Starość maskotki

Dokument „Najpiękniejszy chłopiec na świecie” zagląda za kulisy historii kina i niepostrzeżenie zamienia się w film o dziecięcych traumach.

30.08.2021

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Najpiękniejszy chłopiec na świecie” / MATERIAŁY PRASOWE MILLENNIUM DOCS AGAINST GRAVITY
Kadr z filmu „Najpiękniejszy chłopiec na świecie” / MATERIAŁY PRASOWE MILLENNIUM DOCS AGAINST GRAVITY

W marcu tego roku minęło ­równe pół wieku od premiery „Śmierci w Wenecji”. Po obejrzeniu filmu „Najpiękniejszy chłopiec na świecie” trochę inaczej będziemy oglądać arcydzieło Luchina Viscontiego, choć autorzy dokumentu, Kristina Lindström i Kristian Petri, nie próbują podpinać się pod tzw. kulturę unieważniania.

Rzecz jest przede wszystkim o tym, jak świetlista postać Tadzia naznaczyła życie Björna Andrésena, czyli jej odtwórcy. Aż się prosi, by nazwać to nawiedzeniem, lecz przecież to nie sama postać, lecz tytułowa łatka „najpiękniejszego” zdemolowała życie dziecięcemu aktorowi i pośrednio jego bliskim. Stali za tym konkretni ludzie oraz specyficzny duch czasu, który na szczęście odchodzi właśnie do lamusa.

Kiedy krząta się po obskurnym sztokholmskim mieszkanku, z początku trudno dopatrzyć się w nim dawnego efeba. W chudej przygarbionej sylwetce kinomani rozpoznają za to inną postać – z horroru „Midsommar. W biały dzień” (2019) Ariego Astera, gdzie Andrésen zagrał długowłosego starca, ofiarę rytualnej przemocy. Rola ta w jakiś sposób symbolicznie domyka jego karierę, za sprawą roli Tadzia spektakularnie otwartą i równie gwałtownie pękniętą.

Przypomnijmy: w noweli Tomasza Manna i jeszcze bardziej u Viscontiego czternastoletni chłopiec o polskim imieniu był nie tylko wcieleniem absolutnego piękna, ale także aniołem śmierci. Objawiał się von Aschenbachowi w szczególnym momencie: w obliczu męskiej smugi cienia i rychłego nadejścia wielkiej wojny, wreszcie – podczas zarazy trawiącej najpiękniejsze miasto świata. W szwedzkim dokumencie to sędziwy Andrésen zdaje się spoglądać na siebie młodego (podczas kręcenia filmu miał piętnaście lat). Stąd wrażenie, jakby cała tamta zwodnicza uroda, cała wenecka zgnilizna i zawarte w nazwisku głównego bohatera spopielenie znalazły dziś tragiczne dopełnienie w żywej biografii.

Twórcy dokumentu nawiązali bliski kontakt z dzisiejszym Björnem, towarzyszą mu w rozszyfrowywaniu rodzinnych tajemnic, filmują go w trudnych relacjach z dużo młodszą partnerką czy dorosłą córką, nade wszystko jednak rzuca się w oczy dojmująca fizyczność bohatera. W ascetycznej, pobrużdżonej, ciągle szlachetnej twarzy mimowolnie (bądź perwersyjnie) szukamy śladów Tadzia. Za chwilę w całej krasie objawi się on we fragmentach „Śmierci w Wenecji”, w zdjęciach z planu filmowego czy pozornie beztroskich nagraniach domowych. Prawdziwym jednak dreszczem przeszywają inne materiały – otwierające dokument unikalne zapisy castingu.

W poszukiwaniu idealnego aktora Visconti odwiedził wówczas kilka europejskich krajów, z komunistyczną Polską włącznie, zanim wreszcie poczuł ukłucie podobne temu, jakiego doświadczył na Lido profesor von Aschenbach, widząc zjawiskowego chłopca w marynarskiej bluzie. Brzmi niczym romantyczna legenda, aczkolwiek to, co się wtedy mimowolnie zarejestrowało, zdaje się przeczyć jej z całych sił. Oto dorosłe uprzedmiotawiające spojrzenie zderza się z chłopięcym wstydem. Po jednej stronie jest wszechwładny maestro, lewicujący arystokrata i zdeklarowany homoseksualista, po drugiej zaś półnagi bezbronny dzieciak rzucony na pastwę „magii ekranu”. Tak zaczyna się opowieść o wzlocie i upadku Björna Andrésena, a jeżeli w ogóle istnieje coś takiego jak owa magia, to objawia się ona w tym miejscu – kiedy pozornie neutralna sytuacja z przygotowań do filmu, poprzez współczesne zapośredniczenie, rzec by można: przez podwójny obiektyw, nabiera znienacka obscenicznego wyrazu.

Autorzy bez pośpiechu, hipnotycznym rytmem odtwarzają kręte drogi „najpiękniejszego chłopca na świecie”. Jak to się stało, że fetowany na festiwalach „Tadzio”, opływający w luksusy obiekt pożądania kobiet i mężczyzn, stał się starym, zapomnianym mężczyzną, niezdolnym ani do bycia w trwałym związku, ani do samodzielności? Odpowiedź przynoszą kolejne retrospekcje. Nawet w surrealnym epizodzie z Japonii, gdzie Andrésen, uchodzący za doskonałego przedstawiciela białej rasy, zrobił w latach 70. karierę muzyczną, a jego androgyniczna twarz inspirowała twórców mangi, oglądamy wylęknionego nastolatka wrzuconego w wir show-biznesu i po kilku latach przezeń wyplutego.

Dzisiaj nazywa się to eksploatacją, przemieleniem przez system, są na to specjalne paragrafy i kodeksy dobrych praktyk, ale wtedy uchodziło za normę. Zwłaszcza że to najbliższa osoba popchnęła chłopca w żelazny uścisk sławy. Dokument zagląda więc za kulisy historii kina i niepostrzeżenie zamienia się w film o dziecięcych traumach. Choć „Śmierć w Wenecji” jest tutaj z oczywistych względów wydarzeniem kluczowym, bardziej niż porachunki z występną branżą filmową interesuje twórców dzisiejsze mierzenie się Andrésena z własnymi demonami. Film odtwarza ów proces i jednocześnie sam go dyskretnie pobudza, chwilami stając się dla dojrzałego Björna rodzajem psychodramy. Wierzymy, że uzdrawiającej, acz przecież sam bohater wykonuje każdego dnia ogromną pracę, żeby uwolnić się od widmowego Tadzia.

Jego smutna historia to również opowieść o przerwanym, zatrzymanym w kadrze dzieciństwie. Przedwcześnie osierocony, bez żadnego przygotowania został przerobiony na żywą maskotkę, której nie wolno było się zestarzeć. Teraz całym sobą woła do nas z ekranu o inną wrażliwość i świadomość. Ich strażnikami są obecnie psychologowie i koordynatorzy intymności zatrudniani przy produkcji filmów. Jeśli ktoś uważa, że to nadmierna ostrożność lub nowy purytanizm, powinien uważnie obejrzeć ten dokument.

Znajdzie w nim jednak o wiele więcej niż krytyczne spojrzenie na dawną obyczajowość – np. zaproszenie do reinterpretacji „Śmierci w Wenecji” z odmiennej niż klasyczna, bo pozaekranowej perspektywy. Albo zobaczy w losach Andrésena uniwersalną medytację o pięknie na sprzedaż, która w dobie mediów społecznościowych, spotęgowanego narcyzmu, dzieci mieszkających w sieci i lepiej zakamuflowanych nadużyć seksualnych wydaje się dużo bardziej aktualna.©

NAJPIĘKNIEJSZY CHŁOPIEC NA ŚWIECIE (Världens vackraste pojke) – reż. Kristina Lindström, Kristian Petri. Prod. Szwecja 2021. Film pokazywany jest w kinach podczas festiwalu Millenium Docs Against Gravity (3–12 września). Szczegóły na mdag.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 36/2021