Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Solidarność może wyrastać ze zjawisk, które tak rodzinie, jak i całemu społeczeństwu szkodzą. Bywamy solidarni, bo łączy nas przynależność, wspólny interes, strach, ten sam wróg. Głos Kościoła w Polsce to bardzo często głos sprzeciwu. W konsekwencji jeśli się solidaryzujemy, to zazwyczaj „przeciw”, nie „w sprawie”. Oczywiście istnieją zjawiska, na które Kościół nie może się zgodzić i przeciw którym musi występować, ale często jesteśmy bardzo blisko narracji wykluczenia (lub w tę narrację już wchodzimy).
Franciszek, który przecież wielokrotnie pokazał, że akt sprzeciwu nie jest mu obcy, mówi o zupełnie innym rodzaju solidarności. Solidarności, która wynika z faktu, że ktoś potrzebuje pomocy. To, co nas łączy, to czyjś deficyt i przekonanie, że należy pomóc. Potrzeby innych mogą sprawić – Franciszek pokazuje to na przykładzie Świętej Rodziny – że ludzie sobie obcy zostaną „bliskimi, sąsiadami”.
Trudno nie zwrócić uwagi na to, że papież pokazuje dwa wymiary solidarności: materialny (potrzeba dachu nad głową, walki o godne życie) i duchowy (rozgłaszanie wiary). Nie wartościuje ich, nie przedkłada jednego nad drugi.
Ostatni ważny element przemówienia sprzed kaplicy św. Jana to fakt, że Franciszek upomina się nie tylko o rodziny młode, ale też o starców. Zaryzykuję stwierdzenie, że to upomnienie, które w naszej, europejskiej rzeczywistości jest więcej niż aktualne. Kiedy mówimy o trosce o rodzinę, w domyśle mówimy o ludziach młodych i ich dzieciach. Rodziny seniorów wypadają poza ramy naszej solidarności. ©
Autor jest publicystą, autorem bloga haloziemia.pl.