Straciliśmy już prawie 4 mld złotych z powodu kuriozalnego sporu rządu z Brukselą

Polska zamierza rozpocząć realizację KPO bez unijnego wkładu. Inflacja lubi to.

12.09.2022

Czyta się kilka minut

Infrastruktura kolejowa na stacji Czeremcha, 2018 r. / PIOTR TRACZ / REPORTER
Infrastruktura kolejowa na stacji Czeremcha, 2018 r. / PIOTR TRACZ / REPORTER

Niewielu z nas jeszcze pamięta, że pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy miały służyć regeneracji państw UE po pandemii. W międzyczasie doszły kolejne zmartwienia, czyli wojna u naszych granic i kryzys energetyczny, a my wciąż nie zobaczyliśmy nawet małej części z przypadających Polsce 36 mld euro. I na razie niewiele wskazuje na to, że cokolwiek w tej kwestii się zmieni.

Ryzyko bez korzyści

Środki z KPO dzielą się na bezzwrotne granty oraz pożyczki. Według unijnych wytycznych 70 proc. funduszy z części grantowej powinno zostać zakontraktowanych do końca tego roku. Pozostałe 30 proc. – do końca przyszłego. Z tego powodu rząd zamierza rozdysponować granty oraz zacząć je wypłacać już teraz, licząc, że w końcu się dogada z Brukselą i otrzyma obiecane fundusze. Na razie plan jest taki, żeby finansowaniem projektów zajął się Polski Fundusz Rozwoju. W tym celu PFR odzyskuje właśnie od polskich przedsiębiorstw zwrotną część dotacji z pandemicznej Tarczy Finansowej, jednak pokryją one co najwyżej ułamek kwoty z KPO. Resztę trzeba będzie sfinansować długiem.


ZOBACZ TAKŻE:

POLSKA W CIENIU RECESJI. W walce o ratowanie polskiej gospodarki nie pomoże nam słaby złoty oraz sytuacja w Niemczech. Możemy liczyć głównie na rynek pracy, którego nikomu nie udało się popsuć >>>>


– Bardzo podobnie PFR finansowało tarczę antykryzysową podczas pandemii – zauważa dr Iwo Augustyński, ekonomista z Fundacji Lipińskiego. – Fundusz wyemituje obligacje, a ze zdobytych środków sfinansuje projekty zatwierdzone przez rząd. Obligacje te kupią banki komercyjne albo po prostu Narodowy Bank Polski.

Problem w tym, że pokrycie KPO środkami własnymi może pobudzić i tak już wysoką inflację. Mówimy przecież o wpompowaniu w gospodarkę dodatkowych niemal 170 mld złotych, licząc po obecnym kursie naszej waluty. I to w zaledwie cztery lata, gdyż projekty z Krajowego Funduszu Odbudowy powinny być rozliczone do połowy 2026 r.

W przypadku KPO trzeba brać pod uwagę nie tyle inflację konsumencką (obecnie 15,5 proc.), co przede wszystkim inflację producencką. A ta według GUS wynosi już 25 proc. Wzrost tego rodzaju inflacji zwiększa koszty przedsiębiorstw i dopiero po pewnym czasie przekłada się na ceny płacone przez konsumentów.

Oczywiście sfinansowanie KPO z pieniędzy unijnych również działałoby proinflacyjnie, ale równocześnie uruchomiłby się odwrotny mechanizm hamujący wzrost cen. Kilkadziesiąt miliardów euro wpompowanych w naszą gospodarkę pozytywnie wpłynęłoby na kurs naszej waluty, chociażby dzięki zwiększeniu aż o jedną czwartą rezerw NBP. A właśnie słabość złotego jest jedną z głównych przyczyn tak wysokiej inflacji nad Wisłą.

– Transfer twardej waluty może spowodować umocnienie złotego także ze względu na efekty polityczne. Zażegnanie sporu rządu z Brukselą zostałoby ocenione przez inwestorów jako sukces Polski i stabilizowałoby złotego – zauważa dr Marcin Wroński, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej.

Podobnego zdania jest dr Maciej Grodzicki z Polskiej Sieci Ekonomii. – Samo uruchomienie unijnych środków z KPO już wpłynie na oczekiwania i będzie widoczne w kursie naszej waluty, od razu. Później stopniowy napływ euro będzie jeszcze umacniał złotego – twierdzi Wroński. – Natomiast wpływ proinflacyjny zadziała z opóźnieniem, gdyż środki z KPO nie jest tak łatwo od razu wydać. Dotyczą one przecież dużych projektów, potrzeba czasu chociażby na rozpisanie konkursów.

Inaczej mówiąc, finansując KPO własnym sumptem, rezygnujemy ze stabilizacji kursu naszej waluty dzięki wyższej wiarygodności międzynarodowej, jednocześnie wystawiając się na ryzyko wzrostu inflacji. A to jeszcze nie wszystko. Finansując plan odbudowy długiem publicznym, będziemy musieli zapłacić od niego odsetki. Podczas pandemii można było się zadłużać niemal bezpłatnie, jednak obecnie oprocentowanie polskich papierów dłużnych jest bardzo wysokie.

– W tym momencie polskie obligacje są zdecydowanie wyżej oprocentowane niż w 2020 r., podczas uruchamiania tarcz antykryzysowych. Aktualnie wzrost długu byłby kosztowny – uważa Grodzicki. – Oczywiście pozostaje jeszcze sfinansowanie KPO wyższymi podatkami, ale to ze względów politycznych zapewne nie jest w ogóle rozważane.

Pchnąć inwestycje do przodu

Jeśli ostatecznie dogadamy się z Brukselą, to część pieniędzy z UE będziemy musieli oczywiście zwrócić, gdyż otrzymamy je w formie pożyczek. To jednak tylko jedna trzecia przypadających Polsce 36 mld euro. Reszta to granty. Warto też pamiętać, że fundusz ma być finansowany obligacjami unijnymi, których oprocentowanie jest znacznie niższe od polskich. UE może zadłużać się na rynkach bez porównania taniej. Podczas aukcji z 29 sierpnia UE sprzedała obligacje oprocentowane średnio na 1,7 proc. Dla porównania: miesiąc wcześniej polskie Ministerstwo Finansów również sprzedawało obligacje z tym samym terminem wykupu, jednak w tym przypadku średnia rentowność wyniosła aż 6,4 proc.

Mimo wszystko lepiej zacząć realizować KPO już teraz, nawet ryzykując poniesienie kosztów z własnej kieszeni. Inwestycje i reformy zawarte w planie są po prostu niezbędne Polsce. Pomogą nam nie tylko zmodernizować gospodarkę, ale przede wszystkim przeprowadzić transformację energetyczną, czyli kluczowe zadanie, które stoi przed nami w nadchodzących latach.


ZOBACZ TAKŻE:

SZESNAŚCIE I JEDEN POWODÓW DO NIEPOKOJU. Z wstępnych danych GUS wynika, że napędzającymi inflację czynnikami są dziś przede wszystkim ceny nośników energii >>>>


– Fundusz Odbudowy stawia nacisk na dwa główne obszary: ekologię i klimat oraz cyfryzację – wskazuje Krzysztof Bocian, analityk think-tanku WiseEuropa. – Inwestycje w zieloną energię i zmniejszenie energochłonności stanowią 39 proc. wydatków z KPO. Mogą one stać się bardzo ważnym impulsem dla całej transformacji energetycznej w Polsce.

Z kolei Grodzicki zauważa, że struktura KPO jest w sporej części wymuszona przez priorytety unijne, więc znajduje się w nim wiele projektów, które niekoniecznie znalazłyby się w centrum uwagi obecnie rządzącej ekipy, gdyby to ona decydowała o ostatecznym kształcie KPO: choćby transformacja energetyczna i walka z ociepleniem klimatu.

– Być może cyfryzacja jeszcze trochę ten rząd interesuje, ale też na pewno nie na taką skalę, jaką wymusi realizacja KPO – uważa Grodzicki.

Krajowy Plan Odbudowy ma charakter ściśle rozwojowy. Jego realizacja może więc pomóc zlikwidować kolejną bolączkę polskiej gospodarki, czyli fatalnie niski poziom inwestycji, które w zeszłym roku wyniosły ledwie 17 proc. PKB (zdaniem Krzysztofa Bociana w takim kraju jak Polska poziom ten powinien wynosić 22-23 proc.). To jeden z najniższych wyników w UE. Tymczasem w ramach KPO inwestycje nad Wisłą mogą zostać zasilone kwotą ponad 40 mld złotych rocznie w ciągu czterech lat. Jest więc szansa, by poziom inwestycji znacznie wzrósł.

– Przy naszych bardzo niskich wskaźnikach nakładów inwestycyjnych każda dodatkowa kwota zrobiłaby wrażenie, więc środki z KPO tym bardziej – ironizuje Augustyński. – Chociaż będą to inwestycje publiczne, to jest szansa, że za nimi pójdą nakłady prywatne, jako swego rodzaju druga fala.

Niezwykle ważnym elementem polskiego KPO jest rozwój transportu kolejowego, który obecnie stanął w miejscu. – Wstrzymywane są przetargi i prace budowlane, gdyż kolej czeka na środki z KPO – twierdzi Grodzicki. Pod koniec zeszłego roku na problem ten wskazywał też w swoim raporcie Instytut Staszica – z powodu braku środków z KPO zagrożone są inwestycje kolejowe o dużym znaczeniu nie tylko dla Polski, ale też dla Europy. Mowa chociażby o Rail Baltica.

Najdroższa reforma w historii

Realizacja Krajowego Planu Odbudowy wyłącznie środkami krajowymi może nieść jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Rząd będzie pozbawiony kontroli unijnej, co może oznaczać, że po prostu ograniczy inwestycje. – Nie chce mi się wierzyć, że PiS ze środków krajowych będzie chciał zrealizować wszystkie projekty, które zawarte są w KPO – powątpiewa Wroński. – Moim zdaniem będą realizować głównie te, które im się politycznie opłacają. Z raportów naukowych wiemy, że przy programach budowy dróg gminy rządzone przez wójtów i burmistrzów z PiS dostają więcej pieniędzy.

Mowa o tegorocznym badaniu dr. Łukasza Olejnika „Dotacje inwestycyjne z rządowych funduszy wsparcia dla samorządów 2019-2021. Polityczna alokacja zasobów?”. Autor na podstawie wielu zmiennych dowodzi, że pieniądze z Funduszu Dróg Samorządowych, Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych oraz Programu Inwestycji Strategicznych były rozdzielane według partyjnego klucza. „Gminy rządzone przez polityków Zjednoczonej Prawicy dostawały dotacje istotnie częściej lub przekazywane im dotacje były większe” – czytamy w konkluzji badania.

W zeszłym roku Rada Unii Europejskiej zatwierdziła plany 22 państw członkowskich. Dzięki temu mogły one skorzystać z wypłacanej z góry zaliczki wynoszącej 13 proc. części grantowej. W przypadku Polski byłaby to kwota 14,6 mld zł. Nawet jeśli ona do nas kiedyś trafi, to realnie będzie miała znacznie mniejszą wartość, gdyż inflacja producencka wynosi obecnie 25 proc. w skali roku. Można więc powiedzieć, że wstrzymanie środków z KPO już teraz kosztowało nas jedną czwartą zaliczki, czyli 3,7 mld zł. Straciliśmy prawie 4 mld złotych z powodu kuriozalnego sporu rządu z Brukselą o „reformę” sądownictwa autorstwa Zbigniewa Ziobry. To może być najdroższa reforma w historii Polski. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Dług zamiast odbudowy