Starzy-nowi sojusznicy

Każdego roku w lutym Monachium staje się dla świata polityki tym, czym w styczniu jest dla bankierów i ekonomistów Davos: od ponad 40 lat odbywa się tam prestiżowa i zamknięta dla postronnych konferencja, poświęcona bezpieczeństwu i obronności, a służąca nie tylko wymianie poglądów, ale i wysyłaniu znaczących politycznie sygnałów. Tym razem sensacją stało się jedno przemówienia, a w zasadzie jedno zdanie w przemówieniu, które miał wygłosić kanclerz Niemiec Gerhard Schröder.

20.02.2005

Czyta się kilka minut

Nie wygłosił, bo zachorował na grypę (prawdziwą, nie dyplomatyczną). Dzień wcześniej jednak tekst kanclerskiego przemówienia wydrukował dziennik “Süddeutsche Zeitung". I od tego momentu tematem numer jeden konferencji stało się zdanie: że NATO nie jest już głównym miejscem, w którym transatlantyccy partnerzy konsultują swe strategiczne wyobrażenia i koordynują swe poczynania. Schröder proponował dopasowanie struktur współpracy w NATO, także na linii USA-Unia Europejska, do zmienionych warunków i wyzwań.

Media zinterpretowały to prosto: Schröder spisuje NATO na straty. Czy to trafna interpretacja? Kiedy już było po wszystkim, przedstawiciele niemieckich władz (Urzędu Kanclerskiego i MSZ) zapewniali, że kanclerz tylko opisał stan faktyczny (w czym niewiele różnił się od amerykańskiego sekretarza obrony Donalda Rumsfelda i jego tezy sprzed dwóch lat, że najważniejsze jest teraz nie NATO, ale doraźne “koalicje chętnych"), a zamierzał osiągnąć coś wręcz przeciwnego: nie pogrzebać, lecz ożywić dialog transatlantycki. Tym samym chciał wyjść naprzeciw “ofensywie pozytywnych emocji", jaką prowadziła niedawno podczas podróży po Europie Condoleezza Rice, nowa sekretarz stanu USA.

To, jakie były rzeczywiste intencje Schrödera, jest w rzeczywistości mało istotne - pod koniec lutego do Europy przyjeżdża George W. Bush, do tego czasu kanclerz się wykuruje i będą mogli sobie wyjaśnić, jak wyobrażają sobie przyszłość NATO. Ważniejsze jest coś innego: jeszcze rok-dwa temu słowa Schrödera (niezależnie od intencji) przyczyniłyby się do pogorszenia klimatu, zwłaszcza między Niemcami a Stanami. Teraz było inaczej: kiedy tylko goście monachijskiej konferencji przeczytali artykuł w “Süddeutsche Zeitung", i gdy z godziny na godzinę stawało się jasne, że rytualna zazwyczaj konferencja może zaowocować kolejnym poważnym kryzysem, obie strony - i Niemcy, i Amerykanie - ruszyli w te pędy zapewniać, że nic się nie stało. Sam Rumsfeld posunął się tak daleko, że nie tylko chwalił Niemców za ich zaangażowanie np. w Afganistanie, ale z uśmiechem oznajmił - parafrazując swój bonmot o “starej" i “nowej" Europie - że dziś nie ma już tamtego “starego" Rumsfelda. Co po angielsku brzmi: That was old Rumsfeld.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2005