Słowo o Bogu-Miłości

Uważamy często Pierwszy Testament za księgę sprawiedliwości i pomsty, a nie ocalenia. Tymczasem miłosierdzie i sprawiedliwość to przymioty Boga, o których żydowska tradycja interpretacyjna pamięta już od pierwszych wersetów Księgi Rodzaju.

27.01.2009

Czyta się kilka minut

Naszej - chrześcijańskiej - lekturze Pierwszego Testamentu (celowo nie piszę o Starym Testamencie, bo to określenie sugeruje jakąś dezaktualizację czy wręcz unieważnienie) towarzyszy często przekonanie, że owa Księga przedstawia Boga surowego i zazdrosnego, a może nawet mściwego. Ewangelia zaś miałaby być takiej wizji całkowitym przeciwieństwem.

Moim zdaniem to fatalne uproszczenie, niepozwalające chrześcijanom odkryć głębi Biblii hebrajskiej (czyli Pierwszego Testamentu) i zawartego w niej obrazu Boga, na którym w swoim nauczaniu oparł się Jezus. Blisko trzydzieści lat temu w encyklice "Dives in misericordia" próbował zwrócić na to uwagę Jan Paweł II, który pisał, że "Stary Testament głosi miłosierdzie Boga".

Owszem, jesteśmy gotowi zgodzić się z Papieżem, że Boże miłosierdzie głoszą niektóre Psalmy oraz księgi mądrościowe i prorockie. Ale przecież nie pełne okrucieństwa księgi historyczne, do których skłonni jesteśmy zaliczać również Pięcioksiąg (Torę). Tu właśnie, jak sądzę, tkwi błąd naszej percepcji: "belka", którą powinniśmy czym prędzej usunąć z naszego chrześcijańskiego oka.

Ten błąd można łatwo rozpoznać np. wtedy, kiedy mowa o zbrodni Kaina i karze, jaka spotkała go za to, co uczynił. Oto Pan Bóg naznacza Kaina znamieniem - a my rozumiemy to najczęściej jako element kary, piętno, przez które Kain stanie się "tułaczem i zbiegiem", bo wszyscy się od niego odwrócą. A przecież gdyby spojrzeć na to znamię w innym świetle, będzie ono... tarczą, pieczęcią ochronną, znakiem miłosierdzia, "aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka".

Związanie

I tak jest na każdym niemalże kroku. Czytamy Pierwszy Testament jako księgę sprawiedliwości i pomsty, a nie jako księgę ocalenia. Pamiętam, jakim wstrząsem intelektualnym i duchowym było dla mnie odkrycie sensu, jaki pobożni żydzi nadają opowieści o ofierze Izaaka. Różnicę widać zresztą już na pierwszy rzut oka - zamiast mówić o "ofierze", żyd użyje słowa akeda (hebr. "związanie"), a w miejsce straszliwej próby, po której Izaak mógł stracić wiarę, żyd ujrzy raczej zmiłowanie okazane przez Boga uwolnionemu z więzów synowi Abrahama. Dostrzeże w tej opowieści źródło nadziei.

Miłosierdzie i sprawiedliwość to przymioty Boga, o których żydowska tradycja interpretacyjna pamięta już od pierwszych wersetów Księgi Bereszit (Rodzaju). Są tam, jak wiadomo, dwa opisy stworzenia świata. Ten pierwszy nazywa Boga imieniem Elohim, które - zdaniem żydowskich egzegetów - oznacza cechę czystej sprawiedliwości. Drugi opis używa świętego imienia JHWH (Jahwe), oznaczającego miłosierdzie. Jak pisze w swoich "Legendach żydowskich" Louis Ginzberg, świat "długo by nie przetrwał, gdyby Bóg władał nim tak, jak pierwotnie zamierzał, zgodnie z zasadą surowej sprawiedliwości. Dopiero gdy pojął, że sama sprawiedliwość zniszczyłaby świat, połączył miłosierdzie ze sprawiedliwością i nakazał im rządzić pospołu. I tak od początku wszystkiego, co istnieje, najważniejsza była Boska dobroć, bez której nic nie mogłoby dalej istnieć".

Tron miłosierdzia

To napięcie między sprawiedliwością i miłosierdziem powraca w liturgii żydowskich świąt Rosz ha-Szana (Nowy Rok, a jednocześnie Dzień Sądu) i Jom Kipur (Dzień Pojednania). W Rosz ha-Szana - wierzą żydzi - Bóg wpisuje wszystkich do Księgi Życia lub do Księgi Śmierci. Jednak potem (między Nowym Rokiem a Jom Kipur) następuje dziesięć dni, zwanych strasznymi, podczas których - poprzez pokutę, wyznanie win, skruchę - można jeszcze odmienić Boże wyroki.

Centralnym punktem liturgii święta Rosz ha-Szana jest dęcie w szofar, barani róg (dmie się weń również w Jom Kipur), co ma obudzić ludzi z duchowej drzemki, przypomnieć o obowiązku pokuty i pojednania. Ale dźwięk szofaru słyszy również Pan Bóg i, powiadają mędrcy, przesiada się wówczas z tronu Prawa na tron Miłosierdzia.

Ta wiara w Miłosierdzie (które góruje nad Sprawiedliwością) jest głęboko zakorzeniona w Biblii hebrajskiej... Zakorzeniona w pojęciu Przymierza, któremu Bóg jest i pozostanie wierny aż do końca czasów.

On sam, w rozmowie z Mojżeszem, powie o sobie, że jest "miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia". Warto porównać wyłaniający się z tego tekstu bezmiar miłosierdzia (symbolizują go owe "tysiączne pokolenia") i zdumiewająco mały w tym kontekście wymiar sprawiedliwości ("do trzeciego i czwartego pokolenia").

Im bardziej zagłębiam się w Pierwszy Testament, tym wyraźniej dostrzegam w nim Boga, który nie chce śmierci grzesznika, ale "żeby się nawrócił i żył", "miłosierdzia pragnie, a nie ofiary", kocha człowieka bardziej aniżeli jego ojciec i matka (por. Iz 49, 15), a szczególną opieką otacza "cudzoziemca, sierotę i wdowę". Zresztą - i powinniśmy to sobie wreszcie uświadomić - to właśnie stamtąd, z Biblii hebrajskiej (a nie dopiero z Ewangelii!), pochodzi tak ważne dla nas prawo miłości Boga i bliźniego (por. Pwt 6, 5; Kpł 19, 18), o którym Jezus powiedział, że jest "pierwsze" i "największe": "Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy" (Mt 22, 40).

Hebrajski uniwersalizm

Trzeba jednakże wspomnieć tu o trudnościach, jakie odczuwa wielu czytelników Pierwszego Testamentu, kiedy trafiają na opisy rzezi etnicznych i gwałtów dokonywanych przez Żydów z Bożego rozkazu (jak mówi Pismo), a przynajmniej za Jego przyzwoleniem.

To jest rzeczywiście pewien kłopot, ale on też wynika, moim zdaniem, z naszej nieumiejętności czytania Biblii. Pojmujemy ją bowiem nieraz nazbyt dosłownie. Pisał o tym kiedyś Tadeusz Żychiewicz, komentując fragment z Księgi Wyjścia o tym, że "synowie Izraela uczynili według tego, jak im nakazał Mojżesz, i wypożyczali od Egipcjan przedmioty srebrne i złote oraz szaty. Pan wzbudził życzliwość Egipcjan dla Izraelitów, i pożyczyli im. I w ten sposób Izraelici złupili Egipcjan". Czy te słowa znaczą, że to Pan Bóg stał za pospolitym złodziejstwem? Bynajmniej...

Musimy uczyć się czytania Pisma: żeby odróżnić (a przynajmniej próbować odróżnić) to, co Boże, od tego, co ludzkie - czasem nawet aż za bardzo ludzkie! A potem, żeby i w tej "ludzkiej" warstwie odczytać Boży zamysł, niekoniecznie i nie zawsze taki, jaki wynikałby z pierwszej lektury.

Rozumiemy to chyba - a przynajmniej staramy się rozumieć - kiedy tu i teraz badamy "znaki czasu" i nie obciążamy Boga odpowiedzialnością np. za tsunami, AIDS czy zamachy terrorystyczne, choć z drugiej strony pojmujemy jakoś sens słów: "Bóg tak chciał" i intencję tego, kto je wypowiada.

Tak samo przecież mogło być ze zniszczeniem Sodomy... Albo z owymi starotestamentalnymi "czystkami etnicznymi", które - głęboko w to wierzę - nie mogły podobać się Panu, choć z triumfem opisywał je żydowski dziejopis, głosząc w świętym języku: "Gott mit uns".

Bóg jest o wiele większy, aniżeli nawet widzieli to i opisali niektórzy autorzy i redaktorzy Biblii hebrajskiej. Co więcej, tę Jego wielkość można w tej samej Biblii właśnie wyczytać. Jeżeli się tylko potrafi to uczynić.

Świetnie rozumiał to Żychiewicz, kiedy pisząc o ścigającym lud Izraela wojsku egipskim, zatopionym w morskich odmętach, cytował stary przekład ks. Wujka: "Zagarnął ich Pan pośród nawałności" i tak go komentował: oto "nadzieja moja: żeś ich zgarnął pośród nawałnicy. Owo morze, symbol żywiołu, nie jest tu katem i narzędziem obojętnego odrzucenia; jest ukrytą drogą Twojego miłosierdzia".

Taką wrażliwość odnajduję również - przyznaję: ku swemu zaskoczeniu - w tradycji żydowskiej. Jak czytam bowiem w książce Ninel Kameraz-Kos "Święta i obyczaje żydowskie": "Dzień przed Pesach pierworodnych synów obowiązywał post (...). Pościli oni, by uczcić śmierć pierworodnych Egipcjan, którzy zmarli w wyniku plagi, jaka spadła na Egipt". Byłem po tej lekturze zaskoczony, bo wydawało mi się, że Biblii hebrajskiej obcy jest taki uniwersalizm i ewangeliczna, bądź co bądź, idea miłości nieprzyjaciół. Dziś, kiedy się nad tym zastanawiam, widzę, że za tym moim zdumieniem stała potęga stereotypu. Nie doceniałem znanej i, jak się okazuje, popularnej także w świecie żydowskim "złotej reguły": "Wszystko (...), co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!", i jej praktycznych konsekwencji. Wiedziałem wprawdzie, że w Kazaniu na Górze zasadę tę sformułował Jezus, ale nie miałem pojęcia, że (w nieco innej, negatywnej wersji, nazywanej "srebrną regułą") jest ona zapisana w biblijnej Księdze Tobiasza (por. 4, 15a) i głosił ją starszy od Rabbiego z Nazaretu rabin Hillel: "Nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe". Obaj - i Jezus, i Hillel - dodawali, że w tym jednym zdaniu streszcza się cała Tora.

Wcielona Tora

Jezus Chrystus jest Wcielonym Słowem Boga; jest zatem - można tak chyba powiedzieć - Wcieloną Torą. I jeśli mówi On o sobie, że stanowi ikonę, obraz Ojca ("Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca"), to takim obrazem Ojca jest dla mnie również Tora, Biblia hebrajska.

Jezus sam zwrócił na to uwagę swoich uczniów, kiedy - po zmartwychwstaniu - szedł z nimi w kierunku Emaus i "zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich Proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego". Coraz częściej wydaje mi się, że ów wykład nie polegał tylko na wskazaniu w Piśmie fragmentów, które zapowiadały Mesjasza, Potomka Dawidowego, Cierpiącego Sługę Jahwe, Syna Człowieczego.

I coraz częściej w związku z tym myślę - więcej: jestem tego pewien - że Jezus pokazał im wtedy i zinterpretował Biblię hebrajską jako słowo o Bogu, który "jest miłością".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2009