Sprawa Trybunału a logika „Misia”

Po stronie przeciwników sądu konstytucyjnego roi się od postaci z „Misia”. Nie chodzi o to, że są śmieszne, ale o to, że prowadzony przez nie dyskurs publiczny jest wzięty żywcem z PRL-u.

11.07.2016

Czyta się kilka minut

Krystyna Pawłowicz na Facebooku o posiedzeniu komisji w sprawie ustawy o TK: „Neopalikoci od Petru urządzili wczoraj późną nocą pokaz gangsterki i chamstwa pod adresem łagodnego marszałka R. Terleckiego”. / Fot. Mariusz Grzelak / REPORTER / EAST NEWS
Krystyna Pawłowicz na Facebooku o posiedzeniu komisji w sprawie ustawy o TK: „Neopalikoci od Petru urządzili wczoraj późną nocą pokaz gangsterki i chamstwa pod adresem łagodnego marszałka R. Terleckiego”. / Fot. Mariusz Grzelak / REPORTER / EAST NEWS

Kultowy film Barei można interpretować na co najmniej dwóch poziomach: jako komedię i jako głęboką analizę procesów społecznych. Na tym drugim poziomie jest „Miś” niewątpliwie dramatem: analizą gwałtu na języku, tradycji, racjonalności i normach społecznych. Postanowiłem przedstawić kilka postaci tego dramatu, a następnie odszukać im podobne w toczącym się od ponad półrocza polskim sporze o Trybunał Konstytucyjny.

Ja tu mięso mam

Postać pierwsza to Sklepowa. Wyrzuca ze swojego kiosku wyłysiałą kobietę i jej męża, którzy przyszli się poskarżyć na skutki uboczne szamponu Samson. Cechą Sklepowej jest przekonanie, że najlepszą obroną jest atak, dlatego zamiast tłumaczyć się, dlaczego szampon na porost włosów zadziałał wprost przeciwnie, zarzuca skarżącym się klientom naruszenie przepisów sanitarnych. Przecież jest oczywiste, że włosy w miejscu, w którym sprzedaje się mięso, są niedopuszczalne.

Sklepowa przejawia racjonalność osoby, która naruszyła reguły dwukrotnie. Po raz pierwszy, sprzedając wadliwy produkt, po raz drugi, sprzedając nielegalnie mięso przechowywane pod ladą kiosku z gazetami, urągając tym samym wszelkim zasadom higieny. Jej atak na klientów nie tylko nie wspomina o tych naruszeniach, ale z jednego z nich czyni przesłankę do zarzutu zwrotnego: ja sprzedaję tu mięso, a wy zanieczyszczacie teren. Złamanie prawa przez Sklepową zostaje w ten sposób nie tylko zaakceptowane, ale dalsza dyskusja toczy się w świecie, w którym nowa rzeczywistość wykreowana przez to złamanie prawa staje się normalnością.

Zachowania Sklepowej widoczne były w dyskusji na temat dopuszczenia tzw. sędziów grudniowych do orzekania. Najpierw powołano nielegalnie trzech sędziów, potem ich nielegalnie zaprzysiężono, a następnie rzesze Sklepowych przeszły do ataku z nieodpartą logiką pokrętnej racjonalności: ja tu sędziów mam, a prezes TK nie chce ich dopuścić do orzekania. Sklepowa wróciła także po wyroku z 9 marca 2016 r., w którym Trybunał uznał tzw. ustawę naprawczą za rażąco niekonstytucyjną. Głośno oskarżała wtedy Trybunał o złamanie prawa, polegające na procedowaniu z pominięciem ocenianej ustawy. Sklepowa żądała tym samym przestrzegania reguł wykreowanych przez naruszenie prawa, którego sama się dopuściła. Ale taka jest strategia Sklepowej: oskarżenie o brak szacunku dla reguł, wywiedzione z własnego bezprawia.

Cham się uprze i mu daj. Skąd wezmę, jak nie mam

Druga postać to Szatniarz. Odmawia wydania płaszcza, bo go nie ma. Logiczne. Ale ta logika bazuje na bardzo lokalnej racjonalności: jest zgodna z jednym faktem (brak płaszcza w szatni), nie bierze jednak pod uwagę racjonalności całościowej. Ta ostatnia musi brać pod uwagę funkcję szatni jako miejsca przechowywania rzeczy będących własnością gości lokalu. W świetle całościowej racjonalności agresywne słowa Szatniarza są śmieszne. Ale w świetle racjonalności lokalnej dają się obronić, zwłaszcza w ujęciu małych umysłów, które nie są skore do całościowego oglądu sprawy.

W sporze o Trybunał nie brakowało Szatniarzy: „jak prezydent ma zaprzysiąc kolejnych trzech sędziów, jak już nie ma miejsca w Trybunale”. Konstytucja mówi, że sędziów w Trybunale jest piętnastu, więc niby racja. W końcu 15 + 3 to 18. A osiemnaście to więcej niż piętnaście. Strasznie przekonująca ta lokalna racjonalność. Dlaczego jednak mamy już piętnastu sędziów? Czy aby nie przez działanie samego prezydenta, niezgodne z jego funkcją jako strażnika Konstytucji? O tym Szatniarz nie chce już rozmawiać, bo jest zajęty łapaniem za poły awanturującego się klienta.

Lokalna, czyli ograniczona racjonalność cechuje także Kierownika Szatni, który wtóruje Szatniarzowi. Z dumą wskazuje on klientowi tabliczkę: „Za garderobę i rzeczy pozostawione w szatni szatniarz nie odpowiada” i z pełnym przekonaniem twierdzi, że skoro tak „pisze”, to chyba jasne jest, że klient nie ma racji. Przypomina to dyskusję o tzw. ustawie naprawczej o Trybunale z grudnia 2015 r. Skoro w ustawie „pisze”, że Trybunał ma orzekać po 6 miesiącach od wpływu sprawy, i „pisze”, że ma głosować kwalifikowaną większością głosów, to tak ma być, nawet jeśli uniemożliwi to Trybunałowi wykonywanie jego funkcji. Co z tego, że te szczegółowe reguły i ich lokalna racjonalność prowadzą do zaprzeczenia kluczowej funkcji instytucji: i Szatniarz, i Kierownik Szatni chętnie potwierdzą, że najważniejsza jest zgodność z pojedynczą regułą, nawet jeśli szatnia, która nie gwarantuje bezpieczeństwa płaszczy, jest kompletnie bez sensu. Tak jak bez sensu jest mieć sąd konstytucyjny, który nie może pełnić swojej podstawowej funkcji, jaką jest niezależne od innych władz ocenianie ich działań.

Ja palę przez cały czas. Na okrągło

„Miś” to wysublimowana analiza języka propagandy czasów PRL. Jednym z jej przykładów jest Palacz, kiedy odpalając jednego papierosa od drugiego, informuje zatroskaną spadającą temperaturą ADM o tym, jak wykonuje swoje obowiązki. „Palę” jest oczywiście dwuznaczne, i na tej dwuznaczności Palacz wygrywa. Zamiast dostarczać ciepło, zaspokaja swój nałóg, ale kierowniczka administracji czuje się uspokojona.

W sporze o Trybunał wiele razy strona rządowa uprawiała propagandę opartą na dwuznacznościach. Jej najgorszym przykładem było tłumaczenie, że obecny rząd nie musi wykonywać wyroków TK, bo poprzedni ich także nie wykonywał. „Od 2008 do 2015 nie wykonano niemal 50 orzeczeń Trybunału!” – krzyczały nagłówki gazet. Dla nieprawników to poważny argument. Nie wiedzą oni, że owo „niewykonanie”, potwierdzone analizami naukowymi, polegało na nieuchwaleniu nowych ustaw w miejsce tych, które Trybunał uznał za niekonstytucyjne, ale nie wyrzucił ich z systemu prawa od razu, tylko dał parlamentowi czas na ich zastąpienie.

Za czasów PO niewykonywanie wyroków polegało zatem na tym, że się je niezwłocznie publikowało, następnie wyroki te powodowały uchylenie niekonstytucyjnego prawa, a jedynym efektem „niewykonania” była luka legislacyjna, bo parlament nie zdążył albo nie chciał wydać nowej ustawy. W przypadku obecnego rządu niewykonanie to odmowa publikacji, nazwanie wyroku „opinią wydaną przy kawie i ciasteczkach” oraz forsowanie obowiązywania ustawy uznanej przez Trybunał za rażąco niekonstytucyjną. To nie jest niewykonywanie – to jest nieuznawanie wyroków.

Przekłamanie, którego dopuszczają się Palacze, jest wyjątkowo perfidne. Mimo pełnej wiedzy na temat tego, jaki jest sens pytania, mimo pełnej świadomości, czego dotyczy dyskusja, Palacze udają Greka. Co więcej: są spokojni, bo wiedzą, że na literalnym poziomie języka trudno zarzucić im kłamstwo. Wykorzystują niewiedzę słuchacza na temat rzeczywistego stanu rzeczy: kierowniczka ADM nie wie, co się dzieje w kotłowni, nieprawnicy nie wiedzą, o jakie „niewykonanie” wyroków chodzi.

Tym samym działania Palaczy mają charakter przemocy intelektualnej: wykorzystują niewiedzę słuchaczy, aby nimi manipulować.

Przechodziliśmy. Z tragarzami

Innym przejawem propagandy jest twierdzenie, że czyjeś działania są zbiegiem okoliczności, podczas gdy w rzeczywistości są z premedytacją zaplanowane. Gdy Eksżona Rysia, zabierając wyposażenie jego mieszkania, zapewnia, że zupełnie przypadkowo przechodziła w okolicy z tragarzami, trudno w to oczywiście uwierzyć.

Naśladowców Eksżony Rysia nie brakuje i dziś. Przypadkiem prezydent zaprzysiągł sędziów ciemną nocą, przypadkiem była to noc poprzedzająca orzeczenie Trybunału w sprawie zasad powoływania sędziów. Nie ma żadnego związku między propozycją przeniesienia siedziby Trybunału na wschód Polski a zastraszaniem sędziów, którzy swoje centrum życiowe, swoje rodziny i znajomych mają w Warszawie. I zupełnie przypadkowe jest to, że wymogi obu ustaw naprawczych dają prawo istotnego wpływu na prace Trybunału reprezentantom obecnej większości: albo prezydentowi, albo ministrowi sprawiedliwości, albo sędziom wybranym w tej kadencji Sejmu, choć jest ich tylko dwoje, czy od kwietnia troje. Wszystko to czysty przypadek.

Najgorsze jest to, że nawet jeśli przejrzymy te zamiary Eksżony Rysia, nie powstrzyma jej to od użycia tragarzy i zabrania łupu. A więc znowu przemoc, ale przemoc, która potrzebuje namiastki uzasadnienia i dodatkowo poniża ofiarę poprzez robienie z niej idioty.

W życiu bym do teatru nie poszedł

Pokrętna logika Sklepowych i Szatniarzy, wzmocniona propagandą Palaczy i Eksżon Rysia, odnosi skutek. Kiedy prezes Kaczyński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” straszy, że Trybunał może odłączyć od Polski jakieś województwo, zwyczajny obywatel czuje się jak Młody Węglarz, który zdecydowanie woli omijać teatr, bo można tam sobie wyrwać wszystkie włosy z głowy (jak jeden krytyk). Tak jak utrata owłosienia przez widzów jest mało typowa dla teatru, tak dla Trybunału mało typowe jest dokonywanie rozbioru Polski. Ale Młody Węglarz nie dostrzega, że zarówno teatr, jak i Trybunał mają inne funkcje, niż pozbawienie owłosienia czy odrywanie województw. Dodatkowo oczywiście, nie wie, że Trybunał nie ma mocy prawnej oderwania od Polski żadnego województwa. Ale bez względu na to już pewnie do Trybunału nie pójdzie ani mu nie zaufa. A na pewno nie będzie go bronił. Propaganda odniosła skutek.

Jedyna nadzieja w Starym Węglarzu, który w poruszającym zakończeniu „Misia” mówi pięknie o sile tradycji. O tym, że prawa, zasady oraz język, w którym są spisane, zasługują na szacunek, i nie można ich gwałcić. Nie można ich także stworzyć od nowa, ponieważ mają funkcję stabilizującą życie społeczeństwa. Manipulacja przy zasadach, na których opiera się życie publiczne, instrumentalizacja języka i będące jej skutkiem zakłamanie rzeczywistości – te typowe cechy systemów totalitarnych są tak groźne, ponieważ niszczą stabilność tworzoną przez tradycyjne praktyki społeczne przez długie lata, jeśli nie wieki. Tej tradycji nie można zmienić byle uchwałą. Ona jest jak stary dąb. Taki, który rośnie w Puszczy Białowieskiej, i który jeden z ministrów, zupełnie nieświadomy symboliki swoich działań, zamierza właśnie ściąć. ©

Autor jest prawnikiem. Śródtytuły są cytatami z „Misia” Stanisława Barei i Stanisława Tyma.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2016