, XIX-wieczny teolog anglikański, powiedział: "Tak więc najbardziej niewykształcony człowiek, który nie potrafi rozumnie myśleć o Trójcy, może znać Trójcę doskonalej niż niejeden przenikliwy teolog, który zna na pamięć wszystkie dzieła św. Atanazego, św. Augustyna, czy wszystkie kontrowersje pierwszych sześciu wieków".

Moja katechumenka przyjęła chrzest. Weszła do gry, stawiając wszystko na kartę Trójcy Świętej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2009