Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W polskim przekładzie ukazała się właśnie książka pt. „Wojna z chrześcijaństwem. ONZ i Unia Europejska jako nowa ideologia” (wydana we Włoszech w 2005 r.). Autorki – prof. Lucetta Scaraffia (wykładowca historii współczesnej na rzymskim uniwersytecie Sapienza), Eugenia Roccella (dziennikarka) oraz Assuntina Morresi (z uniwersytetu w Perugii) – opierając się na ogólnie dostępnych dokumentach, zarzucają ONZ i Unii Europejskiej propagowanie materialistycznej i utylitarystycznej wizji człowieka, całkowicie sprzecznej z antropologią chrześcijańską, oraz narzucanie nowych „praw” i „wolności”. Symptomatyczne było ich zdaniem usunięcie z projektu Konstytucji dla Europy wzmianki o chrześcijańskich korzeniach kontynentu. Lucetta Scaraffia w wywiadzie udzielonym „Niedzieli” powiedziała: „Znaczna część naszej książki poświęcona jest tej antykatolickiej polityce. Szczególnie dużo przykładów dotyczy Unii Europejskiej. Wystarczy przypomnieć zarzuty wysuwane pod adresem Kościoła za niedopuszczanie kobiet do sakramentu kapłaństwa, za potępianie aborcji i małżeństw osób tej samej płci, które w kręgach unijnych uznawane są za niezbywalne prawa. Jest to forma dyskredytowania działalności Kościoła. W ten sposób próbuje się wmówić ludziom, że Kościół nie respektuje praw człowieka, a co za tym idzie – jest instytucją przeszłości, instytucją nie na poziomie współczesności”.
Czytaj także: Dariusz Rosiak: Unia: koniec wielkiej normalności
Przykładów niepokoju o przyszłość chrześcijaństwa i chrześcijańskiej kultury europejskiej można wymienić o wiele więcej. Czy należy je uznać za nieuzasadnioną histerię? Sądzę, że raczej nie. Chrześcijaństwo w Europie jest dziś wystawione na konfrontację z tymi, którzy, jak organizacja Secular Europe, walczą o „nowoczesną formę naszego kontynentu poprzez całkowitą laicyzację” i domagają się „wolnej od symboliki religijnej przestrzeni publicznej oraz zaprzestania praktyk oficjalnego uczestniczenia najważniejszych osób w państwie w mszach z okazji świąt narodowych, świąt państwowych i innych ważnych rocznic”, a także wielu innych, sprzecznych z chrześcijańską wiarą, a czasem nie tyle wiarą, co tradycją, rzeczy.
Czytaj także: Ks. Tomáš Halík: Bóg incognito
Co wobec tych doświadczeń ma myśleć chrześcijanin? Po pierwsze nie powinniśmy demonizować tych zagrożeń. Unia Europejska nie anulowała przecież art. 18 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka: „Każdy człowiek ma prawo wolności myśli, sumienia i wyznania; prawo to obejmuje swobodę zmiany wyznania lub wiary oraz swobodę głoszenia swego wyznania lub wiary bądź indywidualnie, bądź wespół z innymi ludźmi, publicznie i prywatnie, poprzez nauczanie, praktykowanie, uprawianie kultu i przestrzeganie obyczajów”. Po drugie, powinniśmy kierować się wezwaniem Jana Pawła II wypowiedzianym podczas Światowego Dnia Młodzieży 4 kwietnia 2004 r.: „Nie lękajcie się głosić Ewangelii krzyża w każdej sytuacji. Nie lękajcie się iść pod prąd!”. Po trzecie Kościół, żeby był wiarygodny, musi odzyskać pokorę i słuchać – jak napisał papież Franciszek w adhortacji apostolskiej „Christus vivit”. Nie można zakładać, że w żadnej krytyce Kościoła nie ma słusznych racji. I po czwarte, pamiętajmy, że „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20) – bo Kościół to coś więcej niż jego kiepski personel. Kościół to sprawa Pana Boga. ©℗