Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Londyn kontynuuje odmienną niż reszta Europy strategię walki z epidemią: w Anglii zniesiono ograniczenia i kraj, jak mówią politycy, uczy się żyć z covidem. Pozostałe krainy Zjednoczonego Królestwa (Walia, Szkocja i Irlandia Północna) wolą jeszcze poczekać z pełnym otwarciem.
Na swój Dzień Wolności, jak go nazwano, Anglicy czekali długo – restrykcje miały zniknąć w czerwcu, ostatecznie poczekano do 19 lipca. Także ten termin był pod znakiem zapytania ze względu na liczbę zakażeń spowodowaną mutacją Delta: 17 lipca przekraczała w całej Wielkiej Brytanii 50 tys. nowych przypadków, z czego ogromna większość przypadła na Anglię. Jednak premier Johnson i minister zdrowia Javid przekonywali, że dzięki szczepieniom (dwie dawki przyjęło 70 proc. dorosłych, a co najmniej jedną 88 proc.) zależność między liczbą zakażeń a liczbami chorych w szpitalach i zmarłych znacznie osłabła i można sobie pozwolić na zdjęcie restrykcji. Choć liczba zgonów znów rośnie, wynosi kilkadziesiąt dziennie, a nie kilkaset, jak w styczniu, gdy ostatnio zakażało się tylu ludzi.
W Anglii nie trzeba więc już nosić maseczek, otwarto nawet kluby nocne. Utrzymanie środków ostrożności jest zalecane, ale tę odpowiedzialność przerzucono na obywateli. I rzeczywiście, w sklepach czy autobusach bardzo wielu Brytyjczyków nadal nosi maseczki.
Część ekspertów krytykuje strategię Anglii: nazywa to eksperymentem, który może prowadzić do kolejnej mutacji. Są też opinie, że rząd liczy po cichu, iż duża liczba infekcji (głównie wśród młodych, największej grupy wśród zakażonych) i masowe szczepienia pozwolą osiągnąć odporność zbiorową; rzecznik rządu temu zaprzecza. Władze twierdzą, że przy luzowaniu obostrzeń wzrost zakażeń jest nieunikniony, a lato jest lepszym na to czasem niż jesień, gdy dzieci wrócą do szkół i nastanie sezon grypowy. Optymiści wskazują, że w ostatnich dniach zakażenia spadły do 30-35 tys. dziennie. To jednak następne tygodnie pokażą, czy szczyt obecnej fali już minął i czy z covidem faktycznie można normalnie żyć.
Jest za to nowy problem: poziom infekcji sprawia, że rządowa aplikacja śledząca kontakty kieruje na kwarantannę setki tysięcy ludzi tygodniowo, a to utrudnia pracę wielu firm. Ostatnio z braku personelu w weekendy zawieszano niektóre linie londyńskiego metra. ©℗