Spór o Hasiora

Z osłupieniem i dotkliwą przykrością zobaczyłam, że do "Tygodnika Powszechnego" - bastionu przyzwoitości - przywleczono już zarazę. Mógł się tu bowiem ukazać tekst żywcem ściągnięty z tabloidu. Myślę o artykule Bogusława Deptuły "Rupiecie" ("TP" nr 30/05), którym skwitowano pierwszą od 30 lat warszawską retrospektywę wielkiego artysty, zmarłego 6 lat temu Władysława Hasiora, pokazywaną obecnie we Wrocławiu.

Rzeczony artykuł to rozprawa z artystą iście nożownicza, składa się z insynuacji politycznych, kłamstw i manifestacji jawnej oraz udawanej ignorancji. Autor na wstępie wciska artyście w kieszeń legitymację partyjną, a Hasior nigdy do partii nie należał. Aż dziw, że nie zażądał ujawnienia jego teczki. Wali bez zmrużenia oka "odkrywczą" tezę, że całe nowatorstwo Hasiora to owoc chytrej polityki "funkcjonariuszy aparatu" i zostało "starannie włączone w mechanizm funkcjonowania socjalistycznej kultury". Rozumiem, że dokonania innych artystów mających "przywilej" życia w PRL-u, np. Wajdy, Kieślowskiego, Konwickiego et consortes, też powinny być co rychlej tą metodą zlustrowane.

Oczywiście autor nie ma pojęcia o rzeczywistej sytuacji Hasiora w tamtym czasie, o łańcuchu świństw, upokorzeń, ataków i przeszkód ze strony władz, jakie towarzyszyły jego wystawom i działaniom twórczym (np. skandal z utrąceniem pomnika dla Nowego Sącza, daru artysty), o partyjnych anatemach w prasie i np. w telewizji (osławione boksowanie artysty w programie "Sam na sam z Hasiorem" - jakież analogie z B.D.!).

Sądzi Deptuła, że pisze "samą prawdę" (co nas wyzwoli...) o "muzeum" jako "gratyfikacji" dla artysty za "akces do kultury oficjalnej po stanie wojennym", a nie wie, że walka o pracownię dla Hasiora trwała 8 lat, że wspierała ją żarliwie cała "Solidarność" regionu, bo trzymane w dziurawej szopie prace gniły i rozpadały się. Ale co tam prawda, Deptuła wie, co chce napisać.

A jak się już bierze za twórczość Hasiora, to czerpie obficie z poetyki obelżywych wpisów do ksiąg pamiątkowych jego wystaw. Tam też światli i lubiący "ładne" obrazki odbiorcy wyzywali za te "rupiecie" Hasiora od oszustów i wariatów, i chcieli "dać mu w mordę". Wojenna trauma wpisana w sztukę Hasiora Deptułę brzydzi, bo to wszak problematyka przestarzała i "mało odkrywcza". Autor udaje ignoranta, który nie umie czytać znaków plastycznych, nie wie, co to metafora, ironia, groteska, satyra i jaki jest sens i cel osobliwego tworzywa tej sztuki. Udaje też, że nie widzi, z czego teraz robią sztukę artyści. Udaje po to, by bluzgnąć inwektywami: "rupiecie", "taniość horrorowych efektów", "tandetność wyobraźni", "brzydkie i zbędne przedmioty". Dziwne, że wyłącza spod anatemy sztandary Hasiora - przecież Hasior robił je z tych samych "rupieci" i tej samej "tandetnej wyobraźni". Bogusław Deptuła, miłośnik ładnych i nowych przedmiotów, powinien też je zdegradować. Warto dodać, że rewelacja o tym, że Hasior swoje pomysły przywiózł z Paryża, wynika z niewiedzy, jakie swoje prace artysta w 1959 zawiózł do Paryża... Krytyka jest oczywiście powołana do okresowej dezynfekcji zastanych wielkości. Ale do tego trzeba mieć w sobie wartości - nie tabloida...

W najbliższych tygodniach ma się ukazać moja książka pt. "Hasior. Opowieść na dwa głosy" i mam nadzieję, że w prawdziwym świetle ukaże ona dramatyczny los i sensy sztuki tego artysty. Mogę tylko ubolewać, że nie z mojej winy nie ukazała się w porę, przed wystawą w Muzeum Narodowym. Być może uchroniłaby niektórych przed powtarzaniem nieprawdziwych informacji.

Hanna Kirchner

***

Nie podejmę z panią Hanną Kirchner dyskusji o wartości sztuki Władysława Hasiora. Zaskakująco napastliwy ton jej listu świadczy, że mamy do czynienia z apologetką niedopuszczającą żadnej krytyki. Muszę natomiast odpowiedzieć na postawione mi zarzuty "ignorancji" i mijania się z faktami. Pomocą będzie mi katalog opublikowany z okazji warszawskiej wystawy, autorstwa jej twórczyni Anny Żakiewicz, najobszerniejsze z dotychczasowych opracowań życia i dzieła Hasiora.

1. Sprawa przynależności artysty do PZPR.

"Hasior nigdy do partii nie należał" - twierdzi Hanna Kirchner. Natomiast w katalogu czytamy: "(Hasior) do partii wstąpił na początku 1956 roku i jednocześnie został przewodniczącym uczelnianego ZMP". Tamże przytoczony został list artysty do jego protektorki, pani Butscherowej, w którym Hasior prosi o radę w kwestii akcesu do PZPR, pisząc m.in.: "mimo że »to i owo« jeszcze nie bardzo mi się podoba (problemy sztuki), to muszę stwierdzić, że jestem pod Jej wpływem. Chodzi mi o PZPR".

2. Sprawa zakopiańskiej Galerii Hasiora i jego relacji z władzami.

Pani Hanna Kirchner oburza się na określenie Galerii jako "gratyfikacji" dla artysty za "akces do kultury oficjalnej po stanie wojennym". W katalogu zaś znajdujemy następującą relację z uroczystości otwarcia: "Galerię otwarto 1 lutego 1985 roku. W imieniu zakopiańskich władz ceremonię otworzył Andrzej Wargowski, I sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR w Zakopanem, ówczesne gazety skrupulatnie wymieniły przybyłych na otwarcie dostojnych gości"; wśród nich Hieronima Kubiaka (członka Biura Politycznego PZPR), Kazimierza Żygulskiego (ministra kultury i sztuki), Janusza Tomalskiego (sekretarza KW w Nowym Sączu), Władysława Trybusa (przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Nowym Sączu) i Antoniego Rączkę (wojewodę nowosądeckiego). "Minister kultury i sztuki wygłosił przemówienie, a następnie udekorował artystę medalem czterdziestolecia Polski Ludowej". Dzieje się to w początku 1985 roku, gdy nadal panuje środowiskowy bojkot oficjalnych instytucji wystawienniczych.

3. Hasior wobec sztuki poznanej w czasie pobytu w Paryżu w 1959 roku.

Hanna Kirchner widzi sztukę Hasiora jako niezależną od współczesnej mu sztuki europejskiej. Tymczasem w Paryżu artysta zetknął się z malarstwem materii, sztuką asamblaży składanych z całkowicie "nieartystycznych" przedmiotów, sztuką "nowych realistów", używających jako tworzywa wszelkiego rodzaju "odpadków życia i rzeczywistości". Uderzyła mnie tu paradoksalna zbieżność głęboko niechętnej (ale celnej) charakterystyki sztuki paryskiej, jaką daje Hasior w swoim dzienniku podróży, z jego późniejszą twórczością ("potargane, przypalane płótna, gałęzie, lusterka, szmaty i kości przyklejone do powierzchni obrazów, mniej lub więcej zamalowanych, wszystkie rzeźby - te ruchome, dźwiękowe, świetlne, te z blachy i te z bandaży - to żałosna rekwizytornia...").

Na koniec jeszcze jedno przytoczenie z książki Anny Żakiewicz, ujawniające, jak mi się zdaje, istotę sporu:

"Całe lata wśród apologetów Hasiora przeważali poloniści i dziennikarze olśnieni głównie literacko-publicystycznymi walorami prac artysty. Ich teksty, pełne też zachwytu dla niekonwencjonalności użytych przez Hasiora środków wyrazu, a zwłaszcza tworzywa jego dzieł, zdradzają na ogół dość słabą orientację zarówno w historii sztuki XX w., jak i współczesnych temu artyście kierunków w sztuce europejskiej i amerykańskiej. Konsekwencją tego było uczynienie z Hasiora osobliwości lokalnej, co wcale nie wyszło artyście na dobre, ani za jego życia, ani - tym bardziej - po śmierci".

Bogusław Deptuła

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2005