Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdybyśmy czytali wiadomości Boga zawarte w Biblii tak często, jak czytamy wiadomości z komórki? – pytał papież podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański 5 marca.
Sam papież zaraz po tym zasłyszanym cytacie potwierdza jego paradoksalność i zachęca, by przemyśleć ideę niemal ciągłego sięgania po Biblię, gdyż jej konkretnymi efektami są łatwiejsze pokonywanie pokus i przeszkód życiowych oraz zdolność do „przyjmowania i miłowania braci, zwłaszcza najsłabszych i najbardziej potrzebujących oraz nieprzyjaciół”. O wartości lektury Biblii Kościół wypowiadał się wielokrotnie i nie to jest tutaj nowością. Raczej niecodzienne podejście do charakteru tej czynności – mniej jako uroczystego aktu Urzędu Nauczycielskiego, który „z rozkazu Bożego i przy pomocy Ducha Świętego słucha pobożnie słowa Bożego, święcie go strzeże i wiernie wyjaśnia” („Dei Verbum” 10), bardziej jako czynności osobistej, tak zwyczajnej, jak używanie powszechnych środków komunikacji, niemal przyziemnej. Papieżowi nie chodzi o relatywizację interpretacyjną, bo interpretacja nie jest kwestią osobistą, tylko domeną Kościoła nauczającego. Franciszek, jak zazwyczaj, posługując się językową hiperbolą mówi o praktyce codzienności, która, by być twórczą w relacjach z Bogiem i ludźmi, potrzebuje pokarmu. Ten dać może osobisty, częsty i „zwyczajny” niczym telefon kontakt ze Słowem. Pytanie brzmi: czy i dlaczego drażni nas kolokwialny styl Franciszka? ©
Autor jest biblistą, proboszczem w Beer Szewie (Izrael).