Stan natury

Nadchodzi ofensywa antyintelektualizmu, podważania znaczenia wiedzy naukowej i zaufania do ekspertów. Po co nam sztuka w tych trudnych czasach? Nie ochroni nas przecież przed katastrofą.

06.07.2020

Czyta się kilka minut

Maria Pinińska-Bereś, „Modlitwa o deszcz”, 1977/2020 / MATERIAŁY PRASOWE
Maria Pinińska-Bereś, „Modlitwa o deszcz”, 1977/2020 / MATERIAŁY PRASOWE

W latach 1966-71 małżeństwo Anna i Lawrence Halprinowie zorganizowali serię warsztatów. Odbywały się one nieopodal San Francisco, w ich domu w Kentfield oraz na wybrzeżu w Sonoma County. On – architekt krajobrazu, ona – tancerka i choreo­grafka zapraszali przyszłych adeptów swych dyscyplin, by wspólnie poznawać okolice i przekładać to doświadczenie na własną pracę. Dokumentacja tych „eksperymentów w środowisku” to jedno z najbardziej fascynujących świadectw nowego myślenia o obecności człowieka w otaczającym go świecie, o korzystaniu z jego zasobów i budowaniu relacji z naturą. Utopijnego zapewne, ale wiele z ówczesnych eksperymentów do dziś wpływa na myślenie o architekturze i sztuce.

Czas zmian

Na wystawie „Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie zebrano dzieła ponad 70 twórców z ostatniego półwiecza, poświęcone relacjom z naturą. To na przełomie lat 60. i 70. minionego wieku pojawiają się nowe zjawiska artystyczne, jak sztuka ziemi, zaczyna powstawać też współczesny ruch ekologiczny, wreszcie – o czym nie można zapominać – jest to czas odrodzenia ruchów pacyfistycznych, powstawania nowego feminizmu czy ruchów antyrasistowskich i występujących w obronie mniejszości. Ówczesny zwrot ku naturze w działaniach artystów wpisuje się mocno w szersze zmiany tego czasu, które w znaczący sposób określiły świat, w którym dziś żyjemy.

Muzeum przypomina m.in. serię akcji Amerykanina Roberta Barry’ego z 1969 r., który gazy szlachetne, jak hel czy neon, wypuszczał do atmosfery tworząc prace niewidzialne, zagadkowe, a zarazem prekursorskie dla późniejszej inżynierii klimatycznej. Jest też działalność pochodzącego z Pakistanu, a osiadłego w Londynie Rasheeda Araeena, autora instalacji i performance’u, łączącego twórczość artystyczną z ­zaangażowaniem politycznym, twórcą programu ekoestetyki.

Jednocześnie wystawa uzupełnia doświadczenia sztuki szeroko rozumianego Zachodu o nie zawsze dostrzegany kontekst środkowoeuropejski. „Wiek półcienia” pokazuje działania artystów z Węgier czy dawnej Jugosławii. Mocny jest też akcent polski. Mocny i ważny, bo nadal przypomnienia wymaga wiele zjawisk polskiej sztuki doby PRL-u. Do tych mniej dziś obecnych należą Ludmiła Popiel i Jerzy Fedorowicz, zaangażowani w organizowane w latach 1963-81 plenery w Osiekach. Spotkania te, kluczowe dla polskiej sztuki neoawangardowej, stały się miejscem, w którym zderzały się najważniejsze postawy artystyczne tamtych czasów, a sztuka ekologiczna i utopijne myślenie o przeszłości zajmowały wśród nich istotne miejsce.

Na wystawie znalazły się rzeźby i dokumentacje akcji jednej z prekursorek sztuki kobiecej w XX wieku, Marii Pinińskiej-Bereś, m.in. zapis jej „Modlitwy o deszcz”, podczas której, niczym podczas dawnych obrzędów, na trawie wyznaczała przy pomocy kamieni modlitewny krąg, udekorowany też kawałkami trawy oraz różowymi sztandarami. A następnie ułożyła się w nim w oczekiwaniu na deszcz.

Jest wreszcie Teresa Murak, jedna z najbardziej oryginalnych i nadal niedocenionych twórczyń ostatniego półwiecza, głęboko zanurzona w naturze, a jednocześnie w swych pracach odnosząca się do sfery sacrum.

Niematerialne i materialne

„Wiek półcienia” wymaga od oglądającego poświęcenia czasu i sporego zaangażowania. Niewiele jest tu bowiem spektakularnych prac. Istotną część ekspozycji wypełniają filmy, zdjęcia czy rysunki dokumentujące działania, teksty programowe lub zapisy wystąpień. Wszystkie te materiały składają się jednak w fascynującą opowieść o sztuce lat 60. i 70., którą charakteryzowało odchodzenie od prac rozumianych jako fizyczne obiekty. Artyści sięgali po materiały nietrwałe, czasami organiczne lub dążyli do całkowitej dematerializacji dzieła.

Paradoksalnie, z czasem to właśnie ta twórczość zaczęła trafiać do muzeów, ale też do obiegu rynku sztuki. Dziś wiele wysiłku i środków poświęca się na jej zabezpieczanie i eksponowanie. Jednak – co dobrze pokazuje wystawa w Muzeum Sztuki Nowoczesnej – sami artyści szybko dostrzegli fizyczny wymiar twórczości. Jednym z najbardziej fascynujących dzieł są dwa obiekty przypominające powiększone do ogromnej skali próbki gleby, o skomplikowanej fakturze, mieniące się wieloma odcieniami brązów czy szarości. Są dziełem Boyle Family, rodzinnego kolektywu artystycznego założonego przez Marka Boyle’a i Joan Hills w latach 60. W swych pracach łączyli oni malarstwo, rzeźbę, instalacje i performance. Byli pionierami tzw. Liquid Light Shows (spektakli świetlnych). Stworzyli też archiwum wspomnianych próbek – przy pomocy tylko sobie znanych technik utrwalali fragmenty gleby, zapisując w ten sposób stan określonych terenów na dany czas (dziś wiele z tych miejsc uległo znaczącej degradacji).

Z kolei Amerykanka łotewskiego pochodzenia Vija Celmins, jedna z najbardziej intrygujących artystek II połowy XX wieku, w swych rysunkach z niezwykłą precyzją oddawała przyrodę i zjawiska atmosferyczne. Tworzyła studia powierzchni morza, piasku na pustyni, rozgwieżdżonego nieba czy pajęczych sieci. Jej pogłębione, niezwykle dopracowane, niemalże fotograficzne studia natury przywodzą na myśl dzieła angielskich romantyków, Turnera czy Constable’a, ich obsesyjne wręcz próby oddania otaczającego świata.

W stanie półcienia

Kuratorzy wystawy Sebastian Cichocki i Jagna Lewandowska podkreślają, że obecny namysł artystów nad stanem natury nie jest kolejną modą. Tak zwany zwrot ekologiczny dokonał się znacznie wcześniej, a wiele idei sprzed lat nie straciło na aktualności. Przeciwnie, pozwalają lepiej zrozumieć współczesny świat i pomóc w unikaniu błędów. Pytanie nowojorskiej artystki konceptualnej Mierle Laderman Ukeles postawione w „Manifeście sztuki opieki” z 1969 r.: „Szkopuł każdej rewolucji: kto sprzątnie śmieci w poniedziałek po zakończeniu przewrotu?” – nadal pozostaje zasadne.

Jednak poszukując długich ciągów tradycji nie zamykają oczy na zmiany. Nieprzypadkowo na wystawie przywołano amerykańskiego teoretyka kultury Nicholasa Mirzoeffa, który podkreśla: „jeżeli masz mniej niż 35 lat, nie możesz znać świata sprzed zmiany klimatu. Mimo to twoje ciało wie, że susze, powodzie i rosnący poziom morza są zupełnie niezgodne z przeszłymi doświadczeniami”. Ta różnica międzypokoleniowa, niby oczywista, nie zawsze jest dostrzegana.

Sama wystawa pokazuje, jak bardzo zmieniło się podejście artystów. W młodszych pokoleniach, urodzonych w ostatnich dekadach XX wieku, znikł optymizm i nadzieja na pozytywną zmianę, tak charakterystyczne dla rewolty lat 60. Zamiast śnić o utopiach, artyści coraz częściej snują opowieści o nadciągających dystopiach. Trudno zresztą dziś myśleć o przyszłości bez lęku. Wystarczy przywołać niedawno ogłoszony raport ­Fundacji WWF „COVID-19: pilne wezwanie do ochrony ludzi i przyrody”, w którym podkreślono związki zmian środowiskowych z kolejnymi epidemiami: „Ryzyko pojawienia się w przyszłości nowej choroby jest większe niż kiedykolwiek wcześniej. Możemy doprowadzić do spustoszenia nie tylko w zdrowiu, ale także w gospodarce i globalnym bezpieczeństwie”.

Sam tytuł „Wiek półcienia” podkreśla też inny, nie mniej istotny aspekt zmian zachodzących w ostatnim czasie, jakim jest ofensywa antyintelektualizmu, podważanie znaczenia wiedzy naukowej i zaufania do ekspertów. Wszystkie te zjawiska łączą się z szerszym procesem odrzucania, także w Polsce, dziedzictwa Oświecenia.

A jaka jest odpowiedź na zmiany? Bywa nią ucieczka od zgiełku cywilizacji. Vivian Suter, malarka urodzona w Argentynie, a wykształcona w Szwajcarii, po pierwszych sukcesach artystycznych w 1983 r. zamieszkała w Gwatemali, na dawnej plantacji kawy. Od ponad 30 lat tam właśnie tworzy, otoczona bujną roślinnością, niemalże na odludziu. Dopiero od kilku lat jej niezwykłe obrazy ponownie zaczęły być wystawiane. Inni twórcy zmieniają się w archeologów, przyrodników dokumentujących ślady ludzkiej egzystencji, lub pokazują hybrydową rzeczywistość, w której to, co ludzkie, miesza się coraz bardziej z tym, co pochodzi ze świata natury.

Po co zatem sztuka w tych trudnych czasach? Z pewnością nie ochroni nas przed katastrofą, ale – podkreślają twórcy wystawy – „pomoże nam uzbroić się w dziwne narzędzia służące pracy wyobraźni i współodczuwania”. By to jednak stało się możliwe, konieczne jest przemyślenie systemu funkcjonowania sztuki i instytucji z nią związanych. Bowiem, jak zauważają, parafrazując hasło Młodzieżowego Strajku Klimatycznego: „na martwej planecie nie będzie muzeów!”.©

 

WIEK PÓŁCIENIA. SZTUKA W CZASACH PLANETARNEJ ZMIANY, Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, wystawa czynna do 13 września br. Kuratorzy: Sebastian Cichocki, Jagna Lewandowska.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2020