Reklama

Ładowanie...

Śmierć (podwójnej) legendy

Śmierć (podwójnej) legendy

26.10.2003
Czyta się kilka minut
Hitler miał rację. Jego decyzja o rozpoczęciu 1 września 1939 r. wojny z Polską była koniecznością, gdyż ocaliła tysiące polskich obywateli narodowości niemieckiej od niechybnej śmierci z rąk polskich sąsiadów. Choć i tak wszystkich nie udało się uratować, na przykład w Bydgoszczy, gdzie Polacy masowo mordowali Niemców...

“To albo nazizm, albo głupota" - takimi słowami nieżyjący już redaktor naczelny tygodnika “Der Spiegel", Rudolf Augstein, skomentował zarysowany wyżej tok myślenia. Bynajmniej nie teoretyczny: tak o “krwawej niedzieli" w Bydgoszczy pisał w 1987 r. Ernst Nolte, kontrowersyjny niemiecki historyk, w książce “Europejska wojna domowa 1917-1945" (Nolte w oryginale: “Wydaje się wątpliwe, czy mniejszość niemiecka przeżyłaby, gdyby w 1939 r. wojna trwała dłużej niż trzy tygodnie").

Komentarz Augsteina ukazał się w styczniu 1988, gdy w RFN trwała jeszcze emocjonalna debata, nazwana potem “sporem historyków" (Historikerstreit). Wywołał ją latem 1986 r. właśnie Nolte, formułując na łamach dziennika “Frankfurter Allgemeine Zeitung" tezę, iż narodowy socjalizm i jego zbrodnie były “tylko" (przesadną, to prawda, ale usprawiedliwioną) odpowiedzią na bolszewizm. Dla Noltego narodowy socjalizm nie byłby taki zły, gdyby nie przesadził, a przesadą był sposób, w jaki potraktowano Żydów. Choć okolicznością łagodzącą miało być to, że naziści działali “w obronie koniecznej" - albo przynajmniej byli o tym przekonani.

Teza Noltego o “wtórności Auschwitz" została wówczas powszechnie odrzucona - na płaszczyźnie naukowej i moralnej - i nie byłoby sensu przypominać jej tutaj, gdyby nie fakt, że chodzi nie tylko o kontrowersyjne poglądy, ale i o instrumentalne posługiwanie się nimi w celach nie naukowych, lecz przed-politycznych. Nolte nawiązywał do tej szkoły historycznej, wedle której historia ma być instrumentem - np. budowania pozytywnej tożsamości narodowej czy poprawiania narodowego samopoczucia.

A taką właśnie rolę w niemieckiej samoświadomości historycznej odgrywał przez minione kilkadziesiąt lat - i odgrywa do dziś, nie tylko dla pokolenia pamiętającego wojnę - przypadek “krwawej niedzieli" w Bydgoszczy na początku września 1939 r. Także i w Polsce historia “krwawej niedzieli" była instrumentalizowana. Na temat tego, co stało się wtedy w Bydgoszczy, powstały dwie odrębne legendy - polska i niemiecka - a każdą z nich wspierały relacje świadków i prace historyków. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że nie ma drugiego wydarzenia w polsko-niemieckiej historii najnowszej, co do którego istniałyby tak nie przystające do siebie wersje nie tylko na płaszczyźnie interpretacji, ale także faktów.

Co się więc w Bydgoszczy stało? Według Polaków w niedzielę 3 września 1939 r., w różnych miejscach Bydgoszczy grupy niemieckich dywersantów otworzyły ogień do cofających się wojsk polskich, zabijając kilkadziesiąt osób. W ciągu dnia, a także w poniedziałek 4 września, grupy te zostały zlikwidowane przez wojsko, wspierane przez cywilów-ochotników; ujętych z bronią Niemców (w ubraniach cywilnych) rozstrzeliwano, zgodnie z prawem wojennym. Kiedy następnego dnia do Bydgoszczy wkroczył Wehrmacht, rozpoczął się krwawy odwet: egzekucje, sądy doraźne, aresztowania; w sumie w wyniku niemieckiego terroru zginęło lub zmarło w kacetach do 20 tys. Polaków z Bydgoszczy (14 proc. mieszkańców miasta!).

Według Niemców było zupełnie inaczej: nie było żadnej dywersji, do polskich żołnierzy nikt nie strzelał. To Polacy - w akcie zemsty za napaść na Polskę i klęski na froncie, a także pod wpływem plotek o “V kolumnie" - zaczęli mordować bydgoskich Niemców, zabijając kilkaset osób, gwałcąc kobiety i rabując (nazistowska propaganda mówiła o kilku tysiącach ofiar).

Niemcy do dziś obstają przy tej wersji zdarzeń. Z jednym wyjątkiem: w polskim tłumaczeniu ukazała się właśnie książka, wydana w Niemczech 14 lat temu: praca dziennikarza Güntera Schuberta “Bydgoska krwawa niedziela. Śmierć legendy".

Dlaczego Schubert - rocznik 1929, dziennikarz telewizyjny, w latach 1976-86 warszawski korespondent II programu niemieckiej telewizji publicznej (ZDF) - zainteresował się tym tematem? Przyczyna była niejako “biograficzna": Schubert urodził się 3 września, tamtej niedzieli w 1939 r. obchodził 10. urodziny. Pisze: “Kilka dni później poznałem znaczenie słów »bydgoska krwawa niedziela«. Fakt, że część mojej rodziny pochodziła z Prus Zachodnich [niemieckie określenie Pomorza Gdańskiego i regionu Kujaw - red.] i w roku 1920 opowiedziała się za Niemcami, bardzo się do tego przyczynił. Fakt, że Polacy napadli na bezbronnych, niewinnych Niemców i ich w ślepym gniewie wymordowali, był wyobrażeniem, z powodu którego za każdym razem trząsłem się z gniewu. (...) »Krwawa niedziela« miała w mojej historyczno-politycznej świadomości stałe miejsce".

Aż do pewnego dnia w 1978 r., gdy w łódzkiej kawiarni, w czasie przerwy między zdjęciami, jego polscy pracownicy z ekipy telewizyjnej zaczęli rozmowę o “krwawej niedzieli" - w tonie, który burzył wyobrażenia Schuberta. Dziennikarz zaczął więc pytać i badać, analizować dostępne źródła, niemieckie i polskie. Punktem zwrotnym była dla niego lektura dokumentów w wojskowym archiwum w Rembertowie, co do których autentyczności nie mogło być wątpliwości: raportów dziennych polskiej 15. Dywizji Piechoty, pisanych na gorąco, w których mowa była o dywersji.

A że niemiecka telewizja nie była wówczas zainteresowana propozycją Schuberta, by zrobić film dokumentalny o “śmierci (niemieckiej) legendy", więc powstała książka. I choć w Polsce ukazuje się ona dopiero dziś, jest aktualna: w sierpniu w Polsce wybuchła nowa dyskusja, gdy prof. Włodzimierz Jastrzębski - historyk i autor prac o “krwawej niedzieli" - nagle ogłosił na łamach “Gazety Wyborczej", że... przestał wierzyć w wersję o niemieckiej dywersji. Jego wystąpienie i późniejsze polemiki zachęciły do kolejnych badań. Dziennikarze bydgoskiego dodatku “Wyborczej" zdążyli ustalić, że w miejskich księgach parafialnych z tamtych dni znajdują się wpisy o zgonach osób narodowości polskiej, co zdaje się potwierdzać, że zanim zginęli Niemcy, była i dywersja, i jej polskie ofiary.

W Niemczech natomiast nie zmienia się nic: jeśli temat “krwawej niedzieli" pojawia od czasu do czasu - w jakimś liście do redakcji albo w tekstach neo-rewizjonistów (bo nie o rewizję granic już chodzi, ale obrazu historii), np. Helgi Hirsch, to w starej wersji: “Polacy mordowali niewinnych Niemców".

Skoro przez kilkadziesiąt lat tak wielu badaczy w Polsce i w Niemczech zajmowało się “krwawą niedzielą", dochodząc do tak odmiennych wniosków - to czy jest szansa, że ponad pół wieku po wojnie znajdą się jeszcze jakieś nowe dokumenty? Mimo wszystko należy próbować. Jest IPN, są archiwa rosyjskie. Może potwierdzi się interpretacja, którą proponuje - po, trzeba przyznać, solidnej analizie dostępnych źródeł - Schubert?

A interpretacja ta lokuje się mniej więcej w połowie drogi między obecną wersją niemiecką i polską: twierdzi on, że w Bydgoszczy faktycznie doszło - jak twierdzi strona polska - do ataku niemieckich dywersantów na cofające się polskie oddziały (choć raczej nie byli to Niemcy z samej Bydgoszczy, lecz ludzie z okolicy, zorganizowani i kierowani przez Służbę Bezpieczeństwa SS). I że w trakcie walk z dywersantami i później, kiedy dywersantów już nie było, bo niemal w całości zostali wybici przez wojsko, faktycznie doszło - jak twierdzi strona niemiecka - do kilkuset mordów na niewinnych Niemcach z Bydgoszczy, czego sprawcami byli Polacy. Choć więc Schubert pisał tę książkę dla czytelnika niemieckiego, w istocie mowa jest w niej o śmierci dwóch legend: i niemieckiej, i polskiej.

Autor artykułu

Dziennikarz, kierownik działów Świat i Historia. Ur. 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]