Sprzeciw sumienia Józefa Reicha

Przypadek polskiego Żyda, wojskowego prawnika, który w 1950 r. odszedł na własną prośbę z komunistycznego sądownictwa, to kuriozalny przykład antysemickiej czystki. Generał Wojciech Jaruzelski prowadził ją w wojsku przez długie lata.

06.05.2008

Czyta się kilka minut

W budowaniu po 1945 r. nowego systemu znaczącą rolę odegrało sądownictwo wojskowe, a zwłaszcza istniejące w latach 1946-55 wojskowe sądy rejonowe. Wymierzone głównie we wrogów politycznych, dokonały wielu mordów sądowych. Wbrew nazwie, sądziły głównie cywilów: członków podziemnych organizacji z czasów wojny i powojennych, ludzi oskarżonych o "szeptany" sprzeciw wobec władzy, a także zwykłych bandytów (bandytyzm kwitł zwłaszcza na ziemiach poniemieckich). Skazały na śmierć co najmniej 3,5 tys. osób. 40 proc. wyroków wykonano. Do historii przeszły słowa, które jeden z sędziów skierował do prokuratora: "Dowodów nie ma, ale my sędziowie nie od Boga, i bez dowodów zasuniemy kaesa, jak trzeba". "Kaes" - to kara śmierci.

Uderza przy tym, że w sądach tych pracowało wielu prawników o dużym doświadczeniu, zdobytym jeszcze przed wojną. O wielu mówi się, że mieli "swój cmentarzyk". Dlaczego dokonali takiego wyboru? Historia, którą opowiemy, pokazuje, że można było powiedzieć "nie".

Zesłany do Kirgistanu

Jej bohater, Józef Reich, urodził się w 1902 r. w Rozwadowie (powiat tarnobrzeski) w rodzinie urzędnika stanu cywilnego Berla Reicha, przewodniczącego gminy żydowskiej i wiceburmistrza miasta. W 1921 r. wstąpił na Wydział Prawa i Umiejętności Politycznych Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, aby po studiach zacząć aplikację w sądzie w Rozwadowie i kontynuować ją w Sądzie Okręgowym we Lwowie. Od 1927 r. był aplikantem adwokackim w kancelariach w Rozwadowie, Żurawnie i Bielsku. Jednocześnie w 1928 r. obronił pracę doktorską.

W 1933 r. otworzył własną kancelarię adwokacką w Bielsku i prowadził ją do wybuchu wojny. Udzielał się też w Stowarzyszeniu Haszachar (Związku Żydowskiej Młodzieży Akademickiej), a w czasie aplikacji adwokackiej - w Związku Aplikantów Adwokackich w Bielsku-Białej.

Gdy wybuchała wojna, do 1940 r. przebywał we Lwowie w domu brata, także adwokata (brat zginął, zamordowany w Bełżcu). Aresztowany przez NKWD w lipcu 1940 r., został deportowany do Maryjskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, gdzie pracował jako robotnik leśny.

Po ataku Niemiec na ZSRR, od października 1941 r. do końca roku mieszkał w miejscowości Stalinskoje w Kirgistanie, a następnie był urzędnikiem kancelaryjnym w placówce Męża Zaufania polskiej ambasady (rządu emigracyjnego). Nie opuścił ZSRR z armią Andersa; po półrocznej pracy znów został bezrobotnym. Od września 1943 r. zaczął więc pracę jako nauczyciel w polskich klasach w miejscowym kołchozie. Uczył do stycznia 1944 r. Aż do chwili, gdy został zmobilizowany do wojska, mieszkał w Stalinskoje.

Typ wielce religijny

Podróż z Kirgistanu do Lublina trwała blisko miesiąc. Tu od października służył na Majdanku, jako pisarz w stopniu kaprala. Po aplikacji został oficerem śledczym w Prokuraturze Garnizonowej w Chełmie, a następnie, od stycznia 1946 r., podprokuratorem. Oceniany był jako "nadzwyczaj pilny i staranny". Po miesiącu trafił na stanowisko podprokuratora Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Lublinie.

Wydaje się, że Reich został funkcjonariuszem sądownictwa wojskowego, chcąc odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Po Holocauście mogła się ona jawić jako szansa na stabilizację. Dla nowej władzy, wobec braku kadr, wydawał się cennym nabytkiem. Prawdopodobnie szkolił wówczas w prawie pracowników prokuratury i UB.

Z drugiej strony, w opiniach o nim stwierdzano, że nie czuje związku z krajem, chciałby przejść do cywila i wyemigrować.

Ale nie tylko to. Reich deklarował otwarcie niechęć przystąpienia do jakiejkolwiek partii. W charakterystyce służbowej pisano: "Pojmuje i zna prawo, lecz patrzy na nie przez pryzmat teorii wszczepionych mu przed 1939 r. Stosuje prawo wprawdzie zgodnie z dzisiejszą myślą i interesami, jednak skarży się na »sprzeciw sumienia«. (…) typ drobnomieszczański, ogromnie przywiązany do tradycji, wielce religijny...". W innym dokumencie: "Mało czyta to, co objęte jest programem szkolenia. Raczej z obowiązku. Materiał poznaje dzięki wysokiej inteligencji, jednak materiał ten jest dla niego uczuciowo obcy (…) Na prasówkach wypowiedzi jego są nadzwyczaj lojalne. W rozmowach prywatnych, czy to na tematy ogólne, czy to przy dyskusjach na tematy zawodowe wyczuwa się, że nie »czuje« postępowo".

Melduję, że się nie nadaję

Służbę w Lublinie Reich pełnił do czerwca 1947 r., kiedy został zastępcą Wojskowego Prokuratora Rejonowego w Olsztynie; potem do października 1947 r. był tam wiceprokuratorem. Tu także sprawiał wrażenie "klasowo obcego". Z nieufnością odnosił się do niego Urząd Bezpieczeństwa, z którym powinien współpracować. Jednocześnie zrezygnował z życia towarzyskiego i został domatorem, choć lubił teatr i kino.

Z początkiem 1948 r. Reich zdobył się na bezprecedensowy raport, skierowany do Szefa Departamentu Służby Sprawiedliwości MON płk. Henryka Holdera. Prosił w nim o zwolnienie ze służby. Tłumaczył to względami rodzinnymi i materialnymi oraz tym, że chce wrócić do zawodu adwokata. Pisał: "Chcę podkreślić, iż decydującym jest dla mnie ten moment moralnej satysfakcji i duchowej równowagi, jaki przynosi człowiekowi poczucie pracy w fachu odpowiadającym jego psychice i skłonnościom (...). Czuję nieodpartą potrzebę ukazania obywatelowi pułkownikowi na nie dającą się u mnie przezwyciężyć niezdolność do nagięcia do pracy obcej zasadniczo mej naturze i mentalności. A taka praca nie daje mi satysfakcji, stopniowo stwarza poczucie apatii, paraliżuje energię i odbiera pracującemu to, co jest najważniejsze: poczucie zadowolenia i optymizm życiowy". Na odpowiedź może wskazywać adnotacja na raporcie: "Decyzja: zawiadomić pozostawiono bez uwzględnienia".

Prośbę o zwolnienie ze służby Reich ponowił w lipcu 1948 r. Mimo że "gorąco" poparł ją jego przełożony, i ona nie została uwzględniona. W kolejnym podaniu, z października 1948 r., Reich napisał do Zastępcy Naczelnego Prokuratora Wojskowego Henryka Podlaskiego, że prosi o przeniesienie na stanowisko zastępcy szefa Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu, a także złożył zapewnienie, że do końca służby nie będzie szczędził sił "dla dobra wspólnej sprawy".

Nie trafił jednak do Wrocławia, lecz do Szczecina, gdzie od października 1948 r. do sierpnia 1949 r. był zastępcą szefa sądu. Opinia jego przełożonego pokazuje, że potrafił - mimo wahań - realizować zamówienie polityczne na odpowiednie orzecznictwo: "Reich wykazuje wysoki poziom wiedzy i techniki prawniczej (…) potrafi mieć zrozumienie dla potrzeb obecnej rzeczywistości i wlać treść społeczną w obowiązujące normy prawne". Doceniano jego wiedzę i dokładność, a zarzucano mu powolność i brak zdolności administracyjnych, co dyskwalifikowało go jako zastępcę szefa sądu.

Rozkaz generała Jaruzelskiego

W grudniu 1949 r. Reich napisał ponowną prośbę o zdemobilizowanie, tym razem motywując ją chęcią emigracji do Izraela, gdzie wyjechał jego ojciec i siostra, i gdzie rodzice i rodzeństwo żony przebywali już od roku. Początkowo został delegowany do ministerstwa sprawiedliwości, a w lutym 1950 r. przeniesiony do rezerwy. Stwierdzono wówczas: "Element klasowo i ideologicznie obcy".

Gdy wcześniej, od sierpnia 1949 r. do lutego 1950 r., był wiceprokuratorem Prokuratury Sądu Apelacyjnego w Szczecinie, podobnie jak na innych stanowiskach oceniano go jako osobę inteligentną i pracowitą, ale nieprzejawiającą żadnej działalności politycznej i społecznej. Został zwolniony ze stanowiska na własną prośbę.

Od maja 1950 r. zaczął działalność we własnej kancelarii adwokackiej. Nie na długo: już w październiku Józef Reich wyjechał do Izraela (mimo poszukiwań, nie udało mi się odnaleźć w Izraelu jego rodziny). Można sądzić, że po doświadczeniach wojny, pobycie w ZSRR i uczestnictwie w systemie zbrodni sądowej powojennej Polski nie miał tu już swojego miejsca. Silna, nigdy niezarzucona religijność zapewne także przemawiała za emigracją.

7 lutego 1977 r. - 27 lat po jego emigracji - minister obrony gen. Wojciech Jaruzelski i gen. Włodzimierz Sawczuk (szef Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego) wydali rozkaz personalny nr 017 pozbawiający Józefa Reicha stopnia wojskowego i degradujący go do szeregowca z powodu "braku wartości moralnych". Powołali się na art. 68 ustawy z 1967 r. o powszechnym obowiązku obrony PRL, który głosił: "Żołnierz może być pozbawiony posiadanego stopnia wojskowego w razie stwierdzenia utraty wartości moralnych, a w szczególności w przypadku skazania prawomocnym wyrokiem sądu na karę pozbawienia wolności za przestępstwo popełnione umyślnie".

Przepis ten zastosowano nie tylko przeciw Reichowi - wykorzystywano go w trwającej jeszcze w latach 70. akcji degradowania żołnierzy pochodzenia żydowskiego, którzy wyemigrowali.

Trwała ona długo, bo dotyczyła nie tylko emigrantów z 1968 r., ale wszystkich oficerów i podchorążych, którzy wyemigrowali i mieli korzenie żydowskie. Według najnowszych badań Pawła Piotrowskiego, takie rozkazy wydano wobec 1356 oficerów i chorążych.

Akcja trwała aż do marca 1980 r.

RADOSŁAW PTASZYŃSKI jest doktorantem w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego oraz pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN w Szczecinie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2008